Kryzysy na świecie występowały zawsze. Śledząc wydarzenia historyczne widzimy je we wszystkich krajach – czasami za zasłoną krwawych rewolucji i epokowych zmian, które zwykle były skutkiem kryzysu a nie jego przyczyną. Te przyczyny zaś bywały różne – czasami to niespodziewane katastrofy lub epidemie, ale w dużej mierze kosztowne wojny (zawsze z uwagi na nadmierne ego i ambicje któregoś z władców lub całego narodu) albo nowatorskie reformy monetarne (co zawsze oznaczało rezygnację z „prawdziwego” pieniądza na rzecz nowych wynalazków którymi w przeszłości były monety bite z gorszych kruszców albo z samej miedzi a potem pieniądze papierowe). Czasami (a nawet często) pojawiały się bańki spekulacyjne i nadzieje na niespodziewane zyski – czy to w inwestować w cebulki tulipanów? czy może w nowy kanał łączący oceany? Często też kryzysy rozpoczynało wyczerpanie zasobów naturalnych (będących podstawą dochodów państw z kopalniami), głód wynikający z niepogody lub złych zbiorów albo nawet rewolucja technologiczna (także utrata dochodów niektórych krajów i zmiana układu gospodarki światowej). Efekty kryzysów zwykle bywały tragiczne, zubożenie społeczeństwa (na kryzysie zawsze tracą najbiedniejsi albo ciężko pracujący obywatele) w końcu prowadziło do wzrostu nastrojów populistycznych albo realnej rewolucji w imię sprawiedliwości (która w końcu zawsze zjadała własne dzieci). Bywały jednak kryzysy które paradoksalnie korzystnie wpływały na niektóre kraje – i tak w naszych rozważaniach o Kazimierzu Wielkim rzadko myślimy o światowym kryzysie spowodowanym wielką plagą Czarnej Śmierci (wybuchła w 1346 roku), który pomógł Polsce rozwinąć się na tle innych krajów Zachodniej Europy (plaga szczęśliwie właściwie ominęła Polskę). Od zawsze kryzysy się bada (i próbuje przewidzieć) – na tej podstawie powstała cała teoria cyklów koniunkturalnych i wiele modeli (np. Kondratiewa) i wszystkie maja jedną cechę wspólną – doskonale wyjaśniają zjawiska, ale już po momencie wybuchu i wygaśnięcia kolejnego kryzysu. Bo jak do tej pory – jest jeszcze jeden wielki problem z kryzysami – zawsze wybuchają one niespodziewanie i jesteśmy nimi zaskoczeni.
Tym razem – lipiec 2022 – także na horyzoncie zaczynają zbierać się chmury. Kryzys (miejmy nadzieję) nie nastąpi – ale trudno zaprzeczyć, że występuje wyjątkowa kumulacja niekorzystnych czynników, a gospodarka światowa cały czas wysyła nam niepokojące znaki. Niepokój rośnie, a podświadomy niepokój jest zawsze pierwszym odczuciem nadciągającej niepogody.
Wojna – właściwie bez pomysłu na dobre zakończenie… Luty 2022 i wojna w Ukrainie zmieniła cały światowy układ polityczno-gospodarczy. Codziennie widzimy wiadomości i komentarze, ale nigdzie nie widzimy realnego planu na dobry koniec. Właściwie krok po kroku Rosja i Ukraina pogrąża się w konflikcie na wyczerpanie, kolejne znaki z Rosji są coraz bardziej przerażające. Nie tylko patrząc na twarz rosyjskiego prezydenta zapadającego się w szaleństwie, ale także patrząc na wypowiedzi wszystkich jego popleczników (jeśli którekolwiek ze zdań rosyjskich polityków pojawiłoby się rok temu uważane byłoby za totalny absurd) aż po słowa patriarchy moskiewskiego Cyryla, który właśnie powiedział że „Rosja nie jest zła tylko inna” (i w konsekwencji może popełniać każde zbrodnie w ramach swojej inności) co złowieszczo przypomina nastroje nazistowskich Niemiec w przeddzień szturmu na Berlin. Wojna Rosji wciąga w kryzys samą Rosję, ale poprzez swoją nieprzewidywalność i zaciekłość może pociągnąć wszystkie inne kraje.
Nowy Covid – epidemia, która miała już być opanowana… Pandemia zamknęła nas w domach i zrujnowała wszystkie wskaźniki gospodarcze. Ten rok miał być zupełnie inny – nagle wróciły spotkania, koncerty, podróże zagraniczne i optymistyczne spojrzenie na świat. Miał być, ale widać, że już nie jest. Rosnące wskaźniki zachorowań w Niemczech pokazują, że Covid wraca w nowych mutacjach i na dodatek bez nowego pomysłu na jego opanowanie. Teraz nawet kolejne lockdowny nie będą działać (społeczeństwo już się nie dostosuje, poza tym wydaje się ze nowe mutacje rozprzestrzeniają się szybciej), a kolejne dawki szczepionki przynoszą umiarkowane skutki (pomagają, ale nie eliminują). Kolejna mutacja na szczęście jest nieco słabsza i mniej śmiertelna, ale z uwagi na swoją powszechność – znowu zablokują służbę zdrowia i mogą mieć katastrofalny wpływ na gospodarkę.
Głód, który przypomni o migracji… Coś co wydawało się odległe i było przykryte przez wiele lat. Głód, brak żywności – szczególnie w obszarach Afryki – był problemem w latach 80-tych ubiegłego wieku (warto przypomnieć koncerty Live Aid i mobilizację społeczeństw wokół tego problemu). Od tego czasu problem zasypano za pomocą światowych linii eksportu zboża i powszechnego subsydiowania żywności. Teraz to się sypie. Za chwilę może wrócić głód… a jeśli jest głód to wraca też i migracja, a to może spowodować powrót szturmu uchodźców na bogate kraje europejskie. Problem migracyjny, który też był zasypany za pomocą pieniędzy dla dyktatorów i płotów na granicach – znów może trafić na pierwsze ekrany mediów.
Pieniądz wirtualny i kolejna bańka spekulacyjna… Wszystko co możemy nauczyć się na bańkach spekulacyjnych to, że nigdy się nie skończą i zawsze „bomblują”. Kryptowaluty stały się największym eksperymentem finansowym od momentu wprowadzenia papierowego pieniądza (piersi wymyślili je Chińczycy w IX-X wieku, ale szerzej wprowadzono w Europie od XVII wieku – w Polsce po raz pierwszy w 1794 roku). Zanim stały się powszechnym i ustabilizowanym środkiem wymiany dóbr – załamały systemy finansowe wielu krajów. Teraz kryptowaluty przejęły rolę – nowego, innowacyjnego rozwiązania XXI wieku, oczywiście tworząc gigantyczna bańkę spekulacyjna, która wydaje się pęcznieć na drodze do spektakularnego pęknięcia. Zanim kryptowaluty staną się powszechnym środkiem wymiany dóbr – muszą przejść swoją drogę – a więc spowodować wielki światowy kryzys.
Drukowanie pieniędzy nie wystarczy, bo inflacja… Na dodatek wyczerpał się typowy sposób radzenia się z kryzysami. Zalewanie rynku nowo drukowanymi pieniędzmi po to żeby pobudzić gospodarkę – przestaje wystarczać, bo pojawiła się hydra inflacji. Drukarki światowych mennic oczywiście stoją w pogotowiu, ale po ciężkiej pracy w czasie pandemii, kolejna porcja nowych banknotów wcale nie musi pomagać gospodarce. Inflacja we wszystkich krajach jest wysoka (nie wspominając o Polsce, gdzie jest już to wysoce niebezpieczne). Większość osób w Polsce w ogóle nie wie co znaczy lawinowy spadek wartości pieniądza, konieczność ucieczki w „twarde” waluty (choć gdzie one są teraz) i wysokie stopy procentowe (rujnujące kredytobiorców z hipoteką na mieszkanie, ale i blokujących działania firm przez wysokie koszty kredytu). Tu nie ma łatwego rozwiązania i kryzys z hiperinflacją… zawsze jest możliwy.
Nowa rewolucja technologiczna nie daje pracy… Na dodatek – szybki rozwój technologiczny… ale niekoniecznie w spokojnym kierunku. Automatyzacja, digitalizacja, sztuczna inteligencja – wszystko porównywalne z Pierwszą Rewolucją Przemysłową zmieniają nasz świat, ale jednocześnie wcale nie dają pracy dla szerokich warstw społeczeństwa. Bynajmniej, nowe roboty będą tę pracę zabierać (tak jak kiedyś) i chwila czasu upłynie zanim nastąpi przełączenie pracowników na nowe sposoby produkcji. W międzyczasie będą oni niepotrzebni i będą protestować jak kiedyś „niszczyciele maszyn” (rewolta pod kierownictwem Ludd’a – kiedy maszyny wyparły manufaktury). Dlatego tak wiele teraz wspomina się o „dochodzie gwarantowanym” czy też swobodnym dostępie do marihuany – rzeczach, które maja spacyfikować nastroje społeczne, choć populizm zawsze umie skorzystać z sytuacji jak obecnie.
To co wydaje się szczególnie niebezpieczne obecnie – to właśnie kumulacja wszystkich zjawisk. Dawniej wystarczało jedno z nich, aby wywołać kryzys. Teraz mamy właściwie wszystkie z nich – Wielka Kumulacja. Czyżby Nowy Wielki Kryzys już pukał do naszych bram? Cała nadzieja, że jak za czasów Kazimierza Wielkiego – może znowu nas ominie i paradoksalnie na tym wygramy ?