Pomiędzy końcem XVIII a początkiem XIX wieku, żył i rozwijał swoje koncepcje Franz Anton Mesmer. Urodził się na terenie dzisiejszych Niemiec, ale potem głównie podróżował i przebywał we Francji, Austrii i Szwajcarii. Był on przekonany, że dokonał epokowego odkrycia – czegoś w rodzaju „fluidu” – tajemniczej siły odpowiedzialnej za przepływy krwi (energii ?) w organizmie , a prawidłowe działanie „fluidu” było wyznacznikiem zdrowia i wyleczenia ze wszystkich chorób. Ponieważ „fluid” był tajemniczy, potrzebne były też siły analogiczne, by wprawić go w ruch. Wówczas takimi siłami był magnetyzm, wiec Mesmer używał magnesów, opiłków żelaza i szkła oraz przywiązywał pacjentów (sznurem) wokół czegoś w rodzaju dużej balii gdzie z wody wystawały różne dziwaczne pręty. By wzmocnić terapię i prowadzić do uwolnienia czegoś co nazywał „magnetyzmem zwierzęcym” dodatkowo kazał uczestnikom terapii siedzieć bardzo blisko siebie i dotykać się kolanami. Podobno przeprowadzał też często indywidualne terapie (zwłaszcza na młodych i atrakcyjnych kobietach z wyższych sfer), gdzie po wypiciu przez nie roztworu z opiłkami żelaza, następował rytuał dotykania magnesem w różne miejsca ciała. O terapiach chodziły słuchy, że często pacjentki były wprawiane w rodzaj hipnozy, czasami zaś wiły się w konwulsjach – co pewnie można uznać za bardzo prawdopodobne jeśli krytycznie popatrzeć co kryło się pod płaszczem metod Mesmera. Jak wszystkie mody, mesmeryzm też rozprzestrzeniał się szybko i dynamicznie, zwłaszcza w Paryżu (gdzie nasz wynalazca skoncentrował się na prowadzeniu swoich terapii), aż do momentu, kiedy na polecenie Ludwika XVI przeprowadzono oficjalne postępowanie naukowe i niestety żadnych „fluidów” i „zwierzęcych magnetyzmów” nie odkryto. Mesmera już wtedy nie było w mieście, potrafił bowiem wczuwać się nie tylko w zwierzęce, ale i polityczne prądy. Za chwilę przyszła rewolucja i czasy napoleońskie, wobec czego moda na mesmeryzm i różne dziwadła osłabła. Paradoksalnie, wróciła z wielką siłą na przełomie kolejnych wieków, wraz ze spirytyzmem, naukami tajemnymi i wszelkimi rodzajami tajemniczych rytuałów. Elementy „magnetyzmu” znaleźć można zarówno w ezoterycznych pismach Heleny Bławatskiej jak i Rudolfa Steinera – twórcy antropozofii. W każdym bądź razie przez kilka lat znowu modne były tzw. „passy” – szczególnego rodzaju ruchy wykonywane ręką nad ciałem, ale też i nad szklanką z wodą , która dzięki temu nabierała „magnetyzmu” i następnie mogła przyczynić się do prawidłowego rozwoju energetycznego człowieka. Sam Mesmer został unieśmiertelniony w języku angielskim, gdzie czasownik „messmerize” znaczy hipnotyzować lub wprawiać w dziwny trans.
