Szczyt Unii Europejskiej dotyczący neutralności klimatycznej zakończył się… właściwie sukcesem (wszyscy są za – prawie wszyscy za), ale i porażką  – końcowy komunikat nie jest ani jasny ani precyzyjny. Nie ma obowiązujących postanowień w sprawie redukcji emisji CO2 ani obowiązujących postanowień w sprawie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (czy też innej nowej nazwy – funduszu mającego pomóc krajom ponoszącym największe wydatki).

Na tym tle wyróżnia się stanowisko Polski, która nie zawetowała ustaleń (wspólnego dążenia do neutralności klimatycznej), ale i nie potwierdziła konkretnej daty kiedy to osiągnie – a tak naprawdę doprowadziła do częściowego uznania, że data i droga Polski – może być różna niż ta główna obowiązująca w innych krajach UE. Kolejna runda – a właściwie dogrywka – to czerwiec 2020 – kolejny szczyt Unii Europejskiej i kolejne negocjacje o szczegółowe postanowienia i regulacje.

Stanowisko Polski i końcowy rezultat naszych negocjacji jest oceniany krańcowo odmiennie – jako wielki sukces, który odsunął od naszego kraju wizję katastrofy naszego sektora wytwórczego lub jako wielka porażka – używane jest nawet stwierdzenie „strzał w stopę”,który wyklucza nas z głównego nurtu europejskiej polityki i redukuje nasze możliwości uzyskania funduszy od Unii Europejskich na transformację.

W rzeczywistości … dylemat Polski można porównać do iście hamletowskiego wyboru czy lepiej otrzymać postrzał w stopę… czy też w głowę.

Wszyscy, którzy bezwarunkowo popierają „neutralność” i zwiększanie celów redukcyjnych powinni popatrzeć na powyższy rysunek (to stanowisko Unii Europejskiej z poprzedniego COP 24 gdzie po raz pierwszy pokazano „neutrality 2050” i sposób dojścia do tego celu). Energetycy muszą popatrzeć na żółty kawałek wykresu i jak ten kawałek zmniejsza się praktycznie do zera… już w 2040 (po tym sygnalizowana jest opcja pracy jednostek na paliwa kopalne tylko z CCS). Jeśli więc optujemy za szybkim podpisaniem konkluzji szczytu i bezwarunkową zgodą na propozycje UE to musimy od razu pokazać …zamknięcie wszystkich naszych elektrowni węglowych (a więc 80% elektrowni zawodowych, 74% ciepłownictwa) oraz także gazowych (więc i dodatkowe procenty). Cel jest oczywiście nieosiągalny w żadnym wypadku nawet przy prawie nieograniczonych środkach finansowych (które i tak nie wiadome jakie będą), bo nie da się takiej transformacji energy-mix zrobić w takim czasie (problem realności budowy i czasu budowy źródeł i przebudowy systemu). Natomiast zgoda już dziś … to właściwie potwierdzenie tego slajdu – a więc następnie kolejne zwiększanie celów emisyjnych dla Polski, zwiększanie cen certyfikatów CO2 (za pomocą mechanizmu MSR) – może nawet do 50 albo 100 Euro/tonę.

No oczywiście – przecież mamy możliwości otrzymania dodatkowych pieniędzy na transformacje. I mityczny Fundusz 100 mld euro. Problem jak zwykle w szczegółach – dla kogo te pieniądze i skąd te pieniądze. Na pierwsze pytanie nie ma odpowiedzi ani konkretów – więc czas do czerwca 2020 jest optymalny na dokładne negocjacje. Skąd pieniądze? Tu odpowiedź wydaje mi się prosta – z opłat emisyjnych (certyfikaty CO2). Najprostszą metodą jest przesunięcie płatności z budżetów krajowych do jednego centralnego europejskiego funduszu (transformacji?) i te pieniądze rozdzielać. Dla zwolenników szybkiej zgody na „neutrality” – czyż nie będzie to więc tak,  że sami sobie ten fundusz stworzymy (z własnych pieniędzy), a następnie rozdzielimy (już tylko częściowo). Na pytanie czy pieniędzy z CO2 wystarczy – a dlaczego nie  – może potrzeba tylko większej ceny certyfikatów jak powyżej.

Czy mamy więc sobie „strzelić w głowę” od razu czy też jednak przez chwile żyć „z przestrzeloną stopą” ?

4 komentarze do “„Neutralność klimatyczna” Polski – strzał w stopę czy strzał w głowę?”

  1. Cóż jam mogę powiedzieć……. mamy do czynienia nie z strzałem w stopę czy w głowę…….tylko z siedzeniem gołym tyłkiem na 500kg bombie burzącej i waleniem młotkiem w zapalnik coby była rozrywka…….. Powyższe dotyczy nie Polski ale całej UE.
    Te durne plany zniszczą gospodarkę UE i doprowadzą do jej rozpadu a wcześniej napasą ruskich……. Nie ma najmniejszego sensu bawienie się w ograniczenia emisji CO2 gdy reszta świata ma to tam gdzie słońce nie zagląda- to po pierwsze.
    Po drugie Jak już wielokrotnie pisałem i uzasadniałem „ratowanie klimatu” nie ma żadnego sensu bo wpływ cywilizacji na ony klimat jest na poziomie błędu analitycznego albowiem ludzkie emisje energii łącznie z oddziaływaniem gazów nie przekraczają wartości 0,3W/m2 powierzchni a naturalne fluktuacje dochodzą do 1000W/m2 . Po trzecie klimat zmienny jest w geologicznej skali czasu i zmiany te następują cyklicznie od zawsze , a te z ostatniego megaglacjału co ok. 50-60 tys lat. Po czwarte nasze słońce stale zwieksza swoja aktywność i przez ostatnie 500 mln i do Ziemi dociera o 10% energii więcej i zjawisko to będzie powoli narastało.
    Po piąte : obecne ocieplenie trwa od 20 tys lat a poziom oceanu wzrósł w tym czasie o 120m – paliwa kopalne spalamy od 200 lat wiec przyczyna tego ocieplenia nie leży po stronie cywilizacji albowiem zaczęło się na długo przed erą przemysłową- mało tego jedynie dzięki ociepleniu cywilizacja mogła się rozwinąć albowiem pobudziła niektóre jednostki do migracji na północ i stymulując rozwój intelektualny gatunku ludzkiego bo musiał kombinować jak tu się przystosować do okresowo zmiennych warunków środowiskowych. Bez ocieplenia nadal lepilibyśmy chatki z łajna krowiego jak czynią to do dzisiaj plemiona tubylcze w Afryce Południowej- naszej gatunkowej kolebce . Zaczynam się zastanawiać czy ja jestem wariatem czy mam dookoła siebie psychotyków klimatycznych a może zindoktrynowanych głupców .

    1. Ad vocem powyższego linku : „aktywność słońca spada”… jak rzekł był w wywiadzie Pan dr Marcin Popkiewicz” „analityk megatrendów” autor ” bestsellera” „Świat na rozdrożu” . Powiem tak ….. pewnie w fizyce nie szło skoro zajął się klimatem. Przy klimacie niczym sie nie ryzykuje mozna opowiadac cokolwiek byle winne były „człowieki” – bo za życia „naukowców” te ich teoryjki sa niesprawdzalne i owi niczym nie ryzykują.
      Powiem tylko ,że większej głupoty nie słyszałem iż „Słońce zmniejsza aktywność” – i zarzucam świadome kłamstwo panu „analitykowi megatrendów” albowiem analityk MEGAtrendów i fizyk z wykształcenia winien wiedzieć co jego koledzy astrofizycy na ten temat sądzą…. Mniemam iż Pan doktor Popkiewicz ma na myśli cykl słoneczny tzw. jedenastoletni w którym odnotowano 16 kwietnia 2018r przebiegunowanie plam słonecznych rozpoczynające nowy cykl o numerze 25 – czyli od tegoż dnia aktywność Słońca….. rośnie……. Dodam jeszcze ,że ten cykl słoneczny ma wartość około 0,1% od wielkości stałej słonecznej, która jest równa 1366,1 W/m². Nie trudno znaleźć na Wikipedii informację że nasze Słońce systematycznie powoli zwiększa swoją aktywność a przez ostatnie 0,5 miliarda lat wzrosła ona o około 10%……… Tego megatrendu oczywiście pan analityk MEGAtrendów nie raczył był zauważyć……bo ni jak nie pasuje to do lansowanej przez niego antropoociepleniowej teoryjki . Amen

      PS: jakby szanowny pan doktor Popkiewicz zechciał mnie zaskarżyć za podważanie Jego kwalifikacji – to jestem do dyspozycji .

  2. Dodam jeszcze ,że wspomniany z linku: https://youtu.be/TDoIR_9EZXk wywiad opublikowany został w dniu 09.12.19 co jasno wskazuje iż Autor świadomie mija się z prawdą w kwestii aktywnosci słonecznej choćby w kwestii mało znaczącego cyklu 11 letniego. Dopuszczam też myśl iż przez półtora roku nie trafił na tą informację ……. co jeszcze bardziej go dyskwalifikuje.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *