Ukraina na rozdrożu wyborów prezydenckich … I co z tego wynika …
Spacerując dzisiaj po Kijowie zauważyłem, że powoli można wyczuć nadchodzącą gorącą atmosferę wyborów prezydenckich, które odbędą się już 31 marca 2019. Kolejne pół roku będą więc dla Ukrainy gorące i przełomowe, bo ukraiński system polityczny w dużej mierze oparty jest na silnej roli Prezydenta, który w praktyce decyduje o przyszłości kraju. Kraju, który jeśli chodzi się szerokimi ulicami ogromnego Kijowa, wygląda imponująco, szczególnie poprzez ilość samochodów klasy premium, zwykle w formie dużego SUV-a. Wydawałoby się więc, że dochód narodowy jest wysoki, dopiero czytając statystyki widać, że jest inaczej i trzeba skłaniać się ku popularnemu stwierdzeniu, że jest to „biedny kraj, ale bardzo bogatych ludzi”. Kampania prezydencka jest na razie na początku i wciąż nie wiadomo co się zdarzy, poza pewnością, że będzie się działo, że kandydatów jest mnóstwo, że będzie bałagan, że będą przepychanki, a nawet na pewno i wielkie polityczne turbulencje, nie tylko dotykające Ukrainę.
Pojedynek starych znajomych?
Na liście prezydenckich kandydatów nie może zabraknąć dwóch starych znajomych i tak naprawdę dziś faworytów (przejścia do drugiej tury) – Julii Timoszenko (Timoshenko) i obecnego Prezydenta Petra Poroszenko. Oboje są doświadczonymi politykami obecnymi na politycznej scenie Ukrainy już prawie ćwierć wieku. Julia (kobiety zawsze na przedzie) na dzień dzisiejszy prowadzi w sondażach, więc warto patrzeć na nią uważnie. Jej kariera to lustrzane odbicie ścieżki największego rywala, biznes przeplatany z polityką (była nawet premierem) i ocieranie się o transakcje czasami legalne, a czasami trochę „legalne inaczej”. Timoszenko związana jest z sektorem paliwowo-gazowym (jej były maż, z którym formalnie jest rozwiedziona handlował surowicami na największą skalę), a Julia wielokrotnie była oskarżana (a czasami nawet osadzana w więzieniu za rzekome machinacje przy kontraktach). Jednak wyjątkowa odporność, polityczny talent i zjawiskowa uroda pozwoliły jej na zebranie silnej grupy zwolenników – rodzaj żelaznego elektoratu. Poglądy Timoszenko (jeśli na Ukrainie i w ogóle dziś można mówić o jakiś poglądach polityków) to droga silnie europejska i (przynajmniej głoszona) chęć decentralizacji gospodarki (np. deklarowane niedawno rozwiązanie Naftogazu – rodzaju ukraińskiego quasi monopolisty). Julia ma oczywiście swoją partię, jest szefową partii „Ojcowizna” (Batkiwszczyzna) więc ma swoje silne struktury terenowe. To silne poparcie jest także i największą jej słabością, Julia przegrała poprzednie wybory kiedy wygrał właśnie Poroszenko w pierwszej turze (wówczas 52 % do 13 Julia), i teraz także ocenia się, że może osiągnąć lekko 20-30 %, ale następnie odbić się od szklanego sufitu i przegrać tak jak przegrała kilka razy w przeszłości, bo tak jak i są jej wielbiciele to też w równym a może i większym stopniu zacięci przeciwnicy. Problem, z którym trudno Juli się uporać to oczywiście zeznania majątkowe, szczególnie jej bliskiej rodziny, która ma różnego typu majątki w kraju i zagranicą oraz dziesiątki kont bankowych (zwłaszcza poza Ukrainą). Ale, co widać też po karierze Poroszenki, na Ukrainie polityków ocenia się inaczej i w przeciwieństwie do nas, bogactwo do końca nie przeszkadza, co może być właśnie związane z tymi SUV-ami na ulicach Kijowa i przekonaniem, że jak ktoś działa w polityce to bogaty być musi. Julia Tymoszenko dziś prowadzi w sondażach, ale nie jakoś spektakularnie – jeden z ostatnich mówi o ok. 13 % zdecydowanych zwolenników, ale wobec rozproszenia głosów na innych – na razie na czołówkę peletonu wystarczy. Z tyłu – ale dziś wcale nie na drugim, ale na bardziej odległym miejscu plasuje się obecny Prezydent Peter Poroszenko. Mimo wszystko oceniany jest jako zawodnik wagi najcięższej, bo bycie u władzy pomaga w kolejnych etapach kampanii.
Poroszenko analogicznie, to wytrwany i długoletni polityk w stylu ukraińskim (dyrektor, minister, przedsiębiorca i znowu minister a potem oligarcha) i jednocześnie biznesman – tu słynne są czekoladki produkowane w jego zakładach. Każdy taksówkarz wiozących Was z głównego kijowskiego lotniska do centrum, na pewno Wam tą fabrykę czekoladek pokaże. Z jednej strony, opadła już fala entuzjazmu po wydarzeniach kijowskiego Majdanu i poprzednich wyborach, a ocena Poroszenki przez większość jego rodaków jest bardzo niska (sondażowe poparcie koło 5-8 %) . Ale z drugiej strony, znowu silne struktury partyjne (Blok Petra Poroszenki), plus możliwość wpływania na struktury państwowe (co zawsze w wyborach pomaga) prawdopodobnie podciągnie notowania. Są jeszcze dwa kluczowe wydarzenia, które mogą zdecydować o przyszłości Ukrainy. Z jednej strony wciąż tlący się konflikt z Rosja i właściwie codzienne incydenty w rejonie zbuntowanych republik (wciąż giną ukraińscy żołnierze). Od czasu do czasu na Ukrainie wybuchają magazyny z amunicją (ostatnio wielki wybuch w Iczni), o co oskarża się na przemian dywersantów z Rosji jak i bałaganiarzy z ochrony. Konflikt może więc wybuchnąć na duża skalę, co oczywiście doleje żaru do patriotycznego ognia i może powodować skupienie się społeczeństwa wokół obecnego Prezydenta, a więc co skrajnie niebezpieczne , mały bałagan na granicy paradoksalnie działa na jego korzyść. Poroszenke widać więc w kanałach ukraińskiej telewizji bardzo często w mundurze polowym, pośród weteranów, rekrutów lub jednostek polowych. Drugim kluczowym czynnikiem jest narastający obecnie konflikt religijny, który zupełnie nie jest zrozumiały z naszej polskiej, rzymsko-katolickiej strony. Na Ukrainie zachodzi właśnie wielka rewolucja w kościele prawosławnym – oceniana jako największe wydarzenie od XVII wieku. Żeby to zrozumieć należy popatrzeć jak zorganizowany jest kościół prawosławny – to nie zorganizowana i dobrze uregulowana rzeka z centralną władzą papieża, jak w dobrze rozumianym przez większość Polaków katolicyzmie, ale raczej szerokie pole zalane przez strumyki osobnych, równoległych kościołów prawosławnych (lokalnych krajowych, tzw. auktokefalicznych), gdzie nominalny odpowiednich papieża – patriarcha Konstantynopola jest „pierwszym wśród równych”. Kluczowe jest właśnie określenie autokefaliczne czyli samodzielne, kanoniczne – zdolne do podejmowania decyzji zarówno formalnych, personalnych jak i w sprawie dogmatu wiary. Do tej pory na Ukrainie zwierzchność nad Kościołem miała Rosja i patriarcha Moskwy, a więc formalnie większość wierzących Ukraińców (ok. 50 %) chodziła do Moskiewskiego Kościoła Autokefalicznego, choć nie jest to takie proste, bo były jeszcze i odłamy ukraińskie – do tej pory formalnie nie-autokefalicznie oraz oczywiście