Polska energetyka przypomina statek w gęstej mgle. Niewyraźne kontury ogromnego statku, nie do końca pewność, w którą stronę płynie, co chwila buczenie głośnych syren lub jakieś głosy z oddali. Mimo wszystko coś daje się zobaczyć i rok 2020 to gwałtowny zwrot w kursie. Polska energetyka po bezskutecznej obronie węglowych pozycji 2015-2019, powoli zaczyna obierać kurs zgodny z europejską polityką energetyczną. Długoterminowa zmiana energy mix staje się faktem, a sama zgoda na europejski „New Green Deal” to jedyna kwestia zaplątanych negocjacji w Brukseli. Wszystkie przyszłe inwestycje to wielkie offshorowe bałtyckie farmy oraz gazowe elektrownie i elektrociepłownie. Zmiana regulacji 10h na lądzie jest coraz bliżej, nowe aukcje i rozwój fotowoltaiki w toku, a Ostrołęka nie będzie już wielką węglową elektrownią. Oczywiście od czasu do czasu wciąż pojawiają się jeszcze koncepcje nowych odkrywek węgla i może 14 (sic !) nowych węglowych elektrowni, ale to raczej coś na poziomie lokalnego folkloru i starego typu deklaracji. Statek płynie już w inna stronę i raczej należy spodziewać się kolejnych realistycznych kroków jak post-Ostrołęcka zmiana także w nowej instalacji w Puławach (tam też budowany blok węglowy staje się anachronizmem), czy też definitywnego zamknięcia pomysłu energetycznego zgazowania węgla na obszarze EU.
Oczywiście kurs nie jest wcale prosty i komfortowy. Koszty transformacji będą ogromne, a brukselskie pieniądze wspomagające zmiany, na chwilę dzisiejszą przypominają raczej PR-ową farsę (Fundusz Sprawiedliwej Transformacji reklamuje się wartością 100 mld Euro, gdzie realnej gotówki jest 7,5 miliarda, reszta to przesuwanie środków i kredyty – co pokazuje też realia – chcesz liczyć na kogoś – licz na siebie). Kolejne próby zaostrzenia europejskiej polityki też nie pomagają – próby wyrzucenia gazu z energetyki i zablokowania finansowania inwestycji wspomagającej nowe trasy dostaw (na szczęście nieudane) – to wszystko tworzy jakiś wyimaginowany plan europejskich zmian, który da się narysować tylko w Power Poincie, a nie w realnych zmianach inżynierskich. Tym niemniej – na dziś polska energetyka, znowu wraca na kurs europejski – choć trudny i kosztowny.
W tej całej mgle i budzeniu – pora też na przyzwyczajenie się do myśli o kolejnym wielkim kroku – rodzaju Wielkiej Umowy Społecznej o górnictwie. Jeśli bowiem powoli i z trudem dostosujemy się do europejskiej polityki klimatycznej, to naturalną konsekwencją staje się eliminacja węgla z energetyki – wg. europejskich planów do 2040 (pewnie w jakiś specjalnych regulacjach w Polsce do 2050-2060). Patrzymy też razem na naturalne zmiany technologiczne w indywidualnych domach – i konieczności eliminacji węgla z pieców i domów – co musi nastąpić, bo inaczej sami się potrujemy a czarno-czerwone raporty smogowe będą naszą codziennością. W ciągu 20 (max 30 lat) stanie się więc coś, co do tej pory niewyobrażalnego – zniknie rynek węgla energetycznego – co tak naprawdę znaczy także eliminacje sektora górnictwa węgla kamiennego oraz naturalne (to wg. obecnego harmonogramu) zamknięcie odkrywek węgla brunatnego. Jeśli przyjmiemy to mentalnie (a raczej jeśli przyzwyczają się do tej myśli politycy i obecny sektor górniczy), to następnym naturalnym krokiem jest konieczność zaplanowania wygaszania całego sektora i podpisania rodzaju strategicznej umowy społecznej z zatrudnionymi tam pracownikami (coś na wzór niemieckiego planu zamknięcia kopalń). Na pewno też warto zapytać europejskich decydentów o realną pomoc w transformacji (choć tu nie liczyłbym na wiele poza obłymi słowami i politycznym marketingiem), ale przede wszystkim trzeba pokazać ścieżkę zmian w górnictwie – prosta kreska pomiędzy obecnym poziomem wydobycia a „zero węgla energetycznego” już w 2050 (jeśli pewnie europejskie plany eliminacji węgla z energetyki poślizgnął się o dekadę). O problemach i rafach dla polskiego statku nie ma już co pisać – każdy zdaje sobie z nich sprawę. Jednak kluczem jest pierwszy mentalny krok – przejście od myślenia związków zawodowych AD 2020 – czyli czternastka i kolejne podwyżki płacowe, jak jest cokolwiek w kasie i politycznego gaszenia pożarów lub wzbudzania nadziei przez polityków przed kolejnymi wyborami do realnego pomysłu – naturalną drogą górnictwa jest całkowite zredukowanie wydobycia energetycznego węgla przez dwie – max trzy dekady. Wielka Społeczna Umowa o górnictwie? a może to tylko marzenie we mgle?
Czas zatrzymać tę ideologiczny eko-munizm bo inaczej po Unii Europejskiej ślad zaginie – wcześniej dojdzie do kolejnej „rewolucji październikowej” a unijni decydenci będą „wietrzyć” się na latarniach w Brukseli . Gwałtowny wzrost cen energii oraz pozostałych kosztów produkcji wymiecie przemysł ( i miejsca pracy) z granic UE , wiatraki i ruski gaz staną się zbędne – gospodarka „skiśnie” a głodny lód wypruje flaki urzędasom . Donald Trump ma rację – przy wszystkich jego wadach ma jedną zaletę : jest pragmatykiem i umie robić biznesy. Jaki sens ma „ochrona klimatu” przez UE jak reszta świata ma to w ….”gdzieś”. UE nałoży sankcje na Chiny które spalają ponad połowę światowego wydobycia węgla ??? – życzę powodzenia.
Trzeba się zastanowić nad ewakuacją z tego eurokołchozu zanim to wszystko się rozpadnie – tylko gdzie?…….. obstawiam jak najdalej .
Nie chodzi o to że jestem fanem węgla tylko o to że gospodarka nie lubi ręcznego sterowania i podbudowy ideologicznej tylko stanie na twardym gruncie ekonomii. Jeżeli ten ekonomiczny grunt zastąpi sie czymkolwiek innym to prędzej czy później wszystko się zawali.
(…)Nie chodzi o to że jestem fanem węgla tylko o to że gospodarka nie lubi ręcznego sterowania i podbudowy ideologicznej tylko stanie na twardym gruncie ekonomii.(…)
Gdzie ta ekonomia skoro ZZG negocjują z władzami centralnymi, a z MaBeNy leci narracja o wyjątkowej roli górniczej braci?
(…)Koszty transformacji będą ogromne, a brukselskie pieniądze wspomagające zmiany, na chwilę dzisiejszą przypominają raczej PR-ową farsę(…)
Jak kogoś trzeba zmuszać do zmiany to nie myśli się o marchewce…