Końcówka roku najczęściej skłania nas do podsumowań, bilansów oraz określania prognoz i wyzwań na rok kolejny, ale nie tylko. To również moment, w którym następuje zmiana trendów, w którym obserwujemy pojawienie się czegoś co będzie najbardziej modne, najbardziej pożądane lub choćby najczęściej wymieniane w newsach i blogach. Łatwo coś takiego zobaczyć w muzyce i rozrywce- zmiana na przełomie 2014 i 2015 niewątpliwie upływa pod znakiem golizny… bynajmniej nie z powodu niedostatku, biedy czy ubóstwa. Od dawna wiadomo, że dzisiaj od umiejętności, barwy głosu czy doświadczenia artysty znacznie ważniejszy jest wizerunek sceniczny, który w tym przypadku jest jakby przykrótki i „wieleodsłaniający”. Każdy kto ma dorastające dzieci na pewno z zaciekawianiem śledzi transformacje gwiazdeczek z młodzieżowych kanałów, które z filmowych niegrzecznych nastolatek przeistoczyły się w śpiewające, młode kobiety, pokazujące literalnie wszystkie swoje wdzięki w układach scenicznych, które najbliższe są dyscyplinie zwanej „pole dance”. Naga góra jest już właściwie standardem, styliści z nożyczkami obcinający wszystko co możliwe przesuwają się coraz niżej i na pewno w 2015 zobaczymy sporo zadziwiających widoków- dla równowagi zmysłów niestety raczej nie usłyszymy dobrej muzyki. Skoro już patrzymy w przyszłość, może warto nakreślić prognozy również dla energetyki.
Odpisywanie na straty energetyki konwencjonalnej. Proces rozpoczął się kilka lat temu, ale w 2014 nabrał rozpędu. Największe zachodnie koncerny energetyczne przesuwają swoje węglowe (głównie kamienne) assety (elektrownie) do wydzielonych spółek, aby zgrabnie odpisać straty z bilansu. Proces kładzenia krzyżyka na węgiel widać w wypowiedziach GDF, RWE, Vattenfalla oraz innych pionierów europejskiej energetyki i jest kwintesencją zniecierpliwienia koncernów- jak długo można utrzymywać sensowne z punktu widzenia inżynierskiego jednostki, ale zupełnie nieefektywne i bardzo ryzykowane ekonomicznie – w obecnych zwariowanych europejskich regulacjach prawnych. W całej Europie Zachodniej węgiel spisywany jest więc na straty, w Polsce jeszcze broni się nowymi inwestycjami, ale jak wiadomo modowe trendy docierają do nas zawsze z opóźnieniem.
Energetyka technologicznie przesuwa się do Azji. Jeszcze kilka lat temu, każdy z wielkich międzynarodowych dostawców technologii energetycznych dzielił swój biznes na regiony USA, Europę i Azję. Optymalnie w prezentacjach korporacyjnych, prowadzone biznesy w każdym z nich były mniej więcej takie same. Dziś jest już zupełnie inaczej, przynajmniej w wielkiej energetyce. Wystarczy spojrzeć na ilość nowobudowanych elektrowni jądrowych (USA-4, Europa-4, Azja-20) czy dużych instalacji energetycznych (USA-20, Europa-10, Azja-100). O ile zapotrzebowanie na energię w Europie stoi i cała zmiana polega na wejściu źródeł odnawialnych, o ile w USA rewolucja łupkowa przenosi większą uwagę na gaz, to w Chinach , Indiach czy innych państwach regionu Azji inwestycje w energetykę, zarówno tą konwencjonalną, jądrową czy odnawialną, cały czas są na topie. Korporacje dostawców odpowiadają zgodnie z logiką biznesu- przenoszą swoje zainteresowanie i zasoby… tam gdzie się buduje. Kolejny rok to powolny zmierzch europejskich gigantów (widać np. w sprzedaży Alstom do GE) i niebawem wszystkie fabryki wielkich energetycznych urządzeń będą lokalizowane w Chinach. Za tym także idzie inżyniering, a także sam nadzór inwestycji. Dzisiejsze firmy chińskie to nie stary COVEX bankrutujący na polskiej autostradzie, ale bardzo silne, światowe korporacje coraz chętniej inwestujące w światowe firmy i mające całkiem niezły poziom technologiczny. Zasilane zamówieniami z rynku wewnętrznego, przy ich poziomie wynagrodzeń i dostępności inżynierów, a także przy kupnie dostępu do rynków i technologii – będą nie do pokonania. Nie do końca jest to widoczne dla naszych rodzimych firm zasilanych ostatnią falą krajowych inwestycji w węgiel i gaz, ale jeszcze kilka lat, a większość światowych firm energetycznych będzie… mniej lub bardziej azjatycka.
Coraz więcej problemów z awariami i wypadkami. Cały światowy przemysł wpada także w inny zadziwiający trend- mianowicie zwiększającą się ilość katastrof. Pomimo lepszych systemów automatyki, norm i procedur oraz doskonałych certyfikatów jakości, awarie jak były tak i są, tylko z większa częstotliwością. Jak zawsze jednym z czynników jest „human factor”- degradacja podejścia do zawodu inżyniera sprawia, że coraz częściej procedura zastępuje zdrowy rozsądek. Inną okolicznością jest prymat krótkoterminowych oszczędności (jak np. wyników w corocznych bilansach firm) nad techniką- parafrazując stary slogan z czasów komunistycznych buduje się szybciej i taniej, ale już niestety nie lepiej. Nacisk na kilka dolarów lub euro zysku więcej powoduje oszczędności w obszarach technologii i bezpieczeństwa, ale dla finansistów i prawników, przecież wszystko jedno bo niezawodność urządzeń jest dalej na poziomie powyżej 90% (niby oszczędność powoduje tylko mały procent mniej a dla zawsze chętnych do sprawdzenia rachunków prawdopodobieństwa, awarii i katastrof – piękna okazja do wślizgnięcia się do danej elektrowni). Pomaga na pewno temu też i szybka rotacja kadr zarówno po stronie zamawiających (koncerny energetyczne) jak i dostawców oraz firm inżynierskich i konsultingowych. Energetykę dotyka choroba z rynku przedmiotów masowych- jakże kuszące jest, żeby wszystko działało tylko przez okres gwarancji, a potem… przecież i tak będziemy już pracować w innych firmach, a i firma będzie miała inną nazwę i właściciela.
Cenowa jazda na huśtawce. Kolejne dobre lata dla agresywnych inwestorów ( dawno temu zwanych spekulantami) a słabe dla długoterminowych inwestycji. Żonglerka ustawami, nowymi regulacjami, niejasnymi zapisami w konkluzjach właściwie rozregulowały rynek energetyczny. Poprzez dodanie nowych trendów(aktualnie zjazdowych) w cenach paliw (węgiel, ropa, gaz) dzisiaj nie sposób racjonalnie przewidzieć jak zachowa się rynek, jakie będą ceny energii ani w co inwestować. Nastały dobre czasy dla kogoś w stylu „Wilka z Wall Street” – w końcu dzisiaj za głupie i ignoranckie uważa się właśnie niekorzystanie z nielegalnych informacji, brak PR i niebotycznych zysków na słomianych inwestycjach.
Public Relations przede wszystkim. Sprawdza się stara prawda – nie ważne jaki jesteś, ważne jak opisuje Cię prasa i TV. W natłoku informacji najważniejsze stają się te wzbudzające emocje i widać to codziennie w telewizyjnych newsach czy informacyjnych portalach internetowych- aktualnie- kolejna awaria w ukraińskiej elektrowni jądrowej. Co prawda to inne urządzenie, a nie reaktor (taka sama awaria w elektrowni węglowej nie doczekałaby się nawet pół linijki w newsach), które nie ma nic wspólnego z radiacją, radiologią ani bomba atomową, ale zawsze można (jak kilka tygodni wcześniej) wzbudzić panikę pytaniem czy przypadkiem w Polsce nie mamy właśnie chmury radioaktywnej (na stronie PAA jest mapa z pomiarami z każdego dnia – wiec można sobie sprawdzić, ale portale i hejterzy wiedzą przecież lepiej). Natomiast jeżeli chodzi o energetykę jądrową na Ukrainie to problem istnieje, bo jeśli konflikt dalej będzie się wzmagał to nawet nie samo bezpośrednie zagrożenie ostrzałem i wybuchem jest istotne (chociaż to niewątpliwie też), ale sam problem dostaw paliwa i nadzoru technologii. Jeśli nastąpi embargo technologiczne, Ukraina musi zmienić dostawców paliwa jądrowego, które co prawda jest wykonalne, ale niebanalne i wymaga czasu oraz musi wzmocnić kontrole techniczną, a pamiętajmy, że pozostaje problem części zamiennych i remontów (inne technologie).
Energetyka jako narzędzie wojenne. Chińskie przysłowie, a może rodzaj złej wróżby „abyś żył w ciekawych czasach” zaczyna się złowieszczo sprawdzać, bo czasy niespokojne i ciekawe. Dochodzi do nieznanych wcześniej paradoksów, w które zamieszana jest energetyka. Obecne stosunki Ukraina – Rosja, gdzie trwa stan niewypowiedzianej wojny, ale przy okazji kursują pociągi i autobusy i trwa quasi-normalna wymiana handlowa, pokazały jak dziwacznie można wpleść w konflikt zbrojny i energetykę. Mamy więc sytuację, w której jedno państwo cały czas zasila w prąd swój kawałek terytorium (Krym), który już został przyłączony do innego państwa, a na dodatek też zapewnia światło, gaz i ciepło do miast z których separatyści ostrzeliwują siły rządowe. Obie strony szachują się wzajemnymi powiazaniami energetycznymi- my wam damy gaz po zawyżonej cenie, ale nie damy węgla, no to my odłączymy wam prąd i wodę. Po tym postrzelamy sobie trochę z przenośnych zestawów rakietowych Grad, aby znowu wznowić dostawy surowców, ale pewnie też i przesłać sobie rachunki za zużycie energii, których i tak nie zapłacimy, bo są zaległości za gaz. W tym wszystkim są zupełnie zdezorientowani ludzie, którzy muszą siedzieć po ciemku, marznąć i oczekiwać jakie będą kolejne kroki.
Trendy można dalej mnożyć i opisywać, bo jest ich na pewno o wiele więcej. Ale najgorsze w nich jest to, że właściwie żaden nie dotyczy technologii. To chyba znak czasów, bo przecież w muzyce, też nie mówi się o nowych dźwiękach czy stylach muzycznych, ale już tylko o tym, jak i z kim, kto i kiedy się rozebrał. Nic dziwnego więc, że w nowych energetycznych TOP Trendach 2015… właściwe nie ma już żadnej energetyki jaką znamy.