greko-katolicy – w uproszczeniu odłam prawosławia podporządkowany papieżowi, którego znamy. Wojna z Rosją spowodowała erozję wpływów Kościoła formalnie podporządkowanego Rosji – część parafii zmieniała przynależność, ale i formalnie Ukraina wystąpiła do Konstantynopola o uznanie własnego, krajowego kościoła. Właśnie to się stało – Patriarchat Konstantynopola potwierdził procedurę uznania Autokefalicznego Kościoła Ukrainy, co formalnie daje pełną niezależność od Rosji i uznaje stojącego na jego czele Kijowskiego Patriarchę Filareta. Wszystko to było mało widziane i mało zrozumiałe z polskiego punktu widzenia, ale na tym obszarze jest rodzajem religijnej rewolucji (na miarę zmian z drugiej połowy XVII wieku, gdzie wystąpiły pierwsze próby autokefalii), a nawet rodzajem religijnej wojny. W tej chwili Prawosławny Kościół Moskiewski zrywa z Konstantynopolem (właśnie z uwagi na uznanie niezależnego kościoła Ukrainy), a pewnie i w samych ukraińskich parafiach wdziera się niepokój i niepewność. To kolejna możliwość bałaganu, tym razem na płaszczyźnie narodowo-religijnej, co znowu może wzmacniać Prezydenta, bo wokół niego skupiać się będą zaniepokojeni obywatele. Tak więc mamy i struktury centralne i pół-wojnę i jeszcze na dodatek religię. To wszystko sprawia, że Poroszenko należy bardzo poważnie traktować w nadchodzących wyborach.
Druga linia polityków?
Jak zwykle w wyborach pojawia się szansa na niezbędne pokazanie się wszystkich liderów politycznych, jak i nowych polityków będących na rosnącym trendzie. Startują więc liderzy wszystkich partii – Griszczenko (Gritsenko), Bojko (Boyko), obecny Premier Władymir Hrojsman (Groysman) jak i barwny przywódca Partii Radykalnej Oleh Laszko (Lyashko) – często pozujący do zdjęć w ludowej rubaszce i czasami w towarzystwie wideł. Jest też jeszcze i Wadim Rabinowicz i ostatnio dołączający do peletonu, burmistrz Lwowa Adrij Sadowy. Jak widać z polskiej perspektywy zarówno trudna jest dokładna transkrypcja nazwisk (zarówno polska jak i angielska nie oddaje niuansów ukraińskiej wymowy), jak i dokładne połapanie się jakie nurty polityczne i poglądy prezentują kolejni kandydaci. Cechą wspólną ich wszystkich jest poparcie jakiejś struktury (partia, organizacja, miasto) i próba zbudowania charyzmatycznego wizerunku. Wszyscy Ci kandydaci tworzą dość zwarty peleton z sondażowym poparciem 4-7 %, przez co scena polityczna na dziś jest mocno rozdrobniona. Nie wiadomo czy któremuś z nich uda się wyskoczyć wyżej i zacząć skupiać poparcie społeczeństwa, tak aby zagrozić starym kandydatom i próbować wejść do drugiej rundy. Zależy to też od zawarcia lokalnych sojuszy i wspólnym wystąpieniu – o tym mówi się co chwilę, aby tez za chwile się pokłócić i startować samodzielnie. Czas pokaże…
A może nowi ludowi kandydaci ….
