Dni z długim weekendem przyniosły problem chorobowy. Jeden z członków mojej rodziny potrzebował pilnie pomocy, stan wyglądał na ciężki. Dodatkowo martwiło nas, że przecież najpierw weekend, a potem zaraz narodowe święto. Z duszą na ramieniu pojechaliśmy na badania … a tu wszystko okazało się wspaniałe.
Doskonałe wyposażenie gabinetu i wiele nowoczesnych urządzeń. Zaangażowany lekarz kierujący od razu na zaawansowane USG. Natychmiastowe pobranie krwi i wszystkie badania, jakie tylko były możliwe i już po kilku godzinach przesłane na pocztę elektroniczną. Niezbędna operacja, ale od razu jest ona umówiona na poniedziałek (pomiędzy świętami) i wszystko będzie przygotowane. Przed samym zabiegiem długa rozmowa i jasno pokazane zagrożenia i wszystkie możliwości. Pełne zrozumienie do pytań i jednocześnie prawdziwe współczucie i troska o pacjenta. Potem sam zabieg i od razu wszystkie informacje od lekarza prowadzącego. Trzeba co prawda kolejnego przeglądu oraz dodatkowych zastrzyków, a jest narodowe święto, ale są lecznice otwarte 24h i tam pomimo wolnego dnia, też wszyscy uśmiechnięci i przyjaźni. Lekarz nawet na wszelki wypadek trzyma w pogotowiu możliwość wykonania transfuzji i okazuje się, że na życzenie, dowóz krwi nie trwa więcej niż pół godziny. W takiej atmosferze i przy takiej opiece, powoli wszystko wraca do normy i nasz drogi Deni, po skomplikowanej operacji usunięcia śledziony wydaje się że wraca do zdrowia.
Tak, to zachorował poważnie nasz pies. Okazuje się, że opieka weterynaryjna, pomimo przecież braku centralnego ubezpieczenia, NFZ, rozliczeń i kontraktów, planów strategicznych i zaangażowanych ministerstw, daje sobie radę. Czyste przychodnie, relatywnie brak kolejek, opieka 24-godzinna i najnowsze urządzenia badawcze dla lekarzy. Jak oni sobie radzą , a przy okazji są mili, przyjaźni , współczujący i naprawdę zaangażowani w leczenie swoich pacjentów. Może zamiast kolejnych planów naprawczych i radosnych obietnic, warto popatrzeć o co tam chodzi i zaadoptować najlepsze wzorce. Ja na pewno jeśli zachoruje to poproszę żeby mnie potraktować … jak psa.
Calkowicie potwierdzam. Wielokrotnie przezylismy takie sytuacje z naszymi czlonkami rodziny
(pies i 3 koty). Tak moze byloby w „ludzkie” opiece zdrowotnej. Ale niestety jest pozostala ona socjalistyczna ( moze dokladniej -stala sie wlasnoscia ordynatorow).
I tym samym nie ma sumy, ktorej nie jest w stanie zmarnowac. Wszyscy to wiedza, ale nikt tego
podobnie jak gornictwa nie ruszy.