Czytając najnowsze newsy w mediach można mieć pewność, że żyjemy w „nowoczesnym matrixie”. Bombardowani gładkimi słowami o demokracji, poszanowaniu prawa i przyjaznych zmianach środowiskowych – możemy myśleć, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów. Tylko czasami kolejny news na kilka krótkich chwil pokazuje, że fasada to tylko kolorowe obrazki, a rzeczywistość to brutalna gra interesów, w której zwykli ludzie zawsze będą na końcu.
Teraz w mediach gorąca stała się informacja na temat zmianie tzw. „czarnej listy” UE – listy krajów- rajów podatkowych, stosujących nielegalne regulacje prawne i mówiąc wprost – pomagających w ukrywaniu dochodów i w kradzieży należnych podatków, co zwykle w slangu korporacyjnym nazywa się „nowoczesną optymalizacją podatkową”. Od dziś lista Unii Europejskiej jest już krótsza o osiem krajów – miedzy innymi o Panamę. Kraj z głośniej afery „Panama papers” i działających tam setek tysięcy spółek specjalizujących się w ukrywaniu dochodów wątpliwej renomy inwestorów – jest już prawie czysty (bo „szary”).
Czytając informacje, człowiek ma wątpliwości na jakim świecie żyje. Absurd i walenie z grubej rury, czegoś, co w oczywisty sposób zaprzecza naszemu poczuciu sprawiedliwości jest oczywiste. „Optymalizacja podatkowa” czyli regularna kradzież dochodów państwa, a więc i naszych pieniędzy które idą na służbę zdrowia, szkolnictwo, wojsko i bezpieczeństwo osiągnęła poziom niewyobrażalny i dzieje się to tak naprawdę „w biały dzień”. Minimalne stawki podatkowe krajów jak Panama przyciągają miliony spółek i prywatnych, zwykle bogatych inwestorów. „Interes” kręci się bez problemu, do czasu gdy jacyś dociekliwi dziennikarze wyciągną i opublikują kompromitujące papiery. Wtedy coś trzeba zrobić – najlepiej na pokaz. Tak było w grudniu 2017 kiedy ministrowie finansów UE opublikowali tzw. „czarną listę” krajów, które nie współpracują w sprawach podatkowych. Oczywiście nie ma tam Cypru lub Malty ani Luksemburga (te kraje są przecież „super clean”), ale była Panama i np. Zjednoczone Emiraty Arabskie. Sama czarna lista nie niosła ze sobą też żadnych specjalnych sankcji, choć przecież np. zablokowanie przelewów do tych krajów jest czymś co mógłby wymyśleć każdy szeregowy pracownik banku lub Ministerstwa, ale jak widać nie mógł już do tego dojść Minister w UE. „ Chciałbym podkreślić, że to nie są środki karne, ale życzylibyśmy sobie, by te kraje współpracowały bardziej w przyszłości” –to (kuriozalna moim zdaniem) wypowiedź ministra finansów Estonii, wówczas sprawującej Prezydencję UE. Tak wiec pogroziliśmy (rajom podatkowym) palcem, żeby były bardziej grzeczne.
No i zadziało jak widać :). W środę 24 stycznia, z „czarnej listy” skreślono 8 państw. Zzostały już zupełne ogony jak Trynidad i Tobago na przykład, a Panama jest już OK. Tym razem (już super kuriozalna) wypowiedź ministra finansów Bułgarii, która sprawuje obecnie prezydenturę w UE „Jurysdykcje na świecie ciężko pracowały nad dotrzymaniem swych zobowiązań w zakresie reformy ich polityki podatkowej. Naszym celem jest promowanie dobrego zarządzania podatkami globalnie”. Czyli my im pogroziliśmy, a oni zobowiązali się poprawić. Czytam dalej wypowiedzi i nie wierzę własnym oczom – „Goranow (Minister Finansów Bułgarii) dodał na konferencji prasowej po sesji ministrów, „że nie można ujawnić tych zobowiązań bez zgody krajów, które je podjęły. Uznał, ze urzędnicy z UE mogą zwrócić się do swych partnerów w Panamie czy Tunezji, czy zgodziliby się na opublikowanie tych informacji. Na ogół kraje nie chcą tego robić” . Czyli poprawią się, ale jak się poprawią to już nikomu nie powiedzą.
Szwindel jest ewidentny i moim zdaniem stawia pod znakiem zapytania całość obecnej organizacji UE. Kiedyś pewnie po takich informacjach ludzie wychodziliby na ulice, budowali barykady i rzucali koktajlami Mołotowa. Jesteśmy okradani na bieżąco przez niepłacenie podatków zarówno przez najbogatszych jak i przez najbogatsze korporacje (tu praktycznie zerowe stawki dla firm w Irlandii to kolejny przykład). Jednocześnie w Polsce kwota wolna od podatku w 2018 to 6600 PLN. Tyle pewnie na godzinę zarabia panamski prawnik podatkowy i na pewno jest to mniej niż stawki unijnych ekspertów rekomendujących ograniczenie „czarnej listy”. Raje podatkowe umożliwiają zorganizowaną kradzież i są powszechne. Jakąś dekadę temu po rynku biegało szereg kancelarii prawnych proponujących zmianę rejestracji spółki na Cypr – tam chyba jest tylko 4,5-10 % podatku dochodowego. Jeśli prowadzi się biznes normalnie i płaci podatki w miejscu wytworzenia to powoli takie firmy są uważane za nienowoczesnych „jeleni” i naturalnie zaczną tracić konkurencyjność. Oczywiście kolejne rządy przy uciekających podatkach (najbogatszych i korporacyjnych) będą dokręcać śrubę zwykłym obywatelom – tu zawsze urzędy mają siłę i moc. Niepłacenie podatków staje się modne i „nowoczesne” – a przy kompletnej bezsilności europejskich technokratów (czy też przy chętnym współudziale) … rak finansowy zacznie opanowywać całą wspólnotę.
