W piątek wszystkie komentarze  energetyczne zelektryzowała prezentacja Ministerstwa Energii o długo oczekiwanej Polityce Energetycznej Polski (PEP).  Dokument, na który czekali wszyscy powstał w wersji PEP do roku 2040 i oczywiście od razu pojawiło się wiele uwag i kontrowersji. Dla wszystkich ekspertów jest chyba jasne, że przyszła polityka energetyczna Polski … tak naprawdę nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów. Transformacja sektora do 2040 i dalej, będzie bolesna i wyboista i każda strategia zawsze będzie miała swoje słabości. Tak też należy chyba odczytywać PEP 2040 – to przynajmniej jakaś koncepcja – na pewno nieidealna i swoje słabości ma także w dużej ilości. Może więc warto popatrzeć gdzie majestatyczny okręt PEP 2040 może napotkać skały i rafy i być przygotowany (może w kolejnej rewizji) do tego jak katastrof i problemów uniknąć.

Strategiczne cele PEP … niezgodne do końca z europejską polityka klimatyczną?

Cała strategia oparta jest o strategiczne założenia (slajd poniżej)

Od razu rzuca się w oczy, że cele jak powyżej nie są do końca spójne z europejskimi celami klimatycznymi (założenia reformy ETS i ostatnie decyzje PE w sprawie docelowych wskaźników na 2030) – problemy jak poniżej:

PEP 2040 Europejska polityka klimatyczna 2018
CO2 Minus 30 % (od 1990) Minus 43% (od 2005)
OZE 21 % ; 28 % ? 32 %
Efektywność energ. 23 % 32,5 %

Od razu widać, że będzie już problem.

PEP 2040 robi co może – ale jak widać już na starcie nie mieści się w europejskich ramkach (już nawet nie ma co dyskutować o spójności z polskim przekazem na COP24). Nie wiadomo czy to celowe założenie negocjacyjne (walka o specyficzne zapisy dla Polski), czy też pokazanie dramatycznej rozbieżności pomiędzy polskimi realiami i możliwościami a tego co idealistycznie oczekuje Europa w kolejnych głosowaniach Komisji i Parlamentu Europejskiego. Tym niemniej – należy być świadomym konsekwencji – jeśli europejskie cele będą niezmienione, a polski sektor zmieni się literalnie jak w PEP 2040 to … koszty mogą być wysokie. Założenie zmniejszenia emisji CO2 od 30% od 1990 jest ogólnym celem UE, ale dla energetyki (w reformie ETS) przewidziana jest zupełnie inna ścieżka (bo w 2020-2030 zmniejszanie o 2,74 % rocznie i liczenie całej zmiany emisji od progu historycznej emisji z 2005, a nie 1990. Założenia PEP (bardzo zgrubnie) to posiadanie w 2030 mniej więcej podobnego poziomu emisji CO2 jak dziś (co wynika z jednej strony zaprowadzania kolejnych OZE – w umiarkowanym tempie, niemożności dodania elektrowni jądrowej w dekadzie do 2030 i przede wszystkim – założonego wzrostu zużycia i produkcji energii w Polsce). Jakby nie było – lądujemy z CO2 w energetyce powyżej założeń ETS i co gorsze powyżej ustalonego progu CO2 dla Polski (co może znaczyć, że za certyfikaty CO2 płacimy w części nie tylko do naszego lokalnego budżetu, ale musimy dokupić je za granicą). W złych dla Polski scenariuszach (presja europejska na CO2 się utrzyma) oznacza to, że możemy dokupywać (za granicą) certyfikaty za 0,5 – 1,5 mld Euro rocznie.  Analogicznie z OZE. PEP 2040 z góry zakłada lądowanie w 2030 znacznie niżej niż indykatywne cele UE (właśnie podniesione uchwałami parlamentu) – i 21% zamiast 32%. Ten ponad 10% rozdźwięk też może kosztować sporo, bo prawdopodobnie w okolicach 2030 europejskie rozumienie wskaźników energii odnawialnej będzie „jeśli nie wyprodukujecie u siebie będziecie musieli zaimportować od sąsiadów, bo cele unijne dotyczą obowiązkowo poziomu zużycia w danym kraju”.  To kolejny problem i możliwość drenażu polskiej energetyki przez konieczność zakupu zielonej energii za granicą.  O efektywności (też poniżej) też warto wspomnieć jako uzupełnienie całej palety polskich celów (pewnie realistyczne) versus europejskie (idealistyczne). Problem, jest że będziemy płacić wg. europejskich.

