Europejska polityka klimatyczna nabrała tempa i w ostatnim czasie wprowadziła nowy cel – „neutralność klimatyczną”. Pomijając mistrzostwo sformułowań lobbystycznych -w końcu neutralność kojarzy się z czymś dobrym, mało agresywnym i właściwie nieprzynoszącym żadnych złych skutków – warto zobaczyć kolejną odsłonę strategii klimatycznej w Europie.
Na ostatnim szczycie UE, Polska została zaskoczona propozycją aby natychmiast przyjąć taką deklarację „neutralności klimatycznej” do roku 2050. Korzystając z nielicznych możliwości weta, Polska zablokowała tę propozycję (do Polski przełączyły się Czechy, Węgry i Estonia). Znamienne było stanowisko Niemiec, dla których taka deklaracja stawia prawdopodobnie cele sprzeczne do wykonania w obecnej wersji niemieckiego Energiewende (m.in. połączenie obniżenia emisji CO2 z programem zamykania energetyki jądrowej), ale wydaje się, że Kanclerz Merkel widząc wyniki wyborcze Partii Zielonych i nastrój społeczny niemieckich wyborców, łatwo przeszła na stronę „neutralności” wiedząc, że i tak Polska będzie wetować i blokować propozycję. Jednak cały nastrój większości społeczeństw UE jest mocno proekologiczny, a zmiany klimatyczne stają się podstawowym paliwem wielu partii politycznych – a więc „neutralność klimatyczna” będzie forsowana ponownie – nawet bardzo szybko.
„Premier Finlandii Antti Rinne zapowiedział w środę w Helsinkach, że chce, by w czasie prezydencji jego kraju, czyli w ciągu najbliższych sześciu miesięcy, UE zobowiązała się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r.” – to ewidentna zapowiedź, że albo znajdziemy jakiś pomysł na dołączenie się do nowej odmiany europejskiej strategii (niezależnie od tego czy jest ona w jakikolwiek sposób wykonywalna czy też nawet w ogóle ma większy sens) czy też zostaniemy zepchnięci do narożnika i ustawieni w pozycji „jedynego hamulcowego” (bardzo prawdopodobne jest, że w kolejnym głosowaniu Polska będzie wetować wyłącznie sama – inne państwa nie będą musiały się narażać wiedząc, że my i tak będziemy przeciw). Problem jest chyba powoli widoczny także w naszych kręgach politycznych i ostatnie wypowiedzi Premiera „Nie chcemy uciekać i nie uciekamy od wielkiej transformacji polskiej energetyki – podkreślił w poniedziałek w Gdyni premier Mateusz Morawiecki” – pokazują, że Polska dramatycznie poszukuje jakiegoś wyjścia z tej matni i wie, że wcześniej czy później musi jakoś się pod „neutralnością” podpisać – tylko konieczne jest przy okazji uzyskanie twardych zapisów łagodzących uderzenie w polską ekonomię. Akurat na tym etapie uważam, że blokowanie „neutralności” jest niezbędne, ale też, że jest możliwe tylko krótkoterminowo i trzeba bardzo usilnie negocjować i lobbować. Do tego też potrzebny jest konsensus wszystkich sił politycznych – a tu niestety gorzej, bo kolejne wybory sprzyjają szybkim wypowiedziom telewizji i szybkim koncepcjom jak to się polską energetykę zmodernizuje, a „neutralność” jak nam w tym pomoże – warto popatrzeć co tak naprawdę ta „neutralność” dla nas znaczy.
Co tak naprawdę znaczy „neutralność klimatyczna UE do 2050”?
Polecam wszystkim politykom przeanalizować wykres – dostępny np. tutaj . Eleganckie sformułowania „neutralność” niosą za sobą realne i często brutalne gospodarczo zobowiązania dla państw wdrażających taką politykę (wykres zaczerpnięty z dokumentu powyżej).
To wykres przekładający wcześniejsze pomysły (COP 21 Paryż) o ograniczeniu średniej temperatury globu na emisję CO2, właśnie w kierunku neutralności klimatycznej w 2050. Widać bardzo agresywne spadki emisyjności ze wszystkich sektorów, a szczególnie istotne jest żółte pole (power – energetyka) – to założenie do emisji CO2 w europejskiej energetyce – ma już w okolicach 2040 osiągnąć właściwie zero. W dokumencie jest jeszcze bardziej literalnie, że elektrownie spalające paliwa kopalne – co w europejskim rozumieniu lobbystów raczej znaczy tylko węgiel, a nie węgiel i gaz mają po roku 2040 pracować wyłącznie z systemami CCS.
Poniżej tabela przedstawiająca w najprostszy sposób politykę „neutralności” wraz z innymi koncepcjami klimatycznymi oraz w skrócie co można z tym zrobić.
Potencjalne problemy dla Polski | Zagrożenia i co można zrobić ? / jak negocjować ? |
Zwiększenie celów obniżenia emisji CO2 (sektor energetyki i inne) – w chwili obecnej ETS to minus 43% (w porównaniu do 2005)Neutralność może prowadzić nawet do „0%” emisji CO2 z energetyki w roku 2040
Naturalnym kolejnym krokiem jest podnoszenie cen certyfikatów emisyjnych CO2 (dziś 27 euro/tonę) do poziomów 50 a nawet 100 Euro. (UE ma łatwy mechanizm MSR zapewniający kształtowanie cen). Jeszcze groźniejsze potencjalnie staje się możliwość przekierowania płatności za CO2 (dziś budżet Polski) do budżetu europejskiego. Obciążanie sektora wytwórczego w Polsce dodatkowym kosztem 4-10 mld Euro rocznie (w zależności od poziomu cen certyfikatów) – co naturalnie przekłada się na zwiększanie cen energii elektrycznej. |
PEP 2040 w wersji obecnej w praktyce nie zakłada obniżenia emisji CO2 (wielkości bezwzględne) do 2030 (dopiero kolejna dekada) i to też do wartości ok. 60-70% poziomów z 2005. Niezbędne jest urealnienie ścieżki PEP z regulacjami europejskimi (przynajmniej częściowo) gdyż inaczej zawsze wszyscy będą wiedzieć, że będziemy wetować (zostając samotni).Maksymalizacja złagodzenia „trajektorii” zmniejszania emisji CO2 dla Polski (z uwagi na strukturę energetyki – jakaś „droga specjalna? – ale należy też ją zaproponować i pokazać kiedy Polska planuje być neutralna klimatycznie).
Konieczność bezwarunkowych zapisów o utrzymaniu płatności za CO2 do budżetu krajowego (niezależnie od zmian w regulacjach UE) Jeszcze większa możliwość przenoszenia środków z płatności za CO2 z budżetu na wspomaganie inwestycji w energetyce (ale nie na rekompensaty cen energii jak dzieje się to w tej chwili !!!) |
Zwiększanie celów wskaźnikowych wprowadzania energetyki odnawialnej w Europie i poszczególnych krajach (dziś już 32,5% w 2030 – podniesione z 27% pierwotnego).W kolejnym kroku wprowadzenie obligatoryjnych poziomów konsumpcji OZE w każdym kraju (co może skutkować koniecznością importu zielonej energii wymuszonym regulacjami). | Zweryfikowanie celów wprowadzania OZE w Polsce w strategii energetycznej i dość gwałtowne podniesienie udziału OZE zarówno w 2030 jak i dalej (dzisiejsze PEP jest bardzo konserwatywne i znowu już nie wypełnia celów europejskich).Odpowiednie regulacje wewnętrzne dotyczące inwestycji OZE.
Zablokowanie ewentualnych europejskich regulacji o obligatoryjnym poziomie konsumpcji OZE i wymagań dotyczących importu energii. Łatwe przenoszenie środków z płatności za emisję CO2 na inwestycje OZE. |
Unijna regulacja blokująca możliwość „generacji z węgla” – nawet na rok 2030 lub 2040.
Potencjalny zakaz pracy bloków węglowych. Na pewno zaostrzenie regulacji dotyczących rynków mocy i potencjalnie zablokowanie jakichkolwiek mechanizmów dla węgla. Zablokowanie możliwości stosowania „nowych technologii węglowych” jak np. zgazowanie. |
Zweryfikowanie strategii energetycznej Polski i brak inwestycji węglowych (kłopot zarówno w nowym bloku Ostrołęka jak i w modernizacji ciepłownictwa).
Zablokowanie ewentualnych europejskich regulacji o zakazie produkcji energii z węgla – przynajmniej dla istniejących instalacji. Pokazanie realnej ścieżki transformacji (w PEP 2040 przynajmniej do 2030, dalej konsumujemy tyle samo węgla jak dziś, co nie daje zbyt wiele pola do negocjacji o polskim programie zmian). |
Podniesienie cen energii elektrycznej – na pewno dla odbiorców indywidualnych (w kolejnej dekadzie należy liczyć się z możliwością co najmniej 2-krotnych wzrostów cen całkowitych).
Utrzymanie, a nawet zwiększenie europejskiego mechanizmu pośredniego dotowania zmian energetycznych (polityki energetycznej) z rachunków odbiorców indywidualnych (opłaty klimatyczne, wspomaganie OZE) przy utrzymaniu niskiej ceny dla przemysłu. |
Wzrost cen jest nieuchronny – energetykę należy przebudować, a inwestycje kosztują.
