Nie jest ważne co mówimy, ale jak nas rozumieją. Na styku pomiędzy USA a Rosją trwa nieprzerwany przekaz komunikacyjny, ale rzeczywiste intencje przeplatają się z przekłamaniami na łączach i całkowitym niezrozumieniem po obu stronach. Jadąc wczoraj po zatłoczonej Moskwie (6 pasów w jedną stronę, przejazd z Centrum na lotnisko trwa od 2 do 3 godzin w szczycie!) miałem chwilę na pomyślenie nad tym tematem, ale obawiam się, że na razie sprawy idą w konfrontacyjnym kierunku.
Perspektywy wydają się być złe choć nie widać tego z warszawskiego punktu widzenia. Tymczasem w samej Rosji postępuje lawinowo powrót, w najlepszym razie, do czasów zimnej wojny. Sama Rosja wróciła do czasów izolacji, dumnej mocarstwowości, pokazywania siły i nerwowego reagowania na każde nawet wyimaginowane zagrożenia. Stany Zjednoczone odbierają takie zachowania również konfrontacyjne i wprowadzają kolejne sankcje i ograniczenia i bynajmniej nie są to już delikatne sygnały nacisku, ale otwarta – przynajmniej „energetycznie” – zimna a może właściwie „ciepła wojna”.
Kolejna iteracja ograniczeń gospodarczych wprowadzonych właśnie przez Trumpa dotknęła po równo rosyjskie tuzy gospodarcze i na przykład znany konglomerat „Siłowyje Masziny”. „Siłowyje Masziny” w Rosji i za granicą (Wietnam, Indie, Mongolia) zna każdy, bo to główny producent i eksporter technologii energetycznych (kotły, turbiny) i dostawca dla przemysłu rodzimego ale i na eksport. Lista sankcyjna Trumpa uniemożliwia dostawy amerykańskich komponentów (np. systemy i układy automatyki i pomiarów) nawet już do podpisanych kontraktów. Jest to kolejny krok, po wprowadzonych wcześniej ograniczeniach dostaw kluczowych technologii do przemysłu wydobywczego ropy i gazu (a tu zatrzymane dostawy to poziom nie milionów ale miliardów dolarów). W strategicznym założeniu polityki tych dwóch krajów, energetyka jest kluczowym polem rozgrywki i wydaje się, że decyzje amerykańskie zmierzają do odcięcia Rosjan od obligatoryjnych dla rozwoju energetyki i wydobycia surowców technologii. Działania amerykańskie są naprawdę daleko idące i niosą też za sobą spore straty dla amerykańskich koncernów, które już dziś ponoszą duże straty z powodu wycofywania się z rynku. Co istotne – sankcje nie są na dziś tylko zasłoną dymną, ale realnym zablokowaniem handlu z wybranymi grupami firm. Dla przykładu nie jest możliwa sprzedaż do pośrednika i następnie odsprzedaż towaru, bo każdorazowo amerykańskie korporacje muszą pokazać cały łańcuch dostaw i klienta końcowego, to wszystko pod groźba rygorystycznych kar, więc jest to traktowane ze śmiertelną powagą. Został uruchomiony rodzaj postępującego procesu, który ma długoterminowo ograniczyć możliwości rosyjskiej ekspansji energetycznej, zarówno przez zablokowanie możliwości dostępu do nowych złóż ropy (co da efekt w okresie 5-10 lat), jak i korzystania z nowych dostaw dla energetyki (amerykańskich, jak na razie, ale jest to także próba wpłynięcia na inne międzynarodowe koncerny), a wszystko łączone z próbą równoważenia eksportowej ekspansji rosyjskiego gazu przez równie eksportowe amerykańskie LNG. Trudno powiedzieć czy jest to strategia dogłębnie przemyślana czy też impulsywna reakcja Prezydenta i jego doradców, czy też splot wielu interesów różnych branż.
