Czasy mamy szybkie i niespokojne.  Jakiekolwiek spojrzenie w tył od razu przynosi wrażenie, że starzejemy się w zastraszająco szybkim tempie. Czasy bez telefonów komórkowych, GPS i Internetu wydają się czymś w rodzaju epoki kamiennej czy też świata barbarzyńców. Dekady liczymy już nie przez pryzmat podziałów politycznych (jak czas komunizmu), ale raczej przez postępy w szybko biegnących technologiach. Trudno jest przykuć uwagę mojej córki opowieściami o problemach z cenzurą , wolną prasą czy ewentualnie pałowaniem na ulicach, natomiast zaciekawienie i niedowierzanie wywołuje  informacja, że ludzie potrafili się umawiać bez telefonu, pisali czasami listy na normalnym papierze, czytali normalne gazety na papierze a nie na tablecie,  a na dodatek jest coś takiego jak mapa i można na podstawie karki (i bez podpowiedzi z głośnika) odnaleźć drogę do celu. Chyba każdy choć trochę starszy co liznął początków epoki technologicznej  patrzy czasem z niepokojem – nic też dziwnego, że coraz to pojawiają się katastroficzne książki i opisy.

Znalazłem jakaś książkę w nierozpakowanych pudłach po przeprowadzce i przeczytałem kilka zdań „..obecne czasy to jeden z krytycznych momentów, kiedy zmienia się całkowicie myśl ludzka. Są podstawowe czynniki tej zmiany. Pierwszy to zupełny upadek wszystkich dogmatów religijnych, społecznych i politycznych na których wyrosła nasz cywilizacja. Drugi, to jest powstanie zupełnie nowych warunków życia i myślenia, których podłożem są współczesne odkrycia w dziedzinie nauki i przemysłu”. Nie – to nie jest Fukuyama z „Końcem historii” ani jakieś pesymistyczne wynurzenia  Huntingtona ani nawet nie doktrynerskie poglądy religijnych radiostacji. To Gustaw Le Bon z roku … 1895 i jego nieśmiertelna książka „Psychologia tłumów”. Le Bon był prekursorem połączenia socjologii i psychologii i jako jeden z pierwszych wprowadził pojęcia zbiorowej masy ludzkiej (wg niego owego „tłumu”) jako niezależnego bytu kierującego się czymś w rodzaju własnej świadomości i mającym specyficzne cechy jakże odmienne i  bardziej intensywne niż typowe ludzkie portrety pojedynczych uczestników tłumu. Le Bon to koniec XIX wieku i końcowy czas upadku starego porządku, cesarstw , królestw i domów panujących na rzecz republik czy też nowo kiełkujących już za lekko ponad 20 lat totalitarnych struktur. Le Bon cierpiał, że szlachetny porządek i jakiekolwiek ideały upadają bo pojawiają się „tłumy” wielkie zbiorowiska ludzi (tu oczywiście kłania się XIX wieczny etap wielkich wynalazków, linie produkcyjne, fabryki  i żądania robotnicze). Wymowa jego książki jest pesymistyczna, tłum (który chyba wciąż najlepiej do tej pory przez Le Bona jest zanalizowany i którem Le Bon przypisuje nie tylko wyłącznie cech negatywne, ale potrafi dostrzec też jego chwilowe bohaterstwo czy poświecenie), ten tłum spowoduje upadek dobrze zorganizowanego i uporządkowanego świata na rzecz nowego porządku, na razie nie wiadomo jakiego, ale w którym siłą napędowa będą te cechy zbiorowości , masy ludzkiej.

Ponad sto lat minęło jak jeden dzień i właściwie książkę Le Bona można drukować ponownie bez żadnego skreślenia. Dla wszystkich pesymistów obecnych czasów, fabryki i aeroplany wystarczy zastąpić  technologiami informatycznymi a tłum , zbiorowisko …. tu właściwie najlepiej by użyć modnego słowa social. Internet i jego koronny wykwit ostatnich kilku lat – facebook i inne portale społecznościowe w niedostrzegalny z zewnątrz sposób wygenerowały nowa społeczność, która powoli zagospodarowuje gusta , umysły , a za nimi gospodarkę, politykę i idee. W nowej rewolucji technologicznej, którą sami przynosimy światu dajemy nowy sposób organizacji – mówi się o tym powszechnie, a nowi guru marketingu sieciowego i profilatorzy portali społecznosciowych wykorzystują to bez oporu. Wydaje się, że to nowe ale tak naprawdę zupełnie stare bo u Le Bona znajdzie się główne cechy nowej organizacji społecznej – siłę społeczności (tłumu) dającej dodatkowe poczucie ważności czy też nawet niezwyciężoności, anonimowość co sprzyja łatwemu pokazaniu swoich najgłębiej skrywanych instynktów, wreszcie łatwość w rozprzestrzenianiu się nowych trendów, mód i chwilowych gwiazd popularności aż na koniec,  tendencję do przyjmowania nawet najbardziej absurdalnych wzorców, które mogą być nawet w sprzeczności z naszymi odczuciami i poglądami, ale ponieważ wyznaje je sieć (social) to musimy wyznawać i my. Czekam więc z niecierpliwością, kto dobrze rozpozna i wykorzysta cechy nowego informatycznego social (tłumu ?) i poprowadzi go do kolejnych rewolucji.

 

Ale pomimo czytania Le Bona – ja nie jestem pesymistą, bo w końcu on sam przyniósł najbardziej istotny dowód. Le Bon był tak zdegustowany upadkiem wartości że myślał iż wszystko ulegnie katastrofie, a jak widać świat pomimo kolejnych ponad 100 lat trzyma się dalej (no może pomijając pewne traumatyczne doznania historyczne).  Warto czasami jednak jego książkę przeczytać (a łatwo znaleźć jak widzę na chomikuj czy w innych miejscach – choć polecam raczej antykwariat) bo na pewno w jednym ma racje – ostatnie zdanie jego książki brzmi „..każdy naród w pogoni za ideałem przechodzi od barbarzyństwa do cywilizacji, a z chwilą upadku ideału umiera, tak wygląda bieg życia

 

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *