Wylądowałem na kilka dni w Ameryce i znowu coś musiało się stać. Zawsze jak jestem paski wiadomości na wszystkich kanałach informacyjnych świeca się na czerwono lub co najmniej ostro żółto z wielkimi literami najnowszych wydarzeń. 11 września 2001 , druga wojna w Iraku , pogoń za słynnym koszykarzem, który mógł zamordować żonę (uniewinniony w procesie karnym, ale skazany w cywilnym o odszkodowanie), wybory Obamy na Prezydenta … i wiele innych. Czasami wielkie, czasami drobne – ale zawsze coś się dzieje.
Tym razem miało być inaczej. Senat uchwalił rozszerzenie budżetu, jest środek wakacji , nie grają najlepsze zespoły sportowe , wydawałoby się, że powinny być tylko jak zawsze reklamy kolejnych magicznych dań do odgrzewania w mikrofali, ale ze zmniejszona ilością kalorii, albo tania biżuteria na pograniczu imitacji, wypolerowana i błyszcząca na modelkach przy ofercie sprzedaży wysyłkowej. Nic z tego … Giełda leci w dół. Nastroje fatalne, czyżby początek drugiej fali kryzysu?
Należy zrozumieć dlaczego w Ameryce tak pilnie śledzą notowania z Wall Street. Dla wszystkich zatrudnionych w wielkich korporacjach plan emerytalny związany jest bardzo silnie z opcjami na zakup akcji własnego pracodawcy i wynikami operacyjnymi funduszy. U nas ZUS, wszystko jasne i nikt na nic nie liczy. Tam każdy ma nadzieje, na spokojne życie w ciepłym stanie Floryda opłacone ze swojego konta, o ile oczywiście nie zdąży się załamanie rynku. A teraz nie widomo, we wszystkich komentarzach pojawiają się odmieniane na wszystkie sposoby słowa strach i niepewność. I chyba oddaje to dobrze to co dzieje się pod skórą. Niby wszystko jest w porządku. Wyniki korporacyjne firm nie są najgorsze – nawet pokazują rosnące zyski i obroty. Wzrost gospodarczy może mizerny, ale na plusie. Lekko niepokojące bezrobocie (po kryzysie finansowym wzrosło z 5 do ok 9,5 % i jakoś nie chce wcale spaść). Wojska wychodzą z Afganistanu. Po kłótniach uchwalono zwiększanie zadłużenia. Ale to jakoś nie wystarcza . Z niewiadomych powodów czuje się tą podskórna niepewność. Pracownicy korporacji z niepokojem patrzą na firmowe maile – tam cały czas trwa polityka zaciskania pasa i …selektywnego zmniejszania zatrudnienia. Zawsze możliwe jest działanie bardziej efektywnie i tańsze – bardziej doświadczeni i drożsi pracownicy zastępowani młodszymi i tańszymi, u innych co zostają, brak oczekiwań na jakiekolwiek podwyżki. Dla sektora niskich kwalifikacji – kolejne przykręcanie śruby – jeszcze mniej, jeszcze bardziej na część etatu i okresową umowę. Ceny rosną (pokoje hotelowe, opłaty na autostradach), dochody nie. Podświadomie patrzymy na złowieszcze znaki. W Teksasie fala upałów – i jezioro stało się całe czerwone. Apokalipsa ? Naprawdę to się tu czuje – niepewność. Obama przychodził do władzy z hasłem „Hope” … nie bardzo w tej chwili aktualne. Ameryka politycznie jest podzielona jak nigdy dotąd – dla wszystkich na prawo od środka – obecny Prezydent zaczyna być wcieleniem szatana, który próbuje wprowadzić kraj na ścieżkę do socjalizmu (trzeba zrozumieć zupełnie inne niż w Europie nastawienie – ze każdy musi poradzić sobie sam , a publiczne rozdawanie pieniędzy jest bardzo źle widziane). Z drugiej strony coś czego dawno nie widziałem – na poboczu autostrady ludzie z tekturowa tabliczką „homeless please help”. I druga część społeczeństwa oczekująca pomocy – w pracy, w ubezpieczeniach , w dopłatach. Rozdzielenie widoczne też w shopping mallach – dobrze wiedzie się najtańszym …. I najdroższym sklepom. Z jednej strony ostrożność, żeby wydać jak najtaniej, z drugiej otwierają się kolejne markowe i metkowe butiki, rosną drogie ekskluzywne marki, w sklepach Wirginii i koło Waszyngtonu (im bliżej do rządu tym lepiej) tłumy i wysokie wydatki ….
W energetyce jak w całej gospodarce. Nie bardzo wiadomo w jakim to wszystko pójdzie kierunku. Na szczęście amerykanie są do bólu pragmatyczni, i właśnie widziałem posiedzenia komisji senackich gdzie udowadniano, że energetyka jądrowa jest bezpieczna – więc tu nie będzie nerwowych ruchów. Ale na rynku też niepewność. Niby rosną zamówienia, ale koncerny energetyczne nie potwierdzają długotrwałych planów inwestycyjnych. Cały sektor jest w niepewności i patrzy też na wykresy giełdowe i wypowiedzi analityków.
Mam nadzieje (i trzymam kciuki), że wszystko rozejdzie się po kościach. Ich gospodarka wciąż jest bardzo dynamiczna i konkurencyjna. Formalności w prowadzeniu firmy – nieporównywalnie mniejsze niż w Polsce. Urzędy (nawet podatkowe) umiarkowanie biurokratyczne i wyrozumiałe (u nas niemożliwe !!!). Dla udokumentowania wydatków wystarczy wyciąg z konta lub potwierdzenie zapłaty kartą (pytanie o fakturę w restauracji lub na stacji benzynowej spowodowałoby histeryczny atak śmiechu). Wielki rynek – i przyzwyczajenie amerykanów, że należy radzić sobie ze zmianami i że rynek pracy jest dynamiczny. Bardzo konkurencyjne ceny – nie wiem dlaczego wszystkie europejskie towary – tańsze o 20-40 %. Może to tylko drobna korekta , nagłośniona przez media. Choć z drugiej strony nie ma w sklepach tabliczek „Now hiring”, które zawsze widziałem przy szybkim wzroście gospodarczym. Z niepokojem wszyscy włączają TV (lub komputer) i śledzą notowania, cały czas na kruchym lodzie ….