Powrót do rynkowych mechanizmów kształtowania cen (obecnie rekompensaty i kolejne wersje ustawy „prądowej” de facto marnują środki budżetowe i nie wspomagają nowych inwestycji, a raczej ograniczają bo obniżają płynność i wyniki koncernów). Konieczność zgody na wspólną politykę energetyczną (ponadpartyjną) i pokazanie obywatelom nieuchronnej konieczności większych obciążeń na rachunkach. |
Europejski program wygaszania wydobycia węgla (kamiennego i brunatnego).
Kolejne regulacje klimatyczne (np. objęcie kopalń płatnościami za CO2 i emisję metanu), więc dodatkowe obciążenia. Połączenie z zakazem stosowania węgla w energetyce (ok. 2040) |
Opracowanie realistycznej ścieżki transformacji i odchodzenia od węgla w energetyce do 2040-2050.
Odejście od iluzji „nowych technologii węglowych”, które mają dać możliwość utrzymania wydobycia i poziomu generacji węglowej. Konieczność zgody na wspólną politykę energetyczną (ponadpartyjną) i pokazanie dla sektora górniczego nieuchronnej konieczności transformacji. Maksymalizacja transferu środków unijnych (i zagwarantowanie nowych) na zmiany w polskim sektorze górniczym związane z wygaszaniem wydobycia. |
Jak widać, przed polskim rządem, a właściwie wszystkimi politykami niezależnie czy są przy władzy czy też w opozycji staje niesłychanie trudne zadanie.
Czasu jest bardzo mało – Polska pewnie musi zgodzić się na neutralność klimatyczną do końca roku – negocjując twardo odpowiednie zapisy.
Polska strategia energetyczna musi być realistyczna i dająca także szansę na negocjacje z UE (a więc wypełniająca w jakiś sposób jej cele, a nie wyłącznie udająca zmiany i zostawiająca wszystko tak jak jest).
Strategia gospodarcza musi uwzględniać ogromne zagrożenia, a nawet napięcia socjalne jakie czekają Polskę z uwagi na europejskie koncepcje „neutralności”, ale i przyjąć, że zmiany są nieuchronne.
Politycy wszystkich opcji muszą opracować konsensus „zmian energetycznych” i przedstawić prawdziwe problemy i wyrzeczenia obywatelom, a nie wykorzystywać łatwe hasła wyborcze
Jest koniec czerwca, a wybory za chwilę… Politycy stoją przed wielką pokusą, żeby na wszystkie problemy odpowiedzieć jednym prostym zdaniem w świetle telewizyjnych kamer… Zobaczymy co się wydarzy.
Może jestem głupi ……ale nie mogę zrozumieć skąd się wziął ten owczy pęd ku zagładzie UE ??? Wdrażanie rozwiązań generujących wyższe koszty ogólne „zaorze” naszą europejską gospodarkę i UE najpierw stanie się skansenem klimatycznych i socjal-komunistycznych idei a następnie rozpadnie – jak rozpadł się CCCP – nie z powodu kryzysu ideologicznego tylko ekonomicznego.
Czy nasze europejskie „elyty” są aż tak durne ? – Dr. Joseph Goebbels byłby dumny…. wynalazł najskuteczniejszą machinę propagandową ale czemu ma to służyć…..
Wszystkiemu jest winna globalizacja, więc UE wprowadzając taką politykę, powinna wprowadzać cła na towary i usługi, które są z obszarów , które nie mają takich mechanizmów. Więc taki mechanizm mógłby dotyczyć również tak zwanych brudnych technologii. Zapewne firmy niemieckie i inne nie wyprowadzałyby produkcję z Europy. Może należałoby wprowadzić index energetyczny dla każdego towaru i usługi, który mówiłby o ilość energii jaką trzeba zużyć, aby wyprodukować to dobro i podatki uzależnić od niego. Panie Konradzie mieliśmy się skontaktować. Czekam.
Panie Robercie …” może należałoby wprowadzić index energetyczny dla każdego towaru i usługi, który mówiłby o ilość energii jaką trzeba zużyć, aby wyprodukować to dobro i podatki uzależnić od niego”…. – i co – zatrudnić kolejną armię urzędników która będzie obwąchiwała każdą (za przeproszeniem) duperelę czy aby Chińczyk czy ktoś inny na niej nakleił prawidłowo etykietkę energetyczną ???
Należy natychmiast skończyć z klimatycznym szaleństwem a chronić tylko środowisko przed skażeniem – nie przed wpływem „człowieków” tylko SKAŻENIEM – i żeby było jasne : odczepić się od tego biednego CO2 bo to genialne sprzęgło między światem roślinnym a zwierzęcym bez którego nie było by życia na ziemi w formie jakiej znamy i podziwiamy – Amen.