Szum informacyjny po spotkaniu 22 października, uniemożliwił jakąkolwiek merytoryczną dyskusję. Jak zawsze słowo przeciwko słowu – w zależności od interpretacji był to wielki sukces lub wielka porażka. Po kilku dniach pojawiają się odpowiednie dokumenty, można je spokojnie przeczytać, aczkolwiek po przeczytaniu nie można być już takim spokojnym
To co zostało realnie przyjęte zawarte jest w dokumencie z sygnaturą EUCO 169/14, jako konkluzje przyjęte przez Radę Europejską i ten dokument jest dostępny m.in. tu (język polski) http://www.consilium.europa.eu/uedocs/cms_data/docs/pressdata/PL/ec/145432.pdf .
Co można wyczytać z oficjalnej wersji dokumentu i jakie są tego konsekwencje.
1. Ograniczenia emisji CO2
Cel emisyjny ograniczenia CO2 na 2030 w ogólnym dokumencie określono jako minus 40 % w stosunku do roku 1990. W rzeczywistości należy od razu czytać dalej, że cel jest rozłożony na sektory gospodarki objęte systemem handlu emisjami (ETS) i poza tym systemem i to w odniesieniu do roku 2005 (literalnie zapis „wyznaczony cel zostanie zrealizowany wspólnie przez UE w sposób najbardziej racjonalny pod względem kosztów, przy redukcji emisji do 2030 r. przez sektory objęte unijnym systemem handlu uprawnieniami do emisji (ETS) i nieobjęte tym systemem wynoszącej, odpowiednio, 43% i 30% w stosunku do roku 2005”). Energetyka polska wpada oczywiście pod ten najgorszy wskaźnik – 43 % i to na dodatek w stosunku do bazowego roku 2005 – co praktycznie oznacza podwojenie (i jeszcze trochę plus) naszego celu redukcyjnego w stosunku do roku 2020. Tu też jest ostre postawienie sprawy przez zapisanie (w pkt 2.3) dynamiki zmniejszania rocznych pułapów emisji po 2021 (będzie 2,2 % rocznie). To bardzo silny zapis, bo zdecydowanie pokazuje długoterminową strategię i w stosunku do wielu innych punktów jest określony jasnym wskaźnikiem (a nie jak wiele innych tzw. pobożnymi życzeniami i ogólnymi wyrazami o solidarności). Zrealizowanie tego celu wydaje się raczej niemożliwe bez dodatkowej rewizji planowanego miksu energetycznego do roku 2030. Zakłada on jeszcze większe cele redukcyjne i w takim przypadku prawie na pewno wprowadza do eksploatacji energetykę jądrową (i to w pełnym wymiarze tzn. do 6000 MW do 2030 najlepiej) i maksymalne, na jakie Polskę stać, inwestycje w sektor energetyki odnawialnej. Tu formalnie nie ma celu wyznaczonego na poziomie krajowym po 2020 i do roku 2030, ale limit ograniczeń CO2 i tak wymusza kolejne inwestycje odnawialne. Być może także układ cen pozwoleń emisyjnych połączony ze światową strukturą cen paliw może sprawić, że konkurencyjna stanie się energetyka gazowa.
Uzyskanie darmowych pozwoleń i możliwość złagodzenia dolegliwości dla Polski. Zapisany i mocno promowany w pierwszych informacjach, zestaw „pomocowy” w postaci puli darmowych pozwoleń emisyjnych CO2 jest w pkt 2.4 i 2.5. O tych punktach pozytywnie można powiedzieć że są, natomiast literalne czytanie zapisów już raczej nastrajają negatywnie. Po pierwsze komu darmowe pozwolenia będą się należeć ? Kryterium postawione na poziomie 60% PKB i to wg wskaźnika 2013 wyrażonego w Euro. Sięgam do danych w Internecie i tam (np. http://forsal.pl/galerie/712724,duze-zdjecie,1,eurostat_pkb_per_capita_polski_w_2012_r_wyniosl_66_proc_sredniej_ue.html ) ) wygląda na to, że jesteśmy na poziomie 65-68 % (wiec właściwie nie podlegamy), chyba że jest jakaś inna metodyka liczenia lub wewnętrznymi ustaleniami przy stolikach, Polska do pkt 2.4 -5 się zakwalifikuje. Jeśli tego warunku nie spełnimy – to sytuacja w naszym wypadku jest krytyczna.
Zakładając, że jednak mamy poniżej 60% PKB – możemy liczyć na 40 % darmowych emisji. Abstrahuje od tego, w jaki sposób może zostać nam to przyznane i na jakich warunkach – odsyłam np. do reguł derogacji – darmowych emisji, które otrzymaliśmy w obecnym okresie do 2020 , gdzie na dziś pewnie byłoby ok 70% ale w okolicach 2019 już prawie 0%. Czy będzie to opłacalne i w jaki sposób wpłynie na koszty energii zależne jest od ścieżki cenowej certyfikatów w horyzoncie 2020-2030 (nieprzewidywalne). Robiąc symulację z dzisiejszymi cenami (6-7 Euro za tonę) wydaje się, że koszty pakietów klimatycznych są bezproblemowe. Zwiększając cenę w kolejnych latach stajemy przed zadaniem gimnazjalisty – czy lepiej byłoby płacić za wszystko 7 Euro za tonę, czy też dostać 40 % darmowo, a za resztę płacić … no właśnie 15 czy 30 euro, a może nawet 45 lub 60? Wszystko oczywiście zależy także od globalnego zapotrzebowania na energię, jeśli pułapy nie będą się zwiększać tylko się zmniejszają. Jeśli będziemy konsumowali znacząco więcej energii – to już podwójny problem – pułapy zostają, produkcja – a więc emisja rośnie. Realistycznie należy spodziewać się cen na poziomie minimum 15 euro za tonę (to raczej optymistyczny scenariusz po 2020) i wobec tego odpowiednich obciążeń, na razie do 2020 mało bolesnych, a potem rosnących raczej nie liniowo, ale tak jak funkcja kwadratowa. Stąd prosty efekt dla energetyki węglowej, mamy w obecnym momencie ostatni okres budowy naszych nowych bloków (wszystkie nowe projekty inwestycyjne właściwie nie mogą być przyjęte do realizacji przy tak dużym ryzyku związanym z kosztami emisji CO2 w przyszłości) , w dekadzie po 2020, źródła węglowe będą stopniowo tracić konkurencyjność w związku ze wzrastającymi obciążeniami (tu też ważnym elementem jest cena węgla, która na razie spada, więc teoretycznie pomaga opłacalności)
Może wiec dostaniemy dodatkowe środki na inwestycje (pkt 2.6 i 2.7). Pierwszy dotyczy dofinansowania projektów na wychwyt i składowanie dwutlenku węgla, do których jestem sceptycznie nastawiony technicznie, bo pomimo pobożnych życzeń, w tych technologiach (przynajmniej dla elektrowni węglowych) nie da się zaprzeczyć pewnym prawom fizycznym i nagle zrobić coś efektywnego i dobrze działającego bez sfaulowania prawa zachowania energii. Może wiec paragraf 2.7 gdzie (znowu tylko dla krajów poniżej 60 % PKB na mieszkańca) jest taki zagwarantowany wabik w postaci dofinansowania ze specjalnego funduszu. Znowu literalnie czytanie nie nastraja optymistycznie. Po pierwsze podane symulacje mówią wartości 7,5 mld PLN dla Polski – to naprawdę mało istotne pieniądze w globalnych inwestycjach energetycznych (to tak więcej niż koszt jednego bloku energetyczny w Kozienicach a mniej niż dwa bloki w Opolu). Tak naprawdę to jeszcze gorzej – nie ma mowy o gwarantowaniu pieniędzy dla danego kraju i danej inwestycji. Jest natomiast zapis, że „wpływy z rezerwy będą wykorzystywane do zwiększenia efektywności energetycznej i do modernizacji systemów energetycznych tych państw członkowskich, tak by ich obywatele mogli korzystać z czystszej i bezpiecznej energii po przystępnej cenie”. Tłumacząc na normalny język można zrozumieć, że będą dofinansowane inwestycje w energetykę odnawialną i to jeszcze chyba niekoniecznie jako dofinansowanie, a raczej jako … kredyt – bo czytając jeszcze dalej widać, że to będzie raczej fundusz zarządzany przez EBI (Europejski Bank Inwestycyjny), a jak znamy banki to one raczej nie dają pieniędzy za darmo tylko w kredycie i z odsetkami.
Tak naprawdę możemy więc finalnie liczyć (na pewno) na pkt 2.8 „w celu zapewnienia solidarności, wzrostu i połączeń międzysystemowych 10% uprawnień EU ETS, które państwa członkowskie mają zbyć na aukcji, zostanie rozdzielonych między te państwa, których PKB na mieszkańca nie przekroczył 90% średniej UE (w roku 2013)” – znowu tłumacząc na ludzkie – pewna część puli zostanie przekazana m.in. dla nas, ale za to należy inwestować w połączenia międzysystemowe dla globalnego rynku energii w Europie (po co ten rynek w dalszej części)
Dla równowagi żeby było się z czegoś cieszyć – nie widzę w zapisach proponowanego wcześniej funduszu stabilizacyjnego – który miał wyciągać pozwolenia CO2 z rynku, aby trzymać ich cenę. Powinniśmy wiec liczyć na korzystny zbieg okoliczności, że tak naprawdę zapotrzebowanie na energię w Europie będzie ciągle maleć ponad prognozę – aczkolwiek to będzie jednocześnie znaczyć, że wyprowadzimy już cały przemysł z UE do Indii i Chin.
2. Rola energetyki odnawialnej
Postanowienia ostatnie są dokładnie zgodne z planowanymi i wprowadzają 27 % -centowy cel (co najmniej bo można nawet więcej w przyszłości). Cel jest określany na poziomie całej Unii Europejskiej bez poszczególnych celów krajowych (nie ma obligatoryjnego poziomu produkcji w danym kraju). Są za to znowu zapisy mocno niebezpieczne jak np. „Aby zrealizować ten cel, państwa członkowskie będą wnosić stosowne wkłady w związku z koniecznością wspólnego osiągnięcia unijnego celu, ale nie będą pozbawione możliwości ustalenia własnych ambitniejszych celów krajowych i ich propagowania, zgodnie z wytycznymi dotyczącymi pomocy państwa, a także przy uwzględnieniu ich stopnia zintegrowania w ramach wewnętrznego rynku energii” – co nawet bez zbytniej podejrzliwości można zinterpretować jako działanie w kierunku, ze kraje które mogą produkować energie odnawialna niech robią tyle ile mogą a za to tą energie wpuści się w wewnętrzny rynek energii i być może za chwile zmusi wszystkich do obowiązkowych zakupów (np. na poziomie tych 27 a może nawet ambitniejszych 30 %). Warto bowiem doczytać kolejne zdanie „Integracja rosnących poziomów energii ze źródeł odnawialnych o nieprzewidywalnej charakterystyce produkcji wymaga wewnętrznego rynku energii, który jest w większym stopniu wzajemnie połączony, oraz odpowiednich rezerw, które powinny być koordynowane w razie potrzeby na szczeblu regionalnym” – a wiec literalnie ze energię odnawialną będziemy sprzedawać na wspólnym, wewnętrznym rynku europejskim , a koordynować (czyli ile i jak sprzedawać) decydować odgórnie.
3. Efektywność energetyczna
Znowu zgodnie z przewidywaniami postawiono cel na 27 % na poziomie całej Unii. Zapisy moim zdaniem nie są jasne, bo co dokładnie rozumiemy za poprawę efektywności, w odniesieniu do jakich wartości itp., natomiast w jasny sposób otwarty jest kolejny front dodatkowych obciążeń wybranych kawałków przemysłu i wybranych kawałków energetyki np. przez coś takiego „Zostanie on osiągnięty w sposób racjonalny kosztowo i będzie w pełni respektować skuteczność systemu ETS w przyczynianiu się do realizacji ogólnych celów dotyczących klimatu´. Konia z rzędem temu kto zrozumie o co tu chodzi, znowu można obawiać się np. kolejnych ingerencji w ETS (a wiec podnoszenia cen uprawnień do emisji CO2) tym razem z flanki efektywności.
4. Wspólny rynek energii
„Rada Europejska zwróciła uwagę na to, że w pełni funkcjonujący i połączony wewnętrzny rynek energii ma podstawowe znaczenie” – zdanie mówi samo za siebie. W całej układance ten wewnętrzny rynek ma właśnie kluczowe znaczenie, bo miedzy innymi umożliwia swobodny przepływ nadwyżek produkcji energii odnawialnej. Dalej w tym paragrafie (4) znaleźć można nacisk na zwiększenie połączeń transgranicznych (pomiędzy krajami) i tu też warto sobie przypomnieć ze przecież mają być na to pieniądze (były z paragrafu 2.8 dla tych krajów z PKB poniżej 90%)
5. Bezpieczeństwo energetyczne
Ponad półtorej strony poświęcono zagadnieniu bezpieczeństwa energetycznego, które jak wiadomo jest nie tyle ważne co właściwie krytyczne. Niestety w stosunku do innych paragrafów i postanowień, tu raczej pisano w sposób który zalecał kiedyś Napoleon o konstytucji (piszcie długo i niejasno). Jeśli chodzi o konkrety można zacytować jedynie „ Rada Europejska powróci do kwestii bezpieczeństwa energetycznego w 2015 r., by ocenić poczynione postępy”
Czytamy wiec dokumenty po spotkaniach, ustaleniach i konkluzjach mając jednakże nadzieje, że będzie dobra pogoda i może da się przejść na spacer dla zachowania zdrowia …… ze spokojem czekając na kolejny szczyt klimatyczny w Paryżu (2015, kraj gdzie dominująca jest energetyka jądrowa bez emisji CO2) i wierząc w jeden z paragrafów „wszystkie państwa członkowskie będą uczestniczyć w tych staraniach, dbając o równowagę między względami sprawiedliwości i solidarności” ….
Jeden komentarz do “Unijny szczyt i nowe cele klimatyczne … warto przeczytać końcowe dokumenty”