Czasy się zmieniają. Kiedyś zawsze z pobłażaniem traktowano każdy termin i wyznaczoną godzinę. Może nie aż tak elastycznie jak w krajach południowych (maniana) czy arabskich (insz Allah), ale nikt w Polsce nie przywiązywał się dokładnie do czasu. Do tej pory funkcjonuje pojęcie „studenckiego kwadransa” – czego efektem jest nieprzerwany sznur studentów wchodzących na wykłady jeszcze przez pierwsze 15 minut od rozpoczęcia. Zwykle strumień wysycha około 30 po (wykłady, przynajmniej  u nas na Politechnice zaczynają się 15 po,  co już z założenia miało dać kwadrans), aczkolwiek miałem i rekordzistów ze spóźnieniami ponad 25 minutowymi. Co nabyte w młodości – zostaje na stałe. Przez długi czas traktowano tak również terminy zakończenia projektów – tu akurat energetyka i informatyka miały wiele wspólnego.  Ostateczny termin zapisany w umowie był czymś w rodzaju …wstępnego drogowskazu na mapie czasu, a zwykle był rozciągany zgodnie z najbardziej relatywistycznymi teoriami czasoprzestrzeni z uwagi na „siłę wyższą”, dodatkowe usługi i eleganckie aneksy. Czasy się zmieniają i … Polska zaczyna być krajem bardziej porządnym od niemieckich landów. Pojęcie „kar umownych” i „utraconych korzyści” przestaje być pustym paragrafem w umowach, a teraz – może decydować o wyniku firmy. Ostatnie dni pokazały – ile kosztuje niedotrzymanie terminów w sektorze energetycznym. Największy nowy polski blok energetyczny 853 MW w Bełchatowie miał wystartować ostatecznie (po kilku aneksach) w kwietniu. Z uwagi na problemy techniczne przy montażu niektórych elementów – finalnie uruchomiono go 28 września. W skali całego czasu budowy, nieznaczne opóźnienie porównywalne do studenckiego kwadransa. Tymczasem inwestor PGE (Polska Grupa Energetyczna) wystawił notę obejmująca kary umowne i żądanie utraconych korzyści (niewyprodukowany prąd) dla wykonawcy – firmy Alstom. Kara … mocna … w okolicach 500 (pięćset) milionów (!!!) złotych. Wykonawca dostał fakturę z 14 dniowym terminem zapłaty.  Pomimo że Alstom jest wielką międzynarodową korporacją – taka kara na pewno zaboli. Myślę, że firma nie podda się tak łatwo uruchamiając lawinę pism prawniczych i szukając odpowiednich zapisów w umowie, zdejmując odpowiedzialność za opóźnienia. W tej sprawie jest też oczywiście drugie dno. Kilka dni temu PGE rozstrzygnęło przetarg na budowę nowych bloków w elektrowni w Opole. Dwa bloki (każdy po 900 MW) i kontrakt ostatecznie warty 11,8 mld (miliarda) złotych (!!!) dostał się w ręce m.in. Rafako – konkurencji Alstom. Alstom choć miał minimalnie niższą cenę został odrzucony z przyczyn formalnych. Niewykluczone (a nawet na pewno) że negocjacyjnie i prawnie sprawy będą powiązane. Alstom odwołuje się od wyniku przetargu w Opolu , inwestor jednocześnie wzmacnia swoja pozycję wyjmując z szuflady fakturę na pół miliarda za wcześniej nieterminowe zakończenie projektu. Wydaje się, że pole do wzajemnych ustępstw jest duże i zakończy gdzieś w pośrodku – Alstom nie będzie budował nowych bloków, ale i nie zapłaci kary w całości.

Polska – jednak terminowo się zmienia. Sam doświadczyłem już w kilku kontraktach z klientami , trudnych negocjacji i nieprzyjemnego nacisku (wiszące jak skała nad głową) naprawdę wysokie kary z momentach krytycznych dla niektórych projektów. Niewątpliwie przyczyniło się do gigantycznego podniesienia naszego morale i wielu nieprzespanych nocy. Znak „normalizacji” czasów i konieczność dla wszystkich firm uwzględnienia ryzyka biznesowego. W przyszłości – chyba wyjdzie na dobre. Literalne wprowadzanie realistycznych terminów i kar dyscyplinuje wszystkie firmy na rynku i prowadzi do bardziej realistycznych wycen. Inwestorzy powinni też zdawać sobie sprawę z ryzyka i wyboru tylko najtańszej oferty z zaniżoną ceną – to zawsze prowadzi do katastrofy projektowej – a koniec jest niekorzystny dla obu stron. Sprawa chińskiego kawałka autostrady jest najlepszym przykładem. Mam nadzieje, że kolejne lata to konsekwentne przestrzeganie coraz precyzyjniejszych umów – wymusi to tylko jakość na rynku. Czasy się zmieniają … i spóźnianie nie popłaca. Zaczynam wdrażać to u studentów wywieszając tzw. „czarna listę”, na którą zapisują się spóźnialscy tracąc punkty zaliczeniowe. Co nabyte w młodości zostaje – na pewno będą mi wdzięczni  – może w przyszłości polskie firmy nigdy nie będą już płacić kar umownych  ….

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *