Dla nas wieści z Ukrainy są jednoznaczne. Widzimy inwazję, wojnę, bombardowanie cywilnych obiektów i zbrodnie wojenne. Rozmawiamy z tysiącami Ukraińców, którzy przybywają do Polski. Jesteśmy przerażeni i zaszokowani, nie wiemy, dlaczego, po co i jak to możliwe. Wydaje nam się, że przecież tak samo powinni myśleć Rosjanie i że koniec Putina jest bardzo bliski, bo przecież miliony ludzi powinny wyjść na ulice w obronie pokoju i prawdy. Nic bardziej mylnego. Rozumienie większości Rosjan jest zupełnie inne…

Pewna anegdota z dawnych lat, która pomoże zrozumieć tok myślenia „putinowskich Rosjan”: ponad 10 lat temu, moja córka ucząca się w anglojęzycznej szkole przez chwilę znała Rosjankę a ja w czasie szkolnych spotkań wpadłem na chwilę na jej rodziców i zamieniłem z nimi kilka słó w. On – przedstawiciel zachodniej sieci handlowej (ale wykształcony w szkole pilotów), ona – córka jednego z rosyjskich poetów, który jak to zwykle został zniszczony przez alkohol i rosyjski speen, ale i córka rosyjskiego pułkownika z wyższych sfer wojskowych. Co Rosjanie (mieszkający w Polsce od kilku lat) opowiadali o zdziwieniu co zdarzyło się podczas ich wyjazdu do Krakowa w weekend, który wypadał… 15 sierpnia. Byli zdziwieni i zupełnie zaskoczeni – dlaczego wszystko było zamknięte, dlaczego tak mało ludzi w pociągu i w ogóle o co chodzi, że nikogo nie było na ulicach. Zacząłem tłumaczyć, że o 15 sierpnia i święcie religijnym, ale że tak naprawdę to też o co chodzi z tym dniem w Polsce o upamiętnienie walki z Armią Czerwoną i o „cudzie nad Wisłą” i o wielkim zwycięstwie pod Warszawą. Im więcej mówiłem tym bardziej widziałem niewiarę w ich oczach i głębokie przekonanie, że mówię jakieś totalne bzdury i kapitalistyczne wymysły, bo żadnej wojny z Polską nie było (kto by pamiętał jakieś drobiazgi podczas Wielkiej Rewolucji), a na pewno Armia Czerwona nie mogła przegrać, bo jest niezwyciężona. Oni po prostu nie mieli jakiejkolwiek informacji o tej części historii Rosji i co więcej – w ogóle nie dopuszczali, że coś takiego jest możliwe. Generalnie Rosjanie rzadko sięgają po informacje spoza oficjalnego mainstreamu i spora część Rosjan nie posługuje się też obcymi