Zazwyczaj łatwo pisze się strategię, a trudniej się ją realizuje. Ze strategiami energetycznymi było w Polsce do tej pory prosto – pojawiały się bowiem Polityki Energetyczne z horyzontem 20 i 30 letnim zarówno w roku 1990 jak i 1995, 2000, 2002, 2005, 2006, 2008, i 2010. Z samą realizacją może było ciężej, ale dokumenty powstawały. W obecnych ciekawych czasach problem jest już na etapie samego opracowywania strategii, bo była zaplanowana na rok 2014 (odbyły się nawet szybkie letnie konsultacje i nieśmiało podano pierwsze daty), ale potem minął nowy rok i pierwszy kwartał i wreszcie pojawiła się zapowiedź, że jednak polityki energetycznej doczekamy się… na koniec 2015 roku.
Zapowiedź niesie ze sobą przekaz podprogowy, że lepiej nie ujawniać polityki energetycznej w najbliższym czasie (rok wyborczy), że w końcu nie wiadomo kto będzie taką politykę firmował na koniec roku (rok wyborczy), a finalnie i otwarcie – że nie można zaplanować PEP bez finalnej decyzji dotyczącej europejskiego Pakietu Klimatycznego (grudzień 2015). Jest to bowiem tak naprawdę skrzyżowanie dróg, a paryskie negocjacje i następnie trudna decyzja Polski– co dalej – naturalnie wepchnie nas w jedną z dróg strategii energetycznej.
O tym że lepiej dziś otwarcie nie dyskutować wiedzą chyba wszyscy na rynku, bo same decyzje są bardzo trudne, a efekt dla kraju i społeczeństwa jest zawsze bolesny. Że tak naprawdę do końca nie wiadomo na co się zdecydować– Pakiet Klimatyczny i jaką przyjąć wobec niego strategię (dostosować się, nie dostosować, zapomnieć ?) Jak prowadzić dalszą odbudowę mocy wytwórczych (np. bo wycofywanie starych jednostek z uwagi na ograniczenia emisji NOx i SO2 – przesunięte na 2019)? Czy uruchomić czy zatrzymać program jądrowy. Jak modernizować górnictwo węgla kamiennego? Czy planować nowe odkrywki węgla brunatnego (po 2025). I wreszcie chyba– jak oficjalnie przygotować społeczeństwo na to co nas energetycznie czeka, a niektóre grupy pracownicze na nieuchronną zmianę zawodu?
Nie znając niuansów i prawniczych kruczków regulacji unijnych trudno powiedzieć na ile jest możliwe całkowity wyjście z obszaru Pakietu Klimatycznego UE (opt –out). Jednak coraz częściej pojawiające się tego typu sugestie pokazują, że w niektórych analizach może być to możliwe i wobec tego alternatywnym rozwiązaniem jest po prostu wyjście. Teoretycznie, klauzula opt – out daje członkowi UE możliwość wyłączenia z obowiązku wypełnienia części wymogów prawa unijnego wobec czego państwo członkowskie, które z określonych powodów nie chce brać udziału w działaniach objętych uregulowaniami traktatowymi, może to zgłosić jako opcję opt – out. Korzystała z tego zarówno Wielka Brytania jak i Dania choćby w zakresie Traktatu z Maastricht i jakoś dalej w Unii te kraje funkcjonują. Opt-out zaczyna pojawiać się coraz bardziej praktycznie, ponieważ staje się też jasne, że Pakiet Klimatyczny i coś co nazywa się europejską polityką energetyczną – zdecydowanie skręca w stronę daleką od naszych oczekiwań (my – bezpieczeństwo energetyczne) i na sztandary wprowadza dekarbonizację (a wiec eliminację węgla – przynajmniej kamiennego z sektora energetycznego) oraz coraz ambitniejsze zadania dla energetyki odnawialnej, za chwilę nawet kosztem obligatoryjnych zakupów na wspólnym europejskim rynku. O ile patrząc na zapisy i zobowiązania z perspektywy roku 2015 można udawać, że nic się nie stało, to za chwile wypełnianie literalnych zapisów w momencie zaciskania się pętli coraz mniejszych dozwolonych emisji i wyższych opłat za CO2 może po prostu skończyć się falą kolejnego exodusu przemysłu z naszego kraju, niezależnie od optymistycznych wizji reindustrializacji Europy. Z każdym krokiem bliżej 2020 i jeśli Europa będzie dalej kontynuowała swoją nadrzędną wizję energetyczną (a na to wygląda), to samej Polsce coraz trudniej będzie się w niej zmieścić a więc każdemu potencjalnemu rządowi, podejmować niepopularne decyzje.
Tak więc PEP 2050 jeśli ma być realistyczny – w pierwszym kroku powinien zdecydować czy Polska przyjmuje (z cała konsekwencją) europejskie regulacje i dostosuje do tego swój mix energetyczny czy też to odrzuci (również z cała konsekwencją) i będzie realizować własną drogę. Tak naprawdę wszystkie wcześniejsze próby skonstruowania PEP 2050 polegały na próbie pogodzenia „ognia z wodą” przy minimalnej ilości generowanej pary – czyli jednocześnie i przyjęcie europejskich regulacji, ale i jednocześnie odsunięcie konsekwencji dla polskiej energetyki i przemysłu – co może da się zrobić do roku 2020, ale już nie dalej.
Tabela poniżej w uproszczony sposób pokazuje konsekwencje dla danej wybranej strategii:
Pakiet Klimatyczny wg założeń UE | Opt-out dla Polski |
Energy mix 2030 (zakładając stałe zapotrzebowanie na energie elektryczną – wzrost konsumpcji, ale i większą energooszczędność – redukujące się wzajemnie)
OZE – 27 % Węgiel max – 55-60 % Gaz + ew. nuclear – 13-18 % Zakładane, że europejskie regulacje wg założeń doprowadzają do obligatoryjnego zwiększenia produkcji z OZE (zasoby własne lub europejskie), a jednocześnie konieczne jest zwiększanie udziału mniej emisyjnych źródeł (gaz) dla wypełnienia celów redukcji CO2 (40 % od 2005), energetyka jądrowa jeśli program finalnie wdrożony daje pierwsze rezultaty pod koniec dekady 2020-2030. To skutkuje obniżeniem udziału węgla w energetyce z obecnych 88% do 55-60% i następnie dalej. Jest to wariant najbardziej podobny do zakładanego w pierwszych wersjach PEP 2050 wariantu „zrównoważonego” aczkolwiek wymaga więcej OZE i bardzo duże wysiłki inwestycyjne – polską energetykę musimy zbudować prawie od nowa. |
Energy mix 2030 (zakładając modernizację sektora i próbę podążania za celami UE, ale w mniej ambitny, własny sposób)
OZE – 15 % Węgiel min – 75% Gaz + ew. nuclear – 10 % Zakładany ciągły, ale umiarkowany postęp we wprowadzaniu OZE oraz zwiększający się udział gazu przy bardzo prawdopodobnej rezygnacji z programu atomowego. W rezultacie spadek udziału węgla jest znacznie mniejszy, ale też z kolei powstaje pytanie czy nie należy uruchamiać nowych odkrywek węgla brunatnego – wyczerpywanie się podkładów do 2050. To jest z kolei wariant „ węglowy”, który przemykał się gdzieś w pierwszych propozycjach lub dawnych dyskusjach PEP 2050, a tak naprawdę był propozycją w miarę zachowania status quo z minimalizacją wydatków tylko dla utrzymania poziomów wytwarzania. |
Efekty uboczne
|
Efekty uboczne
|
Plusy
|
Plusy
|
Minusy
|
Minusy
|
Żadnego dobrego rozwiązania nie ma i nikt najmądrzejszy nie wymyśli super fajnej, bezbolesnej strategii (no może poza „meteorytami” – politykami którzy umieją dobrze obiecywać i wymyślać kolejne dotacje dla prosumentów). Patrząc na procenty w energy mix, może się wydawać, że różnice są niewielkie, ale z punktu widzenia technicznego to dwa zupełnie różne scenariusze i nie da się znaleźć niczego pośrodku. Scenariusz z Pakietem Klimatycznym może być tylko ostrzejszy – jeszcze wyższe ceny certyfikatów CO2 i kolejne wyższe cele generacji energii z OZE, przy możliwym też zwiększaniu corocznej konsumpcji energii – jeszcze trudniejsze do osiągnięcia technicznie lub również okupione bardzo kosztownym importem energii lub certyfikatów z zagranicy. Z kolei zapomnienie o europejskich regulacjach, może prowadzić do braku zainteresowania modernizacją i utrzymaniem lobby węglowego i jak było już wiele razy w przeszłości – brakiem zmian. Tak wiec – niezależnie kto będzie odpowiedzialny za końcowe opracowanie i opublikowanie PEP 2050, jego konsekwencje będą trudne i bolesne. Dlatego też paradoksalnie, pozytywne jest to, że energetyka schodzi z linii dyskusji wyborczych i politycznego przeciągania liny. Niezależnie od siły politycznej jaka będzie u steru Polski w kolejnych latach – problemy będą te same i trzeba będzie je w końcu rozwiązać. Dlatego jak zawsze powtarzam – marzy mi się coś w rodzaju opt-out energetyki z dyskusji politycznych i przyjęcie, że PEP 2030 czy 2050 będzie dla wszystkich polityków taki sam, i że być może jutro będzie trzeba znaleźć się po drugiej stronie barykady i albo powstrzymać się z krytyką albo samemu zdecydować o rozwiązaniu problemów, które łatwo było krytykować z boku. Najgorsze jednak co może się stać… to pomysł który zawsze przychodzi najłatwiej …czyli jak mawiała Scarlett O’Hara „Pomyślę o tym jutro” – a więc dalsza kombinacja tych dwóch sprzecznych strategii – z jednej strony podpisujemy unijne zobowiązania, ale z drugiej unikamy przygotowania polskiej energetyki do ich wykonania, a samym pracownikom sektora i użytkownikom końcowym płacącym za energię, mówimy, że nic się nie stanie. O ile w perspektywie roku wyborczego, nawet kwartał wydaje się długim okresem to nagle może się okazać, że minie lat 3 a nawet 5 i wtedy będziemy musieli reagować w pośpiechu. I aby nie stało się tak jak parafrazując stary kawał z lat komunistycznych „Przed wojną (obecnie przed Pakietem Klimatycznym) staliśmy nad przepaścią, ale teraz zrobiliśmy wielki krok naprzód” …