Ukraina nie oparła się też nowemu trendowi, zalewającemu całą Europę, w tym Polskę, do pojawiania się nowych kandydatów dla odmiany nie mających wcześniej żadnych związków z polityką. Takim osobom potrzebna jest tylko wola, charyzma i najlepiej dobra rozpoznawalność – a więc mamy tu piosenkarzy i aktorów. Jednym z nich jest Świetosław Vakarczuk stosunkowo młody piosenkarz, lider zespołu „Okean Elzy”. Można go posłuchać na YouTube i przesłuchać całą dyskografię – moim zdaniem po pierwszym zainteresowaniu, gubimy się w nieco monotonnych i patetycznych pieśniach, ale Ukraińcy go uwielbiają. Vakarczuk uznawany jest za coś w rodzaju ikony i autentycznego barda narodowego, a przez niektórych też za sensownego, uczciwego człowieka – co akurat nie wróży dobrze w karierze politycznej. Drugim tego typu kandydatem jest Wladimir Zelenski – aktor – znany z ukraińskich komedii, podobnej klasy jak nasze oraz własnego programu satyrycznego 🙂 – studio Kwartał-95 też można obejrzeć sobie na YouTube, pod warunkiem, że w miarę rozumie się po rosyjsku lub ukraińsku, a przede wszystkim jeśli lubi się dość siermiężne kabarety klasy mniej więcej jak pokazywane i u nas w telewizji. Czy Ci kandydaci mają szanse ? Nie wiadomo – ale widać tendencję, że Ukraińcy też są zmęczeni „klasycznymi” politykami i chętnie sięgają po ludzi z mediów. W niektórych sondażach Zelenski jest nawet zaraz za Julią z 8% poparcia! Problemem tych kandydatów jest oczywiście brak struktur, bo rozpoznawalność mają już zapewnioną, na razie raczej traktowane jest to jako rozproszenie głosów pierwszej tury, aczkolwiek mówi się wiele o ich potencjalnych sojuszach z różnymi kandydatami z „drugiej linii”.
Czym to się wszystko skończy ?
Na razie można tylko stwierdzić, że „za cholerę nie wiadomo”. Kampania będzie barwna, a nawet momentami szalona, co dobrze oddaje ukraińską naturę. Jak wiadomo z historii czasami charyzmatyczni przywódcy umieli skrzyknąć tysiące oddanych zwolenników. Obecna ocena klasy politycznej na Ukrainie jest druzgocząca, szczególnie jeśli rozmawia się ze zwykłymi ludźmi. Im ktoś niżej w hierarchii ekonomicznej i dalej od Kijowa tym gorzej. Powszechne jest niestety zniechęcenie do efektów ostatniej rewolucji i rozgoryczenie ekonomią (oczywiście nie przez niektóre grupy Kijowian z SUV-ami). Najubożsi uważają ukraiński parlament za zgromadzenie złodziei i bandytów, którzy uzyskali mandaty dla immunitetu – pewnie utwierdza ich w tym ostatnia decyzja o braku pozbawiania immunitetu jednego z liderów partii, który oskarżany był o wielomiliardowe (w hrywnach) machinacje finansowe. Z drugiej strony nakłada się na wszystko kwestia wojny z Rosją i po trochu tendencji nacjonalistycznych i patriotycznych. Niewątpliwe jest, że nie ma poparcia dla jakiegokolwiek kandydata anty- niepodległościowego albo prorosyjskiego, Krym i zbuntowany Donbas odwrócił Ukrainę od Rosji na dziesięciolecia. Raczej cień wojny, cały czas wymiana ognia w Donbasie, blokady Morza Azowskiego i cała wspomniana kwestia religijna Autokefalicznego Patriarchatu Kijowa – mogą istotnie wpływać na nastroje społeczeństwa. Z jednej strony dla Polski – nieprawdopodobna zmiana geopolityki i pojawienie się potencjalnego politycznego sojusznika, oczywiście z całym bagażem problemów historycznych, politycznych i społecznościowych. Ale z drugiej strony spotykając miliony sympatycznych i naprawdę zaangażowanych ukraińskich pracowników w Polsce i licząc na szczęśliwe przejście wyborczych turbulencji (po obu stronach, bo na Ukrainie po prezydenckich będą także wybory parlamentarne jeszcze w 2019) – być może kiedyś będzie można mówić o wspólnych działaniach Polski i Ukrainy.
Jeden komentarz do “Ukraina na rozdrożu wyborów prezydenckich … I co z tego wynika…?”