Efekt w samej Rosji nie jest trudny do odgadnięcia. Rosja zawsze w takich chwilach unosi się poczuciem zagrożenia, wszechobecnej agresji wobec obcych i oczekuje od wszystkich obywateli oraz rodzimych firm konsolidacji wobec własnej ojczyzny. W takim wypadku obserwujemy wojnę energetyczną „na całego”, polegająca na eliminowaniu obcych dostawców z kluczowych sektorów energetycznych i szukania zamienników w rodzimym przemyśle. Pojawiają się dekrety lub propozycje regulacji po kolei wymagających odpowiedniego udziału lokalnych (krajowych) dostaw (produkcja, materiały i inżynieria) w każdym przetargu, a także, już przygotowany projekt preferencji cenowych dla „swoich” (w otwartym przetargu będzie można wybrać droższą lokalna ofertę, na razie droższą o 15 %). Zmienia się także definicja firm lokalnych, w tej chwili będzie to uwarunkowane nie tylko lokalizacją danej fabryki, ale i strukturą własnościową (rosyjskie fabryki zagranicznych inwestorów nie będą traktowane jako lokalne). Rosyjski przemysł na gwałt szuka technologii i zamienników, co w oczywisty sposób jest trudne i prowadzi do wyboru rzeczy prostszych i czasami bardziej zawodnych, ale własnych. Kierunek jest prosty do odgadnięcia – już teraz Gazprom i Rosnieft idą w stronę inwestycji w przedsiębiorstwa dostarczające armaturę i sprzęt dla sektora energetycznego. W końcowym etapie można spodziewać się nawet czegoś w rodzaju renacjonalizacji i przejmowania fabryk od udziałowców zagranicznych. Rosyjski sektor energetyczny nie chce już rozmawiać z zagranicznymi dostawcami (na razie amerykańskimi), bo wraca obecna w każdym rosyjsku sercu definicja wroga. Paradoksalnie w kraju gdzie widać pisane cyrylicą szyldy Burger Kinga i KFC, nagle następuje odrzucenie zachodnich wpływów w przemyśle i technologii, a równolegle idzie także blokada dostaw IT od czołowych korporacji i konwersja na własne rozwiązania. W oczach Rosjan, kraj jest zagrożony i będzie się bronił przed agresja. Nawet ludzie patrzący szerzej niż to co pokazuje propagandowa telewizja i putinowskie widzenie świata, jak to zwykle w Rosji bywa, wyrażają zaniepokojenie o to co będzie, obawiając się także NATO na Ukrainie oraz oblężenia ich kraju. Oligarchiczny przemysł widzi i liczy straty, ale ich głos nie jest już teraz decydujący, bo doradcy (też i energetyczni) Putina to teraz sektor siłowy. Okazuje się ze Związek Radziecki i zimna wojna są cały czas żywe, a te same mechanizmy co kiedyś sprawiają, że niektórzy czują się jak w domu.
Perspektywy są więc nie najlepsze i z niepokojem można wpatrywać się w obrazki z programów informacyjnych. W Rosji wiadomości z Zachodu odbierane są wyłącznie jako zagrożenie, a nie jako reakcję na własne agresywne działanie, jak np. w przypadku Krymu. Rosja konsoliduje się wewnętrznie i wraca do własnych zasobów, co skończy się pewnie tak jak to było z rewolucją technologiczną w ZSRR w latach 80-tych. Zmiana retoryki Trumpa w kierunku większej powściągliwości w podejmowaniu nowych ataków w Syrii pokazuje, że niektórzy doradcy widzą też rosyjską determinację i zagrożenie, że za chwilkę amerykańskie rakiety mogą napotkać rosyjskie systemy przeciwrakietowe, a to będzie pierwszy krok w bezpośrednim starciu – na razie jeszcze tylko sprzętowym. Zimna wojna na dziś wydaje się nieunikniona i oby była tylko zimna, bo to lepsze niż jakiekolwiek inne alternatywy.
Jeden komentarz do “USA – Rosja – „zimna wojna” energetyczna.”