Jestem jedynakiem, ale pamiętam całe dzieciństwo spędzone w gromadnych rodzinnych zjazdach. Rodzice mieli dużą ilość sióstr i braci (mama 5 sióstr) wobec czego każde spotkanie to wielki , zastawiony stół oraz niezliczona ilość kuzynów (których części imion nie pamiętałem) oraz ciotek i wujków o różnym stopniu pokrewieństwa. Jak zawsze w takich chwilach u dzieci pojawiał się sernik i oranżada u dorosłych coś konkretniejszego, co prowadziło wcześniej czy później do dialogu miedzy pokoleniami. Oczywiście wtedy byłem znudzony bo dialog polegał na nieco mętnych monologach i zestawach dobrych rad.  Wtedy nie rozumiałem czemu dorośli mają taką ochotę na pouczanie, dziś nagle znalazłem dokładnie taką sama cechę u siebie. Pomimo tego , z tych wszystkich pogawędek zapamiętałem do dziś dwie.  Pierwsza dotyczyła sprawy jak rozpoznać kto jest dobrym pracownikiem na budowie. Nie wiem przy jakiej okazji i skąd się to wzięło,  ale  wiem jak rozpoznać właściwą (albo niewłaściwą) ekipę. Okazuje się, że sekret wcale nie tkwi w oczekiwaniu czy w ogóle dadzą radę przyjść następnego dnia rano do pracy, ale jeszcze wcześniej na sam koniec dniówki należy obserwować starannie zachowanie pracowników. Jeśli w momencie kiedy wybija czas, zaczynają porządkować narzędzia, myć kielnie, składać  poziomnice, piony, szpadle i tysiące innych budowlanych ekwipunków – mamy do czynienia z profesjonalistami. Oni wiedzą, że następnego dnia z równym wybiciem godziny będą pracowali dalej, a nic tak nie pomaga jak zostawienie wszystkiego poukładane i na miejscu. Druą (najczęstszą) alternatywą jest po prostu rzucenie wszystkiego jak jest, pod nogi, nawet nie pod ścianę , przez co potem trzeba się przebijać przez gąszcz siekier, pilników, młotków i gwoździ ale to nic … rano jak się znów pojawią (o ile się pojawią) to do obiadu połowy rzeczy będą szukać w akompaniamencie najpopularniejszego polskiego słowa na budowie.

Ta dziecinna rada służy mi przez całe życie i warto ją zastosować do sektora energetycznego i informatycznego – a procesów regulacyjnych i legislacyjnych zwłaszcza.  Zbliża się koniec … jeśli nie kadencji obecnej ekipy to czas wakacyjnej przerwy w obradach i ustanawianiu prawa i należy oczekiwać że jeśli czegoś się nie zrobi do końca czerwca … to i nic do późnego potem października na pewno nie powstanie. Warto by się pospieszyć z najważniejszymi inicjatywami, a jeśli nie to przynajmniej wszystko starannie poukładać żeby zacząć we wrześniu z animuszem i mieć wszystko pod ręka. Tymczasem … zaczyna wyglądać że trudna materia, różne interesy lobbystów i środowisk biorą górę nad determinacją ustawodawców i rządzących. W energetyce najbardziej oczekiwany ustawowy „Trójpak” (tak zwany mały bo już nikt nie liczy na pełną i skonsolidowaną ustawę) zaczyna mieć coraz mniejsze przedwakacyjne szanse. Można mieć różne spojrzenie na energetykę odnawialną ale sensowna ustawa (a nawet mniej sensowna) zawsze jest lepsza niż żadna – a taki mam stan właśnie. Nie chodzi nawet o całkowitą dezorganizacje rynku, ani o grożące unijne kary. Najgorszy jest chyba ten ogólny stan zniechęcenia, już wyczekiwanie na wakacje i czas by nagle rzucić to wszystko jak jest i trochę odpocząć. Analogicznie w cyfryzacji, po wejściu w wielkim stylu i budowie nawet osobnego Ministerstwa, determinacja powoli zaczyna umykać i chyba też widać wiosenno-letnie zniechęcenie. Kwestie przetargów, prawa zamówień publicznych, regulacji Internetu – nie mówiąc o ACTA (która już przestała być modna) albo prawie patentowym  – tego już nie da się załatwić przed wakacjami, a jeśli tak to nawet nie warto układać, rozwiązywać mniejszych problemów bo wszyscy zaczną się zabierać za to dopiero po dłuższym wypoczynku. Jak by nie patrzeć  minęło 5,5 miesiąca z 2013 – a w obu dziedzinach (energetyka i informatyka) ani kroku do przodu. Teraz trzeba dodać wakacje i mały jesienny rozruch i …. już właściwie jesteśmy w 2014 – a ja mogę kopiować niektóre wcześniejsze wpisy do bloga tylko ze zmieniona datą.

W tej dość beznadziejnej sytuacji mogę jedynie wspomnieć inną dobrą rade wujka – a dotyczyła ona …. motywacji pracowników. Opowiadając kiedyś anegdotę o swoim z kolei ojcu lub dziadku, wujek kreślił historie folwarku gdzieś na kresach wschodnich i dużych grup pracowników kopiących doły lub fundamenty. Jak zawsze w takich grupach byli lepsi, wydajniejsi, średnio wydajni i wreszcie tacy co tylko podpierali się łopatą, czekając na koniec dniówki. Mój jakiś pradziadek lub prakuzyn będący właścicielem folwarku stosował zupełnie odmienne podejście niż dzisiejsza typowo korporacyjna polityka, a mianowicie w tej opowieści podszedł do jednego z folwarcznych robotników, opartego od rana na łopacie i …. niespodziewanie pochwali „Pan to naprawdę dobrze pracuje …aż miło popatrzeć”. Niespodziewanie też skutek był nadzwyczaj pozytywny , zaskoczony pracownik naprawdę zaczął machać łopatą z entuzjazmem i do końca dnia pracował starannie i wytrwale. Może to tylko w tej opowieści albo może to tylko na Kresach lub przed wojną, ale ja wierzę w dobre wujkowe rady …. I chcę wszystkich naszych ustawodawców pochwalić. Pracują dobrze i starannie i miejmy nadzieję że tak dalej wytrwale …..

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *