Waszyngton DC jest specjalnym amerykańskim miastem. Wszystko trochę inne niż w standardach down-townowych. Zwykle jest trochę jakby czyściej, bezpieczniej, lepsze markety i niestety zawsze wyższe ceny w hotelach i restauracjach. Po prostu ….. stolica Imperium. Bardzo przypomina mi to Sankt Petersburg w Rosji, choć nikt jakoś nie podąża za moimi wrażeniami. Oczywiście inna architektura , inny język, inni ludzie na ulicach i w Petersbugu kosmiczne metro , ale jedno jest takie samo – oba miasta zbudowane dla rządzenia Imperium. Szerokie ulice, pomniki i architektura będąca symbolem siły i bogactwa, specyficzny rodzaj ludzi (w Rosji już teraz w Moskwie raczej, ale myślałem jeszcze o czasach cara) – lobbystów i wszystkich kręcących się w okolicach rządu- tysiące małych biur, firemek i osób prywatnych zajmujących się nie wiadomo czym, ale mających dojścia i ta widoczna nawet na ulicach ilość pieniędzy na ciepłe posadki administracji.
Ameryka dziś to kraj rządzony lekkim niepokojem. Ostatnie zamachy w Bostonie skruszyły niepewne poczucie bezpieczeństwa i lekko udawany spokój, że terroryści pokonani i w kraju wrócą dobre czasy. Tak właściwie nikt do końca nie wierzy już w erę szczęśliwości i spokoju, bo biznes ciężki i nawet jak wskaźniki idą w górę to nie będzie to tak widoczne w pensjach i premiach no może poza tłustymi kotami z finansowych korporacji, którzy dostają premię niezależnie od gospodarczej pogody. Znowu wróciło poczucie zagrożenia zamachami i teraz w newsach wałkuje się w nieskończoność czeczeńskich braci Czarnajew, a ponieważ jeden nie żyje a drugi w szpitalu i przesłuchiwany to dziennikarze dzwonią po całej rodzinie (i pokazują to na żywo) , cały czas na każdym kanale – matka , próby telefonu do ojca, kuzyni, dalecy krewni, znajomi , ktokolwiek go widział piec lat temu na jakiś wspólnych zajęciach albo wydawało mu się że widział go po drugiej stronie ulicy gdzieś w 2009. I potem analizy teoretyczne i psychologiczne czy Ameryce grozi kolejna fala terroru tym razem z nawróconych na islam młodych rdzennych lub importowanych obywateli. Nie bardzo jest to jakaś spójna koncepcja bo tak właściwie nikt nie wie co będzie dalej. FBI się tłumaczy dlaczego nie złapało ich wcześniej, z drugiej stronnych chwalą się, że złapali ich tak szybko, po czym okazuje się, że kluczowe znaczenia miał obraz z prywatnej firmowej kamery wewnętrznego monitoringu, co od razu podnosi głosy niektórych że za mało kamer policyjnych i może trzeba wzmocnić elektroniczny nadzór. Teraz też wałkują newsa, że jeden z braci kupił zapasy w sklepie z fajerwerkami, patrząc też na kilkaset milionów sztuk broni w posiadaniu Amerykanów i na fakt, że duża większość z nich odwiedzała kiedyś sklepy z bronią – właściwie każdy ma materiał na potencjalnego terrorystę.
Tak w ogóle wyczuwa się atmosferę, że to może nie być koniec i każdy nerwowo patrzy na paski wiadomości czy nie ma kolejnego zamachu. Wczoraj przez kilka minut było nerwowo bo hakerzy (podobno syryjscy prorządowi) włamali się na Twittera agencji prasowej z fałszywą wiadomością o zamachu w Białym Domu i rannym Obamie, kilka chwil niepewności wystarczyło, żeby akcje runęły w dół co pokazuje jak niepewnym i delikatnym organizmem jest dzisiaj amerykańska i światowa gospodarka.
I znowu w wiadomościach o rodzinie, wykształceniu i problemach zamachowców w tym jakie mieli stopnie i koszulki podczas studenckich imprez. Jedynie czym przerywają to obrazki z kamer systemów bezpieczeństwa w różnych miastach – zawsze coś fajnego się złapie – teraz ktoś chciał wskoczyć pod pociąg, ale go złapali (szkoda dla TV bo mniejsza oglądalność niż jakby wskoczył do końca). Informacje o kolejnej strzelaninie (przy takiej ilości broni w „legalu” i „nielegalu” praktycznie zawsze jest jakiś trup na terytorium USA), mały przeskok na nauczycielkę która miała romans z 18-to i 19-to letnimi uczniami ( pewnie większość polskich uczniów w tym wieku nastraja nostalgicznie pytaniem gdzie są takie nauczycielki) i z powrotem do Czarnajewa. Powoli przepraszam się z polską telewizją informacyjną i procesami pani z Sosnowca i innymi makabreskami bo dzisiejsze dziennikarstwo jest takie same. Złapać lead i mordować do końca – napisami na czerwono, szokującymi tezami, zaproszonymi psychologami i socjologami i jednocześnie uważnie słuchać czy ktoś w tym czasie nie poćwiartował rodziny albo kolegów podczas wspólnego oglądania meczów Barcelony – wtedy można przerzucić wóz transmisyjny i reporterów w inne miejsce.
Ameryka się niepokoi wiec i czeka na kolejny zamach i sensację. A może tak naprawdę czekają na nie stacje telewizyjne ?