Patrząc na coraz gorsze informacje zza wschodniej granicy, powoli punkt ciężkości wszystkich przyszłych planów i decyzji, przesuwa się w stronę najgorszych scenariuszy. Niestety na dziś nie widać dobrych wiadomości, a dodatkowo pogłębia to całkowite niezrozumienie nastrojów i planów wszystkich zaangażowanych stron.
O tym jak my nie rozumiemy Rosji, ale i jak Rosja w ogóle nas nie rozumie, przypomniałem sobie właśnie teraz. Przez pewien czas, kilka lat temu, moja córka chodziła do międzynarodowej szkoły, mając za przyjaciółkę sympatyczna Paulinę – córkę małżeństwa Rosjan mieszkających w Polsce. Tak więc za pomocą naszej latorośli kilka razy naturalnie zawiązywaliśmy więzy towarzysko-spotkaniowe , które teraz nagle przychodzą mi na myśl kiedy widzę migawki zdjęć z Ukrainy pokazywane zupełnie inaczej w polskiej i rosyjskiej telewizji. Rodzice Pauliny byli bardzo mili, kulturalni i wykształceni, ale i jednocześnie dla nas jakoś mentalnie i światopoglądowo odmienni. On przedstawiciel jednej z zachodnich korporacji w warszawskim biurze obsługującym Europe Wschodnią, ale jak się okazało podczas rozmów także były pilot i wojskowy, który z zamiłowaniem cały czas grał w hokeja razem z mocno zintegrowaną i tajemniczą grupą warszawskich Rosjan. Mnie zadziwiało jak mało o Polsce wiedzą Rosjanie nawet tu mieszkający, a może po prostu, jak mało chcą o nas wiedzieć. Pamiętam, że byli ogromnie zdziwieni kiedy pojechali 15 sierpnia na wycieczkę do Krakowa i wszystkie sklepy były pozamykane, a kawiarnie opustoszałe. Kiedy zacząłem im tłumaczyć moim kulawym rosyjskim (ja z niego byłem dumny, dla nich mój akcent całkowicie był niezrozumiały) przeplatanym z angielskim i migowym, że przecież 15 sierpnia to wielka data dla Polski i święto narodowe i religijnie i że Matka Boska, a przy okazji zatrzymanie pochodu Armii Czerwonej na Warszawę i wielka klęska rewolucji, która zatrzymała pochód komunizmu – nic nie rozumieli. I nie chodziło tu o moje umiejętności językowe, po prostu mi nie wierzyli. Nikt ich nie uczył o takich wydarzeniach, w szkole pewnie było wiele o rewolucji, ale o żadnej Bitwie Warszawskiej ani wzmianki, a Armia Czerwona to jak zawsze niezwyciężona. Dla rozładowania nastroju sięgnąłem do zakamarków pamięci i „Kurica to nie ptica, Polsza nie zagranica” i zagrało, z uśmiechem przyjęli jako coś swojego i naturalnego. Trochę to kwintesencja rosyjskiego stosunku do nas, żadnych tam głębokich złowieszczych intencji czy knowań, ot po prostu nie traktowanie jako czegoś poważnego co może zagrozić Imperium, najwyżej od czasu do czasu jakieś drobne niepokoje na granicy. Polska polityka , polskie zasoby i pragnienia są wiec poza podstawowym obszarem zainteresowania Rosjan – oni za poważnych partnerów przy stoliku uważają Amerykanów , Niemców no może czasami i Francuzów. U nas mogą jedynie popatrzeć na aktorów i aktorki, intrygujące śpiewaczki i niedoścignioną (dla Rosjanek wręcz legendarną) elegancję polskich kobiet. Jak zawsze dla równowagi pytanie z czym Polakom kojarzy się Pożarski i Minim i data 4 listopada ? W Rosji znają to wszyscy, kniaź Pożarski i kupiec Minim to dowódcy ludowego powstania, które wypędziło Polaków z Moskwy w 1612 roku, a 4 listopada to data kapitulacji polskiej załogi na Kremlu i obecnie Dzień Jedności Narodowej – jednego z kluczowych jak nie najważniejszych świąt państwowych. Co prawda miało za zadanie też przysłonić dawne święto rewolucji październikowej która zdarzyła się w listopadzie (7.11). Tak wiec – mimo, że niedaleko, tak naprawdę nic o sobie nie wiemy, a nasze doświadczenia, pragnienia i plany – są zupełnie inne a przez to też i zupełnie niezrozumiałe.
Patrzę teraz na wydarzenia z Ukrainy i prawie te same zdjęcia w różnojęzycznych telewizjach. Prawie każdy jeśli ma satelitę to przynajmniej jeden kanał rosyjskojęzyczny, a jak nie po rosyjsku to przynajmniej RT – Russia Today – kremlowska tuba z zatrudnionymi i dobrze opłacanymi, zachodnimi dziennikarzami. Dysonans informacyjny jest ogromny. To samo miasto , podobne zdjęcia zakapturzonych postaci, tam to bojownicy o wolność broniący naszych rodaków przed banderowcami (faszystami). Zatroskane miny przywódców, ale i spokojne szeregi dobrze wyćwiczonych i wierzących w Prezydenta sił zbrojnych i drobne, niuansowe ostrzeżenia jaka jest zależność Europy od rosyjskich surowców naturalnych. Rosja wchodzi na drogę którą już chodziła wielokrotnie, poczucia wyobcowania, zagrożenia z zachodu, niezrozumienia ich wartości i konieczności obrony Imperium. Tak Imperium – bo to jest wartość która dla nas też jest niezrozumiała. Tam autentycznie w większości społeczeństwa tkwi autentyczna radość z bycia największym krajem świata i zajmowania dużej powierzchni mapy. I zatroskanie jeśli ktoś chciałby cokolwiek z tej powierzchni odłuskać , a duże zadowolenie jeśli coś jeszcze dodatkowo dałoby się przyłączyć (jak odmienne od, chyba już powszechnego naszego mniemania, po cholerę nam coś więcej jak i z tym co jest, mamy problem żeby dobrze sobie poukładać). Wydawało się, że w dobie Internetu, tak wszechstronnej wymiany informacji, nieskrępowanego przepływu danych , obrazków i lajków – jest też mniej więcej jeden obraz świata – a tu wcale nie. Dlatego po każdych wiadomościach na RT, najbliższe dni i miesiące wyglądają coraz bardziej pesymistycznie, gdzie nowa zimna woja to jeden z lepszych scenariuszy (tym razem zobaczymy ją z innej strony granicy).
A co do naszych znajomych z Rosji. Został przeniesiony do innego oddziału …. na Łotwę. Podobno jest tam dużo większa kolonia Rosjan i lepiej grają w hokeja. I myślę że też nie znają Bitwy pod Dyneburgiem (Łotwa styczeń 1920 i wspólna wygrana wojsk polsko-łotewskich !! nad Armią Czerwoną).