Już niedługo nikt nie będzie pisał i czytał blogów, świat można będzie oglądać oczami innych
Soap opery i tasiemcowe seriale są podstawą obecnej rozrywki. Najważniejsze jest to, żeby coś się działo, było kręcone szybko, a przede wszystkim tanim kosztem. Nieuchronny trend w kierunku produktu jednorazowego , wyrzucanego natychmiast po spożyciu. Jest tanie i szybkie, na pewno nie da się oglądać dwa razy , ale spełnia swoją funkcję. Kiedyś przeczytałem, że 18 odcinków Hansa Klossa („Stawka większa niż życie”) kręcono przez bite 18 miesięcy, starannie dobierając rekwizyty i aktorów (choć i tak zdarzało się że niemiecki porucznik von Vorman był wcześniej angielskim kapitanem służb wywiadowczych). Obecnie za te środki i przede wszystkim czas zdjęciowy, można pewnie nakręcić z 300 odcinków czegoś na M, L , K czy jakiegoś innego zapełniacza. Ponieważ nigdy dosyć obniżki kosztów, ostatnio w telewizji królują programy z historiami „jak w naturze”, gdzie grają aktorzy (?), a raczej osoby, które chcą udawać że są aktorami , bo trafili na plan jako kierowca, bileter lub recepcjonistka. Mamy więc do czynienia z dramatycznymi historiami (chyba „Dlaczego ja”) gdzie ktoś gra wymyśloną, ale niby własną historię (i potem mówi do kamery co czuje) lub na okrągło używa się pokój w hotelu na Kanarach („Pamiętnik z wakacji”) wymieniając tylko kolejne dziewczyny w kostiumach kąpielowych przeżywających dramaty towarzysko-miłosne na przemian z ludźmi w średnim wieku przeżywającymi dramaty miłosno-towarzyskie. Wszystkie te produkcje łączy optymalizacja kosztów, nie wiem ile zarabia aktor (?) w tych serialach, pewnie wyżywienie i pobyt na plaży. To genialny wynalazek zresztą twórczo rozwijający koncepcje Big Brother – po co komuś płacić, jeśli ludzie za darmo chcą pokazać się na ekranie.
Teraz pojawiają się gadżety, które chyba zaraz zrewolucjonizują przemysł telewizyjno-internetowy. Są już okulary AR (np. Google Project Glass). Założone na nos pozwalają na wykorzystanie najnowszych technik IT. Z jednej strony ma to pewnie dawać możliwości jak z kultowego filmu „Terminator” – gdzie Schwarzenegger ścigając nadzieję ludzkości na wygranie wojny z maszynami, miał podgląd odległości, mapy, kierunków i miliona innych rzeczy na wyświetlaczu nakładającym się na obraz rzeczywisty. To super pomysł, bo będzie można połączyć Internet ze światem realnym, za chwile ściągając do siebie wszystkie informacje i na pewno nie gubiąc się w żadnym mieście. Ale pomoc „dla siebie” w nowych „googlach” to nie wszystko. Można przecież nimi robić zdjęcia tego co widzimy, a za chwilę …. transmitować na świat – całe nasze życie. Dlaczego nie wykorzystać miniaturowych kamer i transmisji strumieniowej – Internet będzie widział świat naszymi oczami. To już nie blog ani luźne dywagacje, to nasze oczy, nasze słowa i nasze ruchy w trybie on-line. Znając ludzi – będą się prześcigając w popularności swoich stron, które pokażą obraz z ich okularów jak rano wstają, myją zęby (lub nie), robią śniadanie, pracują , kłócą się , podkładają świnie , potem piją po pracy, tańczą w nocnych klubach i kochają się z przygodnymi partnerkami i partnerami. Uwielbiamy oglądać życie i problemy innych, a im bardziej drastyczny, erotyczny i przekraczający granice dobrego smaku – tym słupek oglądalności wyższy a ilość Like It wielocyfrowa. Niedługo reality TV będzie więc passe … a reality life można będzie śledzić na milionie internetowych stron – pewnie tylko z boku pojawią się komercyjne banery lub reklamowe wstawki. Nie można zatrzymać postępu … ale ja chyba jednak zatrzymam się wyłącznie na etapie bloga …..