Na szczęście nie spełniły się czarne sny o nowych koncepcjach Parlamentu Europejskiego tuż przed konferencją klimatyczną (już 11 listopada … w Warszawie). Wczorajsze głosowanie było bardzo ważne bo określało bazowe stanowisko Europy i jej strategie na konferencję, a co za tym idzie jakieś „guidance” – wytyczne dla własnych państwowych delegacji.
Wbrew pozorom zagrożenie było bardzo duże, a nastroje przed głosowaniem nawet dość minorowe w polskiej delegacji. Groziły kolejne poprawki zwiększające cele redukcji emisji na poziomie 30 % do 2020 oraz 50 % do roku 2030. Przypomnijmy – europejskie cele redukcji emisji opierają się (ideologicznie) o Protokół z Kioto i pierwsze światowe porozumienie. Jednak europejskie regulacje (i co za tym idzie europejski system handlu emisjami) to prawdziwy rekin pośród wszystkich światowych regulacji. Nie tylko, że cele Kioto znacznie zaostrza (tam było małe zmniejszenie od poziomów roku 1990) ale daje w dół od poziomów 2005 – co szczególnie boli Polskę.
Sytuacja dość paradoksalna bo o ile Polska jest po dobrej stronie zmniejszania emisji CO2 do 1990 r (minus 30%) to przyłożenie kolejnych minus 20 lub jeszcze lepiej minus 30 % od 2005 poziomu – jest dla gospodarki wręcz zabójcze.
Groziło nawet dalej bo 50 % redukcji do roku 2030 – na szczęście finalny wynik głosowania w Parlamencie był na nie. Mój radosny nastrój nie jest spowodowany tym, że chciałbym zanieczyszczać lub jestem przeciwny inicjatywom w kierunku lepszego bardziej ekologicznego świata, ale zwykłym pragmatyzmem i zwycięstwem zdrowego rozsądku. Nowe światłe cele są po prostu nierealizowalne praktycznie, niezależnie od siły woli, nadziei i czasami lobbingu zainteresowanych stron. Europa jako 11% -towiec w udziale emisji świtowej CO2 , stoi z emisją w miejscu (zmniejsza powoli do ok 20 % w 2020 i pewnie realistycznie kilka procent w dół dalej) … ale w niczym nie zmienia to emisji światowej (Chiny, Brazylia czy Indie robią swoje). Zwykła matematyka pokazuje, że 20 % z 11 % to ok 2,2 w świecie, a nawet 50 % z 11 % to max 5,5 % – warto popatrzeć jak dają w CO2 Turcja i inne kraje rozwijające się – te europejskie miniprocenty zostaną zjedzone z zapasem. Na dodatek nowe europejskie technologie nie dość, że do końca nie działają (problem z magazynowaniem energii, brak postępów w CCS) to odbijają się jednak znacząco na cenach energii zarówno dla użytkowników firmowych jak i prywatnych. Rządy europejskie powoli stawać będą w obliczu nacisku – „gdzie jest tania energia ?” – widać to już w Wielkiej Brytanii i pospiesznych zapewnieniach obu stron (rząd i opozycja) że będą podjęte działania w kierunku zamrożenia lub obniżenia cen. A tego bez zwolnienia z ekologią i ideologią – zrobić się nie da. Płaczą też i koncerny energetyczne. Na pewno mamy do czynienia z wielkimi korporacjami które obracają milionami i miliardami, wydając kolejne pieniądze na biurowce, samochody, pensje zarządów i elektrownie. Nacisk „ekologiczny” – brak gwarancji cen, obecna struktura rynku – ideologicznie „naciskają” na koncerny – ograniczcie koszty. Odpowiedź będzie oczywiście jedna – biurowce, samochody i pensje zostają – skreśla się z budowy elektrownie. Europie (globalnie) może niedługo grozić kryzys energetyczny (brak mocy), a w Polsce mówi się o tym już od dawna i nawet coraz lepiej widać niedobory i terminy. Przesunięcia w pewnych regulacjach (jak przedłużanie możliwości pracy starych bloków bez odpowiedniego odsiarczania i odazotowania) to fajnie na papierze i może da spokój do kolejnych wyborów – ale w inżynierii – kiedyś ktoś będzie musiał posprzątać. Problem dla Europy wspólny, na szczęście przedziera się przez ideologie i stąd odrzucenie nowej poprawki.
Wobec rzeczywistości przemysłu – chowa się trochę skrajne tendencje i wraca do realności. Przekłada się to też na głosowanie o gazie łupkowym. Padły też propozycje skrajnie przeciwne poszukiwaniu gazu łupkowego i ograniczeniu tego sektora. To kolejna bramka dla mocno lewicowej i skrajnie ekologicznej części Parlamentu. Z gazem w Europie na pewno nie będzie tak łatwo jak w USA, ale jest szansa, że nie będzie to regulacyjnie zakazane (lub biurokratycznie zakazane).
Ostatnie głosowanie – lepszy znak przed szczytem klimatycznym. Pewna szansa nad bardziej realistycznym stanowiskiem i jeśli nie merytoryczna to przynajmniej bardziej zdroworozsądkowa dyskusja. Ale trzeba też pamiętać … to wynik do połowy meczu. Należy liczyć się z kolejnymi inicjatywami, poprawkami, rezolucjami i posiedzeniami w komisjach. Wystarczy przeczytać ubolewania Ministra Środowiska Danii. Koncepcje wrócą jeszcze nie raz i na pewno niektóre z nich zostaną przegłosowane. A potem …. część firm wykorzysta legislacyjną koniunkturę , weźmie swoje pieniądze, elektrownie i sam system energetyczny nie podda się zaklęciom i magii, a odpowie realnym działaniem technicznym, a więc …. zmieni się i przełoży zapisy lub terminy a zostawi dalej na froncie ideologię. Czy ja już tego kiedyś nie widziałem ? …..
Witam,
Jest Pan Profesorem, czyli jestem pewien, że przeczytał Pan wiele książek i atrykułów w szczególności nt. energetyki.
Proszę zatem wyjaśnić dlaczego używa pan słowa zanieczyszczenie w kontekście CO2?
Jeśli dlatego, że CO2 jest gazem cieplarnianym, to proszę konsekwentnie określać parę wodną jako zanieczyszczenie i rządać oznaczenia saun tureckich jako miejsc skrajnie zanieczyszczonych!
Jeśli z kolei ma Pan informacje o jakimkolwiek szkodliwym działaniu CO2 to proszę wszystkich czytelników oświecić.
Mam nadzieję, że to zwykłe przejęzyczenia albo nieuwaga. Bardzo pozytywnie odbieram Pańskie teksty ale takie pomylenie pojęć? Nie wypada naukowcowi…
Pozdrawiam,
Jacek
Mam wrażenie, że nastawienie autora tekstu do radykalnych redukcji emisji CO2 jest, lekko mówiąc, ironiczne, w związku z czym użycie słowa „zanieczyszczenie” traktuję z przymrużeniem oka. Pozdrawiam
Niestety, kłamstwo powtórzone 100 razy staje się prawdą. Nawet kłasmstwo z przymrużeniem oka.