Ktoś może powiedzieć, że nic się z tym nie da zrobić. Wcale nie – wydawałoby się, że ukrócenie procederu jest banalnie proste. Dowody z „Panama papers” są niepodważalne. „Czarna lista” powinna być nawet rozszerzona, a nie zmniejszana, a następnie sankcje wydają się być oczywiste – wzmiankowane zablokowanie przelewów pomiędzy Unią a rajami podatkowymi (w końcu kod SWIFT jest w każdym z przelewów) a także zablokowanie możliwości działania dla firm rejestrowanych w rajach w oficjalnych kontraktach europejskich (np. granty, konkursy, inwestycje europejski). Taki zakaz obejmowałby tez poddostawy i następnie skutkowałby wykluczeniem zamawiających usługi z rajów podatkowych. W ciągu kilku minut obrót gospodarczy z „rajem” spadłby do minimum albo do przynajmniej pomijalnej wartości. Niestety jak to ostatnio bywa – rzeczy, które odkrywa 6-cio latek zaczynają być dla Parlamentu Europejskiego za trudne, za to mnożą się gremia eksperckie, listy i komisje i finalnie „promowanie dobrego zarzadzania podatkami globalnie”. Oczywiste pytanie- ile firm i oficjeli europejskich jest bezpośrednio lub pośrednio związanych z panamskimi i innymi tego typu firmami- nie może być postawione, bo na pewno jest to tajemnica, a poza tym o takie rzeczy przecież pytać jest nieelegancko.
Czy jednak przy całkowitej bierności polityków, a nawet celowym blokowaniu sprawy, można jeszcze coś zrobić ? Wydaje mi się, że tak i wszystko zależy od otwartego społeczeństwa. Zamiast publikować zdjęcia psów, jedzenia czy ubrań na Instagramie, dyskusje zwykłych obywateli w social mediach powinny iść w kierunku prawdziwych pytań i problemów – dlaczego podatki płacą tylko biedni i „uczciwi frajerzy”? A może naturalna kampania „Spytajmy firmy czy płaca podatki?” lub może „Spytajmy firmy czy robią interesy w rajach podatkowych a może tam są ich akcje ?”. Przecież to tak samo naganne jak mordowanie delfinów podczas połowów, molestowanie w pracy czy nieludzkie warunki pracy nieletnich w Azji. Pytajmy i pokazujmy firmy, które oszukują a stawiajmy na tych, którzy podatki płacą. Można nie kupować towarów tak jak normalny człowiek nie kupuje rzeczy od złodziei. Może płacenie podatków i unikanie rajów podatkowych stanie się tak samo modne jak promowanie innowacyjności, zielonej energii czy też rezygnacja z brudnego węgla? Jeśli ludzie przestaną być biernymi owcami i zaczną naprawdę czytać wypowiedzi polityków może coś się wydarzy. Choćby podejście do „nowych metod optymalizacji” i powrót do słów Kwinto z Vabank – „zamiast kraść jako dyrektor, fabrykant, sekretarz czy inny prezes lepiej już kraść par excellence jako złodziej. Tak jest chyba uczciwiej”
Włączając media, czasami mam wrażenie, że wpycha się coraz to nowe absurdy traktując je jako standard w debacie publicznej. Ciągle jakieś frazesy o praworządności lecz tak naprawdę zwykły przeciętniak nie ma szans w starciu z machiną polityczno-medialną obecnych czasów.
Bardzo podoba mi się pomysł „Spytajmy firmy czy płaca podatki?” Dlaczego by na metkach produktu nie dodać koło: wyprodukowano w … , podatki płacimy w …
Najprościej i najuczciwiej było by te podatki dochodowe (CIT i PIT) po prostu znieść i podnieść VAT. Pracujący ludzie na tym nie stracą, małe firmy zyskają, bo wreszcie będą równo traktowane, Państwo na tym zarobi, bo korporacje wreszcie zapłacą.
Jednak to duże firmy opłacają kampanie wyborcze, co najlepiej widać w USA i nic się nie zmieni, dopóki nie będzie demokracji bezpośredniej!
Jak ktoś chce uczciwości to musi głosować za wprowadzeniem demokracji bezpośredniej np. na wzór szwajcarsk. Nie ma innego wyjścia!
Aby tak naprawdę coś powiedzieć trzeba coś wiedzieć. Ignorancja jest zbyt duża aby np. szum w internecie coś dał.