Rosja lubi podążać swoimi drogami, co nie zawsze powoduje, że były one zbieżne z koncepcją państw zachodnich. W XIX wieku miały miejsce kolejne wolty kiedy na przemian rosyjskie i angielsko-francuskie armie i floty to na przemian maszerowały i walczyły razem, aby po kilkunastu latach zacząć strzelać do siebie lub przynajmniej straszyć się nakierowanymi lufami dział. W latach 1827-1829 Rosja jest sojusznikiem Francji i Anglii w walce o niepodległość Grecji, ale już 1853-1856 wybucha wojna krymska, w czasie której brytyjska kawaleria w słynnej szarży pod Bakławą atakuje stanowiska rosyjskich dział (wówczas Francja i Anglia usiłują powstrzymać rosyjskią ekspansję na  ówczesne ziemie Turcji i wygrywają). Dwadzieścia lat później Rosjanie znowu walczą z Turcją (wygrywając 1877-1878), ale Wielka Brytania znowu wysyła flotę, aby powstrzymać zajęcie Konstantynopola.  Dwadzieścia lat później (1897) obie te floty (brytyjska i rosyjska) wspólnie są razem u brzegów Krety, aby poprzeć jej powstańców w walce o niepodległość.

Rosja jest więc dla nas nieprzewidywalna i zawsze będzie poruszać się kolejnymi falami o kształcie sinusoidy – współpraca i otwarcie na Zachód, konflikt a potem izolacja i rodzaj bardziej lub mniej zimnej wojny. W tej chwili jesteśmy w fazie izolacji. Po aneksji Krymu i wprowadzeniu europejskich sankcji nastąpiła seria sankcji amerykańskich (ograniczenia w dostawach technologii), wobec czego retorsja rosyjska i zamykanie się rosyjskiego przemysłu na wpływy zagraniczne nastąpiło wręcz natychmiast.

Znamienne jest to w sektorze informatycznym (gdzie zależność od światowych dostawców była wręcz całkowita). 16 czerwca 2015 Rosyjska Duma uchwaliła rozporządzenie o numerze 764677, które uzupełnione o wcześniejszy tzw. Nakaz nr 96 rosyjskiego Ministerstwa Komunikacji i Mass Mediów („Minkomsviaz” – Rosjanie uwielbiają tworzyć takie skróty),  w praktyce powoli odcina rosyjskie IT od świata zachodniego. Systemy IT zostały podzielone na 3 kategorie – 1 najbardziej krytyczne dotyczące cyberbezpieczeństwa, ochrony antywirusowej, ale i podstawowe systemy korporacyjne (poczta, przeglądarki internetowe, systemy ERP i CRM), kategorię 2 – systemy operacyjne i bazodanowe oraz cloud, kategoria 3 – specjalizowane systemy dla projektowania (CD, PLM), w tym dla oil and gas (BIM, CAM) i dla sektorów healthcare i finansowego.  Długofalowo (do roku 2025) kategoria 1 ma zostać zastąpiona prawie w całości (90%) produktami krajowymi, a w kategorii 2 i 3 poziom importu i wykorzystania rozwiązań zagranicznych ma spaść do 50 %.  Program jest w toku, powstał specjalny rejestr produktów softwarowych specyfikujących co jest krajowe i co dozwolone dla jednostek federalnych i ministerialnych i co będzie preferowane przy zakupach, jeśli kupuje jakakolwiek organizacja powiązana z sektorami rządowymi, militarnymi lub siłowymi. Powiązane jest to także z urzędową regulacją (koniecznością) przechowywania danych na rosyjskich serwerach (niektóre światowe rozwiązania więc w Rosji nie działają). Rosyjskie firmy (część specjalnie powołanych w sektorze wojskowym) produkuje więc powoli własne systemy operacyjne i w ciągu kilku lat możemy się spodziewać, że siadając do komputera w Rosji zobaczymy na ekranach coś zupełnie innego (przynajmniej z nazwy systemu) niż to do czego jesteśmy przyzwyczajeni. W żaden sposób nie przegoni to pewnie rozwiązań światowych, które budowane są i sprzedawane dla wielokrotnie większego rynku, ale skutecznie zamknie drogę na świat, wyposaży lokalny przemysł wyłącznie we własne rosyjskie rozwiązania IT, a na dodatek może się okazać, że jednak powstanie internet w wersji szklanej bańki kontrolującej przekazywane informacje. Już dziś logowanie się do Wi-Fi w Rosji jest nieco dziwne dla nas przyzwyczajonych do darmowej i otwartej sieci – w Rosji może jest i darmowa ale zawsze trzeba podawać własny numer telefonu dla uzyskania kodu dostępowego – a więc jak się włączamy to też i identyfikujemy.

Program lokalizacji produkcji i substytucji importu działa nie tylko w IT, ale dotyczy wszystkich zaawansowanych rozwiązań przemysłowych.  Tzw. „Program Substytucji Importowych” – Dekret rządowy No 1936-R of 30/09/2014 dotyczy zarówno przemysłów farmaceutycznych jak i maszynowych, automotive czy też oil and gas. We wszystkich obowiązują wskaźniki i wytyczne i nakładane są kolejne cele i programy lokalizacyjne  – obowiązki wykorzystywania wyłącznie produktów pochodzących z Rosji, tu produkowanych i znowu specyfikowanych w rejestrach „lokalnych” dostaw. Warto sobie uświadomić, że jak zwykle historycznie do tej pory nic się nie zmieniło i niektóre gałęzie przemysłu – w tym najbardziej istotne – wydobycie ropy i gazu – są wciąż uzależnione do dostaw importowych. Dla wydobycia ropy naftowej około 60% komponentów aparatury obiektowej, kompresorów i zaworów pochodzi z importu (software ponad 90%). Jeśli zaczynamy szukać zasobów w trudnodostępnych obszarach, za pomocą morskich platform lub używamy gazu LNG – dostawy z zagranicy rosną już do ponad 80%. Teraz ma się to wszystko zmieniać po części za pomocą czegoś podobnego do gospodarki planowanej (informacje z poprzedniego roku, że uruchomiono 780 projektów zastępowania dostaw importowych), rządowych inwestycji w zakłady wysokich technologii (głównie przejmowanie licencji jak w przypadku turbin gazowych GE czy też podmorskich kolumn wiertniczych szkockiego Plexus-a). Zagraniczne firmy, a szczególnie amerykańskie, które mają własne fabryki w Rosji, przeżywają coś w rodzaju „rozdwojenia jaźni”, bo z jednej strony coraz większa lista sankcji amerykańskich ogranicza transfer technologii, z drugiej lokalizacyjne programy Rosji umożliwiają sprzedaż tylko czegoś co rosyjskie lub wyprodukowane w Rosji. Oczywiście same rosyjskie założenia są idealistyczne i już jak widać – nierealizowalne przynajmniej w zakładanym czasie. Przejście do użycia ponad 50 a docelowo 70% własnych technologii w ciągu kilku lat nie jest możliwe (programy lokalizacji notorycznie się opóźniają), a im bardziej skomplikowane technologie tym jest oczywiście trudniej. Z jednej strony kupuje się więc na innych rynkach (dostawy z Chin i Korei – jak w przypadku np. nowego terminalu LNG w Kaliningradzie – TUTAJ, z drugiej strony zagraniczni inwestorzy lokalizują się w rosyjskich fabrykach, a na koniec przymyka się oko na kolejny import i nie realizuje do końca idealistycznych celów (lub daje tylko optymistyczne raport dla władz). Wyniki próby budowy własnych technologii hi-tech pokazuje najlepiej Suchoj Superjet 100 – koncepcja rosyjskiego samolotu pasażerskiego, średniej wielkości, który miał przełamać monopol wielkich producentów. Uruchomiony z wielką pompą projekt, pierwsze zamówienia i spektakularna katastrofa podczas pokazu referencyjnego w Indonezji (zginęli oficjele uczestniczący w locie próbnym – dokładne przyczyny katastrofy nieznane – albo nonszalancja załogi albo źle działające urządzenia, wersja szeptana, w którą naprawdę wierzą ludzie w Rosji to oczywiście amerykańska dywersja aby wyrzucić konkurenta z rynku). Suchoj jest reanimowany dostawami do Aeroflotu (zakupił 50 maszyn), ale prawdopodobnie większość z nich będzie się kurzyć na prowincjonalnych lotniskach. Na razie o wielkim rosyjskim graczu na rynku lotniczym jest cicho.

Jednak cały program rosyjskiej ekspansji przemysłowej ma dwa jasno świecące punkty. Generalnie zachodnie sankcje nie zdusiły rosyjskiej gospodarki tak jak na początku przypuszczano, a pierwotna stagnacja nie była tak głęboka jak wieszczono na początku. Obecnie PKB corocznie wzrasta (oceny od 1 do 3% przy dość sceptycznej ocenie wiarygodności statystyk), ale ewidentnie nie mamy do czynienia z kryzysem. Rosja z powodzeniem realizuje to co jej dobrze wychodziło zawsze – eksport gazu oraz rozwój i sprzedaż technologii wojskowych. W gazie europejska strategia to budowa nowych gazowych „kleszczy” – Nordstream II na północy (dodatkowe 55 mld m3) oraz Turkish Stream na południu (31 mld m3). Te dwa rurociągi w praktyce odcinają potrzebę wykorzystywania dotychczasowych połączeń tranzytowych przez Polskę i Ukrainę (a przynajmniej redukują je do minimalnego poziomu) i pomimo szerokiej akcji krajów przeciwnych (właśnie Polski), cała akcja raczej zakończy się powodzeniem. Nawet ostatnie europejskie regulacje (objęcie Nordstream II działaniem „dyrektywy gazowej”) to coś w rodzaju PR-owej kosmetyki i jednak możliwość kontynuacji projektu. Powiązując to z rosyjską ofensywą na rynku LNG  – jak widać – to co dobrze wychodzi w „Made in Russia” to jak zawsze – dostawa surowców i powiazanie z geopolityką. Drugi sektor sukcesów jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Historycznie i obecnie – Rosja jest wiodącym  producentem technologii wojskowych – i tu idzie Rosji nawet jeszcze lepiej. Wiele obecnych komentatorów wskazuje, że w miarę korzystne wskaźniki gospodarcze (pomimo sankcji) to też rezultat dobrej koniunktury na rynku zbrojeniowym (wszyscy kupują nowe czołgi i samoloty na potęgę). W produkcji militarnej nie odgrywa też takiej roli wyśrubowana niezawodność i problemy techniczne (w końcu wszystkie statki, czołgi i samoloty i tak zostaną zniszczone), a raczej dobre referencje z pola walki (a sukces wojsk rosyjskich w Syrii jest ewidentny). Rosyjska armia gwałtownie wchodzi w okres przezbrojenia na nową generację broni, a broń ta jest też dostępna na rynkach eksportowych. Co więcej – po włączeniu rosyjsko-etycznych kanałów telewizyjnych o wyjątkowych osiągnięciach rosyjskiego przemysłu wojskowego może dowiedzieć się każdy.

Oficjalny kanał Rosja 24. Zawsze po wiadomościach są tego rodzaju wstawki. Tu porównanie rosyjskiego samolotu z konkurencją – parametry szybkość, pułap, zasięg, celność i koszt – zawsze na korzyść czerwonych kolorów.
Tu analogicznie możemy dowiedzieć się, że rosyjskie pociski rakietowe dalekiego zasięgu trafiają celniej, mocniej, dalej i na dodatek taniej niż zagraniczna konkurencja (źródło: Rosja 24). Można także sobie pooglądać, że bardziej „czerwony” jest czołg, karabin, działo i wszystko co używane na współczesnym polu walki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jak na razie w kolejnych latach możemy spodziewać się jedynie kontynuacji modelu „lokalizacji produkcji”, walki na sankcje i kontynuacji nowej „zimnej wojny”. Patrząc realistycznie już bardziej wolałbym żeby „Made in Russia” bardziej się udało na rynku towarów cywilnych, a nawet IT niż z tym w czym do tej pory są tak dobrzy – bo sam gaz i wojsko to nie najlepszy znak dla sąsiadów.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *