Od szeregu lat wśród historyków toczy się dyskusja, dlaczego właściwie upadło wielkie Cesarstwo Rzymskie. Największy i najpotężniejszy twór antyku, zaawansowane technologicznie i organizacyjnie państwo, nie mające sobie równego w ówczesnym świecie. Od mniej więcej III w n.e zaczęło chylić się ku upadkowi by właściwie bezwiednie skończyć żywot 476 roku (w wersji zachodniej części) , a data ta została spopularyzowana przez osiemnastowiecznego historyka Edwarda Gibbona(„Zmierzch i upadek Cesarstwa Rzymskiego”) , który notabene całą tą dyskusję rozpętał.
Historycy prześcigają się więc w teoriach – najczęściej jako przyczynę podając walki wewnętrzne, wyniszczenie wojnami, najazdy coraz silniejszych barbarzyńców, epidemie dżumy i ekonomiczne fałszowanie monety przez kolejnych cesarzy finansujących zbytki i orgietki w stolicy. Pojawiają się teorie bardziej alternatywne jak jedna z moich ulubionych o wyniszczającym wpływie ołowiu na psychikę ówczesnych elit – Rzymianie (zwłaszcza w wyższych sferach) uwielbiali wino długo gotowane w słodkim miąższu owoców, właśnie w ołowianych garnkach, co mogło przełożyć się na zgubne dla organizmu (i powodujące problemy psychiczne) zatrucie ołowiem. Zwolennicy tej teorii podają jako argument, opisane malowniczo w antycznych dokumentach przypadki coraz to kolejnych szaleństw i irracjonalnych zachowań władców jako aberracje psychiczne spowodowane ołowiem. Aczkolwiek spoglądając na współczesnych polityków jadających już ze zdrowych garnków, też można przedstawić zupełnie dużą liczbę kontrargumentów.
Ze wszystkich teorii spodobała mi się jedna bo oczywiście w smutny sposób pasuje do naszych czasów. Według niej malejący napływ wysokokwalifikowanych niewolników (Rzym przeszedł do defensywy ok II i III w n.e.) spowodował trudności na rynku pracy (farmy) i zmianę sposobów uprawy roślin. Porzucone zostały skomplikowane technologie wymagające wiedzy i umiejętności (np. sadownictwo), a skupiono na najprostszych roślinach i gospodarce ekstensywnej. Coraz większe latyfundia i jak najwięcej, najprostszego jadła. Konsekwencje poszły potem jak klocki domina. Powolny upadek rolnictwa, uzależnienie od stałych dróg importu (zboże Egipt, oliwa, Afryka północna) i zaraz za chwile upadek rzemiosła i technologii. Zaczęto produkować jak najprościej lub powtarzając tylko wcześniejsze dokonania, ujmując to w kategoriach obecnych czasów – gwałtownie spadły nakłady na R&D i drastycznie zmniejszyła się innowacyjność zarówno w przedsiębiorstwach jak i w produktach. Rzym skurczył się sobie, skupiony na bogactwie, lenistwie, przepychu i coraz bardziej wyrafinowanych rozrywkach, które zaczęły pochłaniać fortuny. Efekt przyszedł niedługo w postaci upadku granic, zniszczeniach i grabieży a w konsekwencji wiekach ciemnoty i zacofania, przez które długo nie osiągnięto poprzedniego poziomu kulturowego i technicznego.
Obecne czasy są oczywiście inne. Nie mamy wcale barbarzyńców ani politycy nie niszczą się w wykończających kraj wojnach, a władcy nie są skupieni jedynie na pomnażaniu własnych bogactw lub kolejnych luksusowych rozrywkach, a pilnie wsłuchują się w głosy klasy pracującej – nisko i wysokokwalifikowanej. Niezależnie czy powyższe zdania są prawdziwe to gorzej dzieje się w technice i rozwoju – a w energetyce widać to jak na dłoni. Skomplikowane technologie wypierane są przez …. prostotę i czasami ciemnotę. Ideałem inwestycyjnym banków, finansistów i prawników jest coś, co stawia się jak klocek, pracuje bez obsługi ludzi i generuje corocznie banknoty według ustalonego harmonogramu. Energetyka jądrowa, a pośrednio i węglowa, jest spychana do narożnika wcale nie przez zagrożenie awariami i problemy środowiskowe, a raczej przez problemy jakie sprawia finansistom i prawnikom. To inwestycje długie, skomplikowane, ryzykowane technicznie i jeszcze wymagające skomplikowanej obsługi. Wszystko, nie jak kiedyś myśleli też właściciele rzymskich latyfundii, karczując sady i siejąc najprostsze zboża uprawiane przez coraz mniej wykwalifikowanych pracowników. Rosnąca niechęć technologiczna do zmian, skupianie na małych , najlepiej powtarzalnych i jednorazowych urządzeniach (duży udział komputerów i komponentów które się wymienia a nie naprawia) i powolne „zapominanie” o technologii – w końcu można to gdzieś zamówić a Chińczycy najtaniej dostarczą.
Oczywiście historycy mogą się mylić i w tym cała nadzieja. Cesarstwo Rzymskie upadło przez barbarzyńców i zarazy oraz walki wewnętrzne. Nasze czasy są inne, a Europa jest wciąż najbardziej innowacyjna i nowoczesna. Tylko dlaczego, oglądając codzienne wiadomości, z niepokojem spoglądam w stronę książki Gibbona ….