Można się śmiać i żartować sobie (pewnie słusznie) z „magnetyzmu zwierzęcego”, ale nie sposób nie zauważyć, że rytuał „passów” przetrwał do dziś. Patrząc szczególnie na duże inwestycje strukturalne (drogi, energetyka i IT) widać, że wiele z działań ma podłoże magiczne i życzeniowe, a prognozowany efekt końcowy musi opierać się o siły tajemne. Coraz więcej jest bowiem zażartej dyskusji, procesów przetargowo-koncesyjnych i różnego rodzaju odwołań formalno-prawnych, mniej zaś normalnej roboty, i nic w tym dziwnego bo łatwiej robić coś wirtualnie niż w świecie realnym. Pomimo, że coraz częściej mówi się o „boomie” inwestycyjnym i prawdziwym początku inwestycji w nowe bloki energetyczne, na razie przypomina to bardziej „messmeryzowanie” niż prawdziwą inwestycję. Jest już prawie połowa 2012, a coś się dzieje na papierze i w komisjach, a praktycznie nic na placach budowy i w mobilizacji dostawców i inżynierów. Może się mylę i za chwile „zwierzęcy magnetyzm” wybuchnie, ale bardziej obawiam się prawdziwego sprawdzenia kart. Kiedy inwestycje ruszą naprawdę, wtedy okaże się czym dysponują dostawcy i jakie mamy możliwości wykonawcze. Na razie niestety (obym był złym krytykiem) wszystko w zdumiewający sposób zaczyna przypominać nasze autostrady i drogi, i szereg kontraktów, w których dominowała mordercza cena. Rynek zareagował (rynkowo) przez gigantyczny wzrost cen kruszyw, maszyn, asfaltu i ludzi, przez co mamy dziś coś kawałkami pobudowane, ale i kawałkami opuszczone przez zbankrutowane firmy i nieopłaconych wykonawców. Spokój niektórych decydentów i komentatorów jest zadziwiający, zwłaszcza jeśli patrzeć, że rok 2016 jest już niedaleko, a typowe polskie działanie w postaci rzucenia wielkich sił w ostatnim roku i miesiącu, nie bardzo może przynieść rezultat, bo budów energetycznych nie da się tak łatwo skrócić, tak jak i 9 kobiet nie urodzi dziecka w miesiąc. Polska więc „mesmeryzuje” i cały czas dyskutuje o przyszłości energetycznej. W tym także pojawiają się kolejne dziwne głosy o możliwości zastąpienia elektrowni atomowej przez tysiąc (i więcej) biogazowni. Wydawałoby się, że kompetentny i doświadczony bizmesmen jakim jest Janusz Palikot, dość dobrze zdaje sobie sprawę jak ważna dla gospodarki jest tania i dostępna energia i jak efektywnie prowadzić inwestycje. Tymczasem z niepokojem, w ostatnich komentarzach z wieców, zobaczyłem koncepcję tworzenia tysięcy miejsc pracy w biogazowniach i (teraz co dzień to kolejny magiczny pomysł) źródłach odnawialnych (wiatraki zamiast węgla brunatnego) jaki i domowych i przydomowych źródełkach. Zapatrzeni w magiczne informacje z Niemiec i ich inwestycje , zapominamy że (właśnie pojawiły się dokładne dane) oni planują do 2020 roku inwestycje i to bynajmniej nie tak zielone. Już w pozwoleniach na budowę jest ponad 11 tys. w węglu i prawie tyle samo w gazie. Najmniej 60 mld euro zostanie zainwestowane , co zrozumiałe patrząc, na wyłączenia elektrowni jądrowych. U nas za to bardziej „alternatywnie”, na razie aktywuje się chłopów z widłami i rozważa kolejne strategie, co niestety może nie wystarczyć na najbliższe lata. Chyba że … jest w tym pomysł i na podstawie transcydentalnych przekazów z przyszłości widzimy szybko zbliżający się ogólnoświatowy kryzys i wtedy gwałtowane zmniejszenie zapotrzebowania na energię. Wówczas – wystarczy nam to co mamy, a pieniądze zamiast na inwestycje powinniśmy chować na ratowanie kraju (lub innych krajów). Może wiec mesmeryzm … nie jest zły.
Witam, czy udało się Panu dotrzeć do treści raportu BDEW czy bazuje Pan na informacjach prasowych? Lektura może być ciekawa a google pozostaje głuche na moje zapytania…