Wojna Putina w Ukrainie zmieniła całkowicie sytuację energetyczną na świecie i wymusiła strategiczne zmiany w polskim sektorze. Oczywista jest konieczność szybkiego reagowania i szereg decyzji ministerialnych – dobrze więc, że coś się dzieje. Kilka dni temu pojawiły się oficjalnie przyjęte przez Radę Ministrów „Założenia do zmiany Polityki Energetycznej Polski 2040″, które mają być podstawą kolejnych (miejmy nadzieję szybkich) decyzji.
Przy dalszej eskalacji konfliktu, co jest bardzo prawdopodobne, cała Europa staje w obliczu konieczności gwałtownych zakupów, skąd wziąć tyle LNG i po jakiej cenie oraz jak go wtłoczyć w europejskie systemy. Mam nadzieję, że z jednej strony mamy maksymalnie zakontraktowane dostawy, a z drugiej szybko negocjujemy wspólnie z Unią politykę zakupową dla wszystkich krajów. Jeśli wspominamy o FSRU w zatoce Gdańskiej („przyspieszona zostanie rozbudowa” – tak wspomina dokument) – to który będzie to konkretnie rok? W tym miejscu należy postawić również pytanie, czy jest możliwe już zamawianie terminalu lub jego leasingowanie i czy są kontrakty zakupowe? W kolejnym puzzlu układanki nie wolno zapominać o Baltic Pipe i jego terminowym dokończeniu – a są tam kluczowe elementy infrastruktury (nie sam gazociąg podmorski, ale lądowe przejęcie gazu do sieci przesyłowej) gdzie inwestycje jeszcze nie ruszyły i grożą opóźnieniem całej inwestycji i zablokowaniem wprowadzeniem alternatywnego gazu do sieci.
Układanka gazowa jest kluczowa, bo determinuje kwestię zmian miksu energetycznego i terminarza inwestycji w nowe elektrownie. Wobec wojny Putina przesuwa się i rozsypuje koncepcja gazu jako paliwa przejściowego, bo ograniczenie w możliwych (nie rosyjskich) dostawach błękitnego paliwa jest nadrzędne dla całego rynku europejskiego. Oczywiście węgiel otrzymuje rodzaj „przedłużonej kroplówki” i dłuższych okresów pracy – na pewno nawet do 2040 roku dla ostatnio zbudowanych bloków i pewnie nowej roli jako jednostki szczytowej dla starszych bloków (np. kontynuacja 200+). Ale sama modernizacja w kierunku gazowym, szczególnie polskiego ciepłownictwa jest dalej niezbędna, choćby z uwagi na perspektywiczny kierunek końcowego przejścia na wodór za 10-15 lat. Ale dopóki nie znamy perspektywy rynku gazu, który w najbliższych latach będzie „jechał na krawędzi”, dopóki nie pojawi się nowa stabilizacja z innymi kierunkami dostaw i nowym realnym poziomem cen, trudno stworzyć realistyczny plan i konkretne terminy modernizacji, bo cały czas będziemy żyć w obliczu walki o wypełnienie dostaw. Spowolnienie inwestycji gazowych i „czasowe zezwolenie na węgiel” też nie może doprowadzić do ślepego zaułka, czyli ponownego oparcia się o węgiel, którego jak widać nie ma w Polsce w przyszłości, bo też musimy go importować.