Energia wiatrowa na lądzie …do kasacji ?

Jedna z największych kontrowersji wzbudził rysunek jak poniżej, a zwłaszcza oglądanie czegoś co na nim znika:

Zmiana energy mix w PEP 2040 – i .. zmierzch energetyki wiatrowej na ladzie.

Dość kontrowersyjne wydaje się zanikanie jasnoniebieskiego kawałka (energetyka wiatrowa na lądzie) – nie dość, że brak jakiegokolwiek wzrostu, ale powolny spadek i już zanik po 2030. Plany zakładały więc eliminacje tego co mamy – 6 tys. MW w wietrze na ladzie (i nieodbudowanie istniejących farm wiatrowych) – a więc podprogowo dalej istotne ograniczenia ustawy odległościowej – nie dość, że nie budujemy nowych farm na lądzie to także nie będziemy reaktywować istniejących (jeśli skończy się ich czas życia). Szczególnie w tym tygodniu kiedy pojawiły się ceny z polskiej aukcji budowy nowych elektrowni wiatrowych na ladzie (wg. Ministerstwa jedna z ostatnich) i te ceny były rewelacyjne (poniżej 200 zł / MWh) – całe podejście do eliminacji wiatru na lądzie… Jest co najmniej dziwne i kontrowersyjne. Dlaczego mamy ograniczać i eliminować najtańsze obecnie źródło OZE? Czemu dzisiejsze 6 tys. MW ma zniknąć, a nie być rozbudowane do np. 10-12 tys. (odbudowa istniejących elektrowni, nowe generacje turbin i realistyczne „poluzowanie” ustawy odległościowej i budowa farm tam gdzie mieszkańcy je akceptują). Być może dzisiaj ta eliminacja wiatru to może błąd w tabelce excellowej – warto sprawdzić.

Rewolucja w magazynowaniu …raczej niezauważona

Czekamy pewnie na dokładne dokumenty, ale prezentacja PEP nie pokazała „rewolucji magazynowej”. Wzmiankowano dalszą rozbudowę magazynów, ale bez traktowania tej technologii jako całkowitą zmianę reguł gry na rynku energetycznym. Tymczasem w 2030 a w 2040 na pewno – magazyny energii muszą być już rzeczą powszechną (bateryjne, a może i technologia power to gas). Z tego powodu nie można traktować OZE i szczególnie wiatru jako nieprzewidywalnego w dłuższej perspektywie, a powszechne ‘umagazynowanie” to i inna rola źródeł odnawialnych, konwencjonalnych i jądrowych. Dość konserwatywne podejście daje się zauważyć w całym PEP – technologie traktujemy „as it is” i nie przewidujemy ich szybkiej zmiany technologicznej i poprawy parametrów.

Węgiel jednak górą a potencjał gazowy mocno ograniczony

Strategię PEP 2040 można określić jako węglowo-atomową – bo rozwiązanie problemu znaleziono przez powolne ograniczenie ilości węgla (60 %), ale pozostawienie go jako dominującą wartość i oczywiście dorzucenie energii jądrowej w długiej perspektywie. PEP odrzuca pokazywaną czasami alternatywę gaz-OZE ze śmielszym zwiększaniem energetyki odnawialnej (co widać w podejściu do wiatru) i przede wszystkim z dość oszczędnym wykorzystaniem gazu. To oczywiście rozwiązanie ograniczenia zapewnienia strategicznego zabezpieczania dostaw gazu – układanki skąd kupujemy gaz (jeśli rezygnujemy z dostaw rosyjskich, nie możemy za silnie zwiększać zużycia dla energetyki, bo nawet z budową Bramy Północnej, gazowych połączeń transgranicznych nie zredukujemy rosyjskiego importu do zera).  Efektem energetycznym jest ograniczenie zużycia (energetycznego) gazu do 5 mld m3 rocznie i dokończenie umiarkowanych inwestycji, a traktowanie gazu „jako regulacji do OZE”. Tymczasem gaz w sposób automatyczny wymieni węgiel na poziomie elektrociepłowni, mniejszych instalacji, a nawet i wszystkich dużych źródeł. Niezależnie czy będziemy chcieli czy nie – zużycie gazu w energetyce i tak wzrośnie. Pytanie też na ile będzie można wykorzystywać węgiel w Europie po 2030 – PEP nie zwraca uwagi na to ryzyko, które dziś de facto to najgroźniejszy „miecz Damoklesa” wiszący nad naszą głową.

Energetyka jądrowa jak zwykle …

Tu trudno dyskutować. Terminy i założenia dotyczące energetyki jądrowej przypominają wcześniejsze wersje polskich polityk energetycznych, łącznie z tymi z okolic 2009 roku.  Już za 10-13 lat pierwszy blok jądrowy (dziś 2033, a w pierwszych planach programu miało być 2020, potem 2022, 2025 i 2030). Docelowo kilka (6?) wielkich reaktorów i znaczący udział w mix energetycznym i kolor elektrowni jądrowych zastępujących wycofywany węgiel. Jak zawsze podkreślana jest konieczność budowy własnych kadr, technologii, udziału polskich przedsiębiorstw. Ponieważ wszystko w PEP 2040 jest rodzajem „deja vu”,  a badania środowiskowe pierwszej elektrowni wciąż nieskończone a mechanizm finansowania nieznany … wygląda, że będzie jak zawsze.

Strategia a wynik w postaci cen …nieznany ?

W obecnej rewizji PEP 2040 tak jak i wiele razy wcześniej nie postawiono kropki nad i. W końcu strategię nie pisze się dla strategii (może się mylę), ale żeby pokazać kluczowe wnioski i jaki jest efekt dla obywateli i dla gospodarki.  Dlatego najważniejszym wynikiem PEP 2040 nie byłoby bynajmniej pokazanie kolorowego energy-mix (też ważne, ale nie najważniejsze) a próba zaprognozowania ceny za energię elektryczna w kolejnych latach. Ta cena (inna pewnie dla klientów indywidualnych i inna dla przemysłu) będzie przecież determinować zachowanie gospodarki – zarówno przez koszty zwykłych Polaków (widzimy jak teraz podwyżki energii są punktem debaty w mediach) jak i też przez możliwą barierę ograniczania wzrostu przemysłu w Polsce (za wysoka energia zdusi polska konkurencyjność). Tymczasem … nic tu nie wiadomo. Czy polski PEP i zmiana sektora pomoże czy też dramatycznie podniesie cenę energii. Ile wydamy na cała realizacje strategii? Mówi się o konieczności znalezienia 400 mld, ale może i mniej albo może i więcej i nie wiadomo w dekadzie czy w dwóch dekadach – a te pieniądze to chyba nie jakieś drobne, ale kluczowe polskie wydatki inwestycyjne. Patrząc nawet wstępnie wydaje się, że przy utrzymaniu obecności Polski w UE i przy utrzymaniu europejskiej polityki klimatyczno-energetycznej – to wygląda  niestety na nieuchronny wzrost cen.  Oczywistym pytaniem jest czy w ogóle przy jakiejkolwiek innej polskiej strategii jest szansa żeby powyżej nie było (raczej nie), ale droga z PEP to raczej konserwatywne i stałe podejście – koszty transformacji i coraz większe obciążenia z uwagi na emisje CO2. Patrząc na cenę certyfikatów i na możliwości MSR (zmiany ich ceny za pomocą mechanizmu Market Stability Reserve) od przyszłego roku to ścieżki cenowe do 500 zł/MWh w hurcie (dziś 300)  w kolejnej dekadzie staje się całkowicie realna.

Czy więc czas na PEP w wersji 2.0.? Na konferencji podano jasny przekaz, że strategia będzie uaktualniana (cykle 2 letnie).  Może już warto przygotować wstępne prace?  A może PEP 2040 podzieli losy swoich poprzedników (około 15 rewizji strategii energetycznej Polski za lata 1992-2015), a energetyka jak zawsze pójdzie swoją, własną drogą?

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *