Wszyscy mamy dziś jakieś straszliwe „deja vu” – dokładnie rok temu tak samo wyglądały wiadomości i pilnie śledziliśmy informacje o pierwszych lockdownach. Łatwo też było pisać quasi żartobliwe teksty jak np. TUTAJ – dziś rzeczywistość jest wystarczająco przerażająca, żeby na pewno nie żartować. Ale… jak wszystkie złe czasy – kiedyś one się skończą…a wtedy nastanie epoka „post koronawirusa” – zupełnie nowe (a może skądś jednak znane) czasy…
Jest rok 2022 i trwają „wspaniałe lata dwudzieste”.
Ludzkość uwolniona od zagrożenia za pomocą powszechnie dostępnych szczepionek, rzuca się w wir hedonistycznych uciech i wspaniałości życia. „Nowa belle epoque”, „nowe czasy zabawy i uciech” – ponowna wiara w technologię, rozwój gospodarki i szybkie zarobki na giełdach i egzotycznych kryptowalutach. Świat biegnie jeszcze szybciej, jeszcze weselej w korowodach zabaw i niekończących się imprez.
Oblężenie przeżywają restauracje i nocne kluby. Jedzenie na mieście jest obowiązkowe – już nikt nie gotuje, ale też nie zamawia do domu – obowiązkowe jest siedzenie przy stolikach i próbowanie coraz bardziej wymyślnych dań i egzotycznych kuchni. Teraz trendy jest molekularna kuchnia etiopska (kulki z trawy bagiennej i błota cytrynowego oraz żuki pustynne w odchodach) i z Wysp Galapagos (oczywiście zupa żółwiowa – restauracje pełne są podróbek z typowych żółwi greckich, ale najwyżej w cenie są te prawdziwe z Galapagos – corocznie dozwolone jest odławianie pewnej partii). Ale już niektórzy trendsetterzy oraz prezenterzy ze śniadaniowej TV zachwalają warana z Komodo albo egzotyczne odmiany owoców Duran w potrawce z tajskich żab. Nocne kluby odreagowują wielomiesięczne zamknięcie. Właściwie na każdym rogu ulicy jest coś nowego z biforkiem, klubem właściwym i chill-outem, a tłumy ludzi (w każdym wieku) walą do nich na okrągło. Renesans przechodzi nauka tańca – otwierają się nowe szkoły i sieciówki, bo znowu tańczy się wszystko od foxstrota, tango poprzez walc, jive, twist, rock & roll i nowe odmiany tańców nowoczesnych. Ale tak naprawdę tańczy się tylko shimma-boko – nowy rytm połączenia latino, tureckiego popu i o dziwo… elementów disco polo, które wchodzi przebojem na czołowe listy przebojów. Accent, Max, Beauty and Young a nawet stary Boys już nie jest obciachem, a czymś co kupuje elegancka publika w Londynie i Nowym Yorku. Shimma-boko kiedy cała sala porusza się w specyficznym rytmie kombinacji starych „kaczuszek”, macareny i lambady przebija wszystko. Tańczy się to na eleganckich rautach, w przedszkolach i na szkolnych dyskotekach, a także w najbardziej podejrzanych spelunach na prawym brzegu rzeki. Alkohol leje się strumieniami wraz z zalegalizowaną w Europie od początku roku marihuaną leczniczą (należy mieć odpowiednie zaświadczenie dla zażywania publicznie). Nad ranem tłumy lekko rozchwianych mężczyzn i kuso ubranych kobiet, tanecznym krokiem podążają do pracy, aby zaraz po fajrancie znowu wrócić do klubów i tańca (nowocześnie pracodawcy na gwałt montują łazienki z prysznicami i przebieralnie z firmowymi strojami na imprezy). Świat tańczy i się bawi…
Hedonizm w zachowaniach oczywiście przesuwa się i w sferę życia erotycznego. Terencjusz pisząc „nic co ludzkie nie jest nam obce” do końca jednak nie przewidział co się wydarzy, bo teraz modne jest to co w świecie ludzi ale i zwierząt, a może także wszystko naraz. Dawne czasy kiedy specyficzny typ filmów nadawany był po 23:00 odeszły w zapomnienie, bo teraz teledyski muzyczne serwują porno na śniadanie, obiad i kolację. Hotele, ośrodki wypoczynkowe – natychmiast podłapują ten trend i tworzą wielkie oazy „zabaw specjalnych” dla spragnionych uciech.
Spytacie co z dziećmi i rodziną?
Przecież dzieci nie pasują do świata zabaw i uciech – trzeba stworzyć dla nich specjalne rezerwaty. Przedszkole i szkoła (a nawet żłobki) zaczynają zapewniać 24-godzinną opiekę nad dziećmi, gdzie w sposób optymalny łączona jest nauka, odkrywanie świata wraz z intensywną zabawą i sportem. Kontakt z rodzicami zapewniony jest przez półgodzinne codzienne połączenia w jakże przez nas znanym trybie videokonferencji. Zaczyna się też rozwiązywać kłopotliwy problem reprodukcji i prokreacji – wszyscy z uwagą śledzą nowe osiągnięcia południowo-koreańskich naukowców, którzy proponują „zewnętrzną ciążę” gdzie dzieci hodowane są w wielkich owodniowych akwariach (oczywiście można je odwiedzić, popatrzeć, a nawet popukać w szybę i puścić im jakąś muzyczkę).
Kto na tym zarabia?
Nowy wspaniały świat. Bezprecedensowy rozwój ekonomiczny i szalejące, rosnące indeksy giełdowe. Wszystkie spółki rosną w górę – a na giełdzie gra każdy. NYTSE I NASDAQ dawno już działają w 24 trybie bez żadnych świąt, a nawet kasjerki w supermarketach rozmawiają o dobrodziejstwach automatycznych algorytmów transakcyjnych. Wszyscy inwestują jak nie w giełdę to w kryptowaluty, które się kupuje i kopie… Innowacyjne firmy zresztą już płacą w kryptowalucie, a te super innowacyjne w hedgingowych opcjach na spółki nowych technologii notowane na nowych kryptowalutowych giełdach (chińskie giełdy w Tienzin i Chengdu). Najlepsi maklerzy w giełdowym handlu montują sobie cyfrowo-biologiczne wstawki łączone z przysadką mózgową, które pozwalają uczestniczyć w kołowrotku światowego handlu w każdej minucie doby.
Rozrywka w nowym stylu błyskawicznie opanowuje Netflixa i inne platformy. Całe stare kino z klasycznym pótoragodzinnym filmem jest już passe i nikt tego nie ogląda. Trendem jest albo coś krótkiego (15 minutówki z dynamicznym montażem), albo tasiemcowe seriale z przekombinowaną akcją wyjaśniającą się na koniec rocznej serii albo nawet w kolejnej pięciolatce. A i tak naprawdę wszyscy siedzą w Tik Toku (teraz nazywa się 滴答滴答 – Dida Dida) i oglądają tresowane koty grające na bałałajkach. Przebojem 2022 jest tajwański zespół kocich kastratów brawurowo wykonywujący Cztery Pory Roku Vivaldiego, głównie za pomocą pisku z kocich gardeł.
Kompletnie i nagle – choć tak naprawdę zupełnie przewidywalnie zmienia się ranking najpopularniejszych zawodów. Wciąż na topie jest Influencer, ale już szybko spada videobloger albo podcaster. Ale tak naprawdę młodzież chce już teraz być bitcoinbrokerem (wymiana i legalizacja kryptowalut) albo insta-masterami (coś w rodzaju połączenia trendettera z coolhunterem oraz content managerem z silnym uwzględnieniem Instagrama i Dida Dida) i nie należy mylić tego z insta-prezenterem (to też modne, ale mniej prestiżowe pokazywanie swojego ciała – w różnych odsłonach i ewentualnie pozowanie dla wybranych klientów). Szybko odpowiada jak zawsze polska edukacja – w Kluczborku jest już klasa social media manager advisor (trochę oldscholowa nazwa, bo prawidłowo powinno być advis-krut-soc) gdzie już kształci się nowe zastępy czegoś w rodzaju doradcy personalnego, jak kształtować swoje wirtualne oblicze w całej sieci. Jeśli ktoś jest mniej mediowy i otwarty lub też nie ma naturalnych warunków do sprzedawania nagich obrazków w sieci musi zadowolić się pozycją klasycznego kopacza kryptowalut (prawie porównywane z pracą fizyczną), e-gamera (kategoria Call of Duty lub Fifa) lub pogardzanego internetowego tradera lub co gorsza zupełnie nisko w kategorii „selera” (sprzedawcy).
Świat się zmienia, świat się bawi, Świat się cieszy. Tylko czy to nam czegoś nie przypomina? Co będzie dalej ? A to już w kolejnym odcinku – „Wielki Kryzys Bitcoinowy”, „Narodziny nowego Ku-Klux-Klanu” i…