Cotygodniowy (dziś z 7.02) przegląd ukraińskich wyborów prezydenckich. O wyborach można przeczytać też wcześniejsze posty:

TUTAJ

TUTAJ

Lista kandydatów rośnie imponująco (będzie ich ponad 40)

Kandydaci mogli zgłaszać się do 4 lutego, ale Centralna Komisja Wyborcza będzie pracować jeszcze do jutra (8 lutego)  nad analizą wszystkich wniosków. Na razie zaakceptowanych kandydatów jest 37, ale kilkunastu czeka w kolejce (papiery złożyło 89 kandydatów). Komisja rejestruje, ale i odrzuca (już 25 – m.in. kandydat Partii Komunistycznej Symonenko – z uwagi na używanie nazw i symboli zabronionych ustawa dekomunizacyjną) i pracuje pełna parą. Wydaje się prawie pewne, że finalnie spis kandydatów przekroczy 40-stu, a Ukraińcy już zastanawiają się jak będzie wyglądać karta do głosowania (kandydaci muszą być umieszczeni alfabetycznie i muszą zmieścić się na jednej kartce i na jednej stronie). Patrząc historycznie – dynamika przyrostu kandydatów w ukraińskich wyborach prezydenckich jest imponująca:

Same wymogi rejestracji są dosyć proste o ile włada się językiem ukraińskim, ma się ponad 35 lat i wpłaciło się 2,5 miliona hrywien (trochę ponad 300 tys. PLN) bezzwrotnej kaucji. Przy takiej dynamice, być może coroczne wybory prezydenckie to jedna z interesujących  opcji ratowania ukraińskiego budżetu.

Z taką liczbą kandydatów i wobec ostatecznej ich listy – kampania nabiera rumieńców. Jeszcze tydzień temu w telewizji mówiło się mniej o wyborach, teraz już bez przerwy. Popularne są spotkania i wypowiedzi – ponieważ potencjalnych prezydentów jest bez liku, to jednocześnie na kilku kanałach jest zestaw rozmów na żywo tylko z innym zestawem głów w garniturach i marynarkach. Same wypowiedzi jednak są raczej podobne. „W parlamencie zasiadają złodzieje” , „gdyby parlamentarzyści zajmowali się normalnymi ludźmi, a nie bogaczami”, „czy ktoś teraz żyje lepiej niż kilka lat temu” i „pomoc USA i Europy nie daje nic normalnym ludziom” – to zbiera największe oklaski publiczności i to będzie się powtarzać bez końca.

„Fałszywi” kandydaci o „dobrych” nazwiskach – teraz Timoszenko

To też wyjątkowa ukraińska wyborcza specjalność. Od dobrych kilku lat na listach pojawiają się kandydaci, których nikt nie zna, ale mający „dobre” – znane i noszone przez kogoś innego nazwiska (notabene ten pomysł propagował w filmie „Fałszywy Senator” już w 1992 roku Eddie Murphy, więc pewnie amerykańskie filmy były na Ukrainie popularne).

Jako kandydat nr 61 pojawił się Jurij Timoszenko (deputowany jednej z partii, zresztą z niej usunięty), który jak sam wypowiedział się do prasy realizuje „cel do którego  szedł przez ostanie 30 lat życia”.  Patrząc, że nie tylko nazwisko ale i inicjały są dokładnie takie same jak jednej z faworytek (dla niezorientowanych w temacie – Julia Timoszenko – lider opozycyjnej partii „Batkiwszczyzna – Ojcowizna”) wydaje się, że Jurij ma nawet większe szanse na dobry rezultat niż wielu jego kontrkandydatów.

Wiemy ile kosztuje głos – 1000 hrywien

Dwaj główni faworyci (poza komikiem Zielenskiym) czyli Petro Poroszenko (obecny Prezydent) i Julia Timoszenko (jego odwieczna rywalka) rozpoczęli kampanie wzajemnych oskarżeń o przekupywanie wyborców. Przekupywać ma zarówno opozycyjna partia Timoszenki – „Ojcowizna” – według słów przewodniczącego bloku Partii Poroszenki, ale i oczywiście sam Poroszenko i jego partia – to z kolei wersja w wypowiedziach Julii Timoszenko. Nie wiem kto przekupuje, ale cena w wypowiedziach jest wyjątkowo zgodna – 1000 hrywien (ok. 130 zł) za głos – jest więc coś w co możemy wierzyć.

 

Jeden komentarz do “Flash ukraińskich wyborów prezydenckich – będzie ponad 40 kandydatów, fałszywy Timoszenko i 1000 hrywien za głos”

  1. Ukraińcy musza chcieć uporać się z własnymi problemami sami. Oczywiście mają znacznie gorszą sytuację jak Polacy w 89r- choćby z racji ogromnej ruskiej”V kolumny”. Mało tego wydaje się iż własną szansę „przespali” tuż po rozpadzie ZSRR – kiedy Rosja była „poobijana” i słaba. Mało tego – z punktu wydarzeń najnowszej historii można by stwierdzić , że oddanie Rosjanom broni nuklearnej było błędem albowiem agresja na Krym i wschodnie okręgi najprawdopodobniej nigdy by nie miała miejsca. To tak w kwestii pragmatycznej – już któryś z egipskich faraonów powiedział ,że za traktatami muszą stać topory – bo inaczej traktaty są nieważne.
    Tak więc mam wrażenie ,że Ukraina skazana jest na „pożarcie” czy nam się to podoba czy nie. Innym faktem jest również to że oni historycznie nigdy nie mieli własnej państwowości i w sumie dzięki sowieckim zapędom mocarstwowym powstała Ukraińska SRR a po rozpadzie CCCP – Ukraina…….. Dlatego sądzę ,że nie wykorzystali swojej szansy jaka dała im Historia.
    Mam znajomego Ukraińca który pracował w Polsce od 2000 roku przez 15 lat z małymi przerwami : – już w 2001 roku pamiętam jak mi powiedział że z ruskimi będą mieli wojnę……..ja mu na to : co ty Denis – nie odważą się…….. I wyszło ,że miał rację – a ja odszczekuję : hau hau. Z tego też powodu trzeba inaczej spojrzeć na działania np. Litwy w kwestiach narodowościowych – gdzie likwidują „obce” szkoły , tabliczki nazw ulic, pozbawili praw wyborczych ludność deklarującą inną narodowość niż Litewska…..itd.- to raczej nie jest złośliwość….to jest walka przed zeżarciem przez „niedźwiedzia” ,- o to czy „być albo nie być”. Oni zwyczajnie „czują pismo nosem”.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *