Jak wygląda wojna każdy zobaczył od czwartkowego ranka. Jak wygląda ona naprawdę widać w setkach tysięcy (a za chwilę milionach) uchodźców, ich opowieściach o spędzaniu nocy i dni w ciemnych piwnicach pod obstrzałem, oglądając dziesiątki brutalnych w wyrazie nagranych na telefonach filmów pokazujących rozbite rosyjskie kolumny i zabitych żołnierzy. Widać ją też w dostępnych ukraińskich kanałach telewizyjnych i ukraińskich portalach informacyjnych (ja zwykle używam censor.net).
O tym, że w czasach globalnej gospodarki (już się kończącej) i światowych social mediów – można jednak żyć w zupełnie innym świecie – przekonałem się zaglądając do rosyjskich portali informacyjnych. Jest tego kilka z samymi oficjalnym agencjami TACC, Interfax i Ria Nowosti na czele, ale są i klasyczne portale ogólnotematyczne jak lenta.ru czy yandex.ru – przynajmniej w takiej wersji jakie są serwowane dla połączenia z zagranicznego IP z Polski.
Pierwsze zaskoczenie – wojna wcale niekoniecznie zajmuje całość informacji. Tak naprawdę na chwilę ma się wrażenie, że to jakaś poboczna, drugorzędna, „kosmetyczna” operacja wojskowa, a nie największy koszmar Rosji od początku tego wieku. Cała ideologia (tu są gdzie nie gdzie sążniste felietony) oparta jest na koncepcji, że działania Rosji to wyłącznie odpowiedź na agresywne plany Ukrainy, która miała właśnie zaatakować samozwańcze republiki a tak naprawdę dopuszczała się tam aktów ludobójstwa i to od wielu lat. Nie ma też map, miejsc bitew ani globalnego rozmieszczenia wojsk (jakich pełno w serwisach ukraińskich), ale wyłącznie suchy przekaz oficjalnych komunikatów Rzecznika Armii, który suchym i drewnianym głosem podał straty ukraińskie (notabene mniejsze niższe straty rosyjskie podawane przez Ukraińców). W ogóle czytając te zdawkowe informacje ma się wrażenie, że jakiekolwiek działania wojenne to ataki w samoobronie, sił wojskowych republiki Donieckiej i Ługańskiej – ataki które kończą się sukcesem i ich wojska weszły na kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów w głąb Ukrainy. Nie ma w ogóle informacji, że atakuje się Ukrainę z każdej możliwej ze stron i że właściwie wszystko idzie w kierunku krwawych oblężeń Kijowa i Charkowa, a kampania to nie wycieczka dla obalenia złowieszczego, nazistowskiego rządu i kwiaty sypane przez ucieszonych mieszkańców ukraińskich wiosek i miasteczek a mordercza walka do samego końca.
Rosyjscy czytelnicy żyją w wyimaginowanym świecie – kampanii w obronie pokoju i kampanii, która za chwilę przywróci, normalny prorosyjski rząd i uwolni Ukrainę z rąk „kliki nazistowsko-banderowskiej”. Pomijając, że będąc wiele razy w Kijowie nie widziałem żadnych banderowców – no może raz była oficjalna demonstracja na Majdanie, ale taksówka nawet nie musiała omijać centrum, bo droga była przejezdna, a kilkudziesięciu facetów z flagami mieściło się na chodnikach – więc w sumie coś mniejszego niż polskie demonstracje ONR w niektórych miastach. Na pierwsze dni były nawet przygotowane artykuły, że wojsko ukraińskie i ich straż graniczna porzuca masowo broń i wita „wyzwolicieli”, ale stopniowo, wszystko jest coraz bardziej ukrywane i tak naprawdę wiadomości z frontu jest niewiele. Czasami tylko optymistycznie, że osiągnięte jest całkowite panowanie w powietrzu, czasami z zaskoczenia, że zlikwidowano bazę NATO (w Oczakowie nad Morzem Czarnym – a więc trochę daleko od Donbasu) – i to złowieszcze NATO miało być zagrożeniem dla Floty Czarnomorskiej (a nie każdy wie jak ważna jest ta flota dla Rosjan). Widziałem jeden artykuł analityczny, który chyba przemknął się przez cenzurę wewnętrzną i zewnętrzną – podsumowujący sytuację, że idzie według planu, ale będzie bardzo trudno. Autor wymieniał wszystkie linie frontu i dawał do zrozumienia – czasami między wierszami, a czasami wprost, że sytuacja jest zmienna, siły ukraińskie nasycone nacjonalistyczną propagandą bynajmniej się nie poddają a walczą do ostatniego żołnierza, a straty są nieuchronne i że są to straty duże. Zresztą też potem pojawił się komunikat rosyjskiego Ministerstwa Obrony, który ku zaskoczeniu wszystkich podał, że armia rosyjska właśnie ponosi straty i są zabici i ranni – tylko bez żadnych liczb.
Ale powoli w natłoku informacji – nie daje się utrzymać jednoznacznej narracji. Portale w miarę pełnie opisują wszystkie sankcje (m.in. zamknięcie przestrzeni powietrznej), kłopoty z walutą (w chwili, gdy to piszę – Euro jest po 105 rubli), podwyżki stóp procentowych do 20% i kolejnych krokach, które nie będą korzystne dla rosyjskiej gospodarki. Widać zrywanie kontraktów sponsoringowych sportu z Gazpromem i protesty na całym świecie. Zresztą rosyjskie portale są cały czas zawieszane (ataki cybernetyczne mogą działać w obie strony) – w tej chwili np. nie działa właśnie TACC.
Pozostaje mieć nadzieję, że rosyjscy obywatele powoli się obudzą i przeczytają między wierszami. Długoletnia praktyka komunizmu na pewno nauczyła, że jak władze w ogóle piszą o stratach – to muszą być ogromne, jeśli „natarcie idzie według planów, ale są opóźnienia” – to oznacza, że dostaliśmy straszne baty, a jeśli „rząd ma spotkanie i będą decyzje ratujące gospodarkę” – to, że sytuacja jest beznadziejna i trzeba szybko biec do bankomatu. Coraz więcej też prawdziwej narracji nie w samych social mediach (te blokowane informacyjne przez Roskomandzor – coś w rodzaju strażnika propagandy – oficjalnie od 2008 roku, nadrzędnego regulatora rynku IT), ale w filmach przesyłanych z Ukrainy (każdy ma tam kogoś znajomego lub jakiegoś członka rodziny) gdzie nie da się ukryć rozbitych kolumn, zniszczonych budynków i trupów na ulicach. Nie ma też czegoś co zawsze pokazywała rosyjska propaganda – jeńców wojennych mówiących o złych kijowskich nacjonalistach – bynajmniej poza jakimiś hipotetycznymi odniesieniami – nie widziałem żadnych filmów, których z drugiej strony (o rosyjskich jeńcach) widać w ukraińskich mediach. Dla Rosjan to też znak – na Ukrainie nikt się nie poddaje, a jak nie poddaje to znaczy, że walczą do ostatniego człowieka i walczą bardzo krwawo.
Tak więc pomimo fałszywej propagandy, obrzydliwego zakłamania – rosyjskie portale dają nadzieję. Powoli rosyjskie społeczeństwo zaczyna rozumieć skalę i ogrom krzywd i zbrodni, o operacji pokojowej która jest brutalną wojną i napaścią, o wielkim bohaterstwie obrońców i o ogromnych stratach i tysiącach zabitych. Jakoś chyba już nikt nie wierzy w prorosyjski nowy rząd w Kijowie ani o dziewczętach witających żołnierzy z kwiatami – raczej każdy marzy, żeby z tego się jakoś wyplątać, bo widzą wszyscy że sankcje są silne a gospodarka Rosji zaraz padnie na kolana. Propaganda nie zadziała do końca i powoli społeczeństwo od wojny się odwróci. Teraz tylko czas na grono decydentów i jakąś próbę zablokowania szaleństwa – choć ostatnie wiadomości wybijają nagłówki o podniesieniu gotowości rosyjskich sił jądrowych. To też rosyjskie społeczeństwo rozumie – wojna nie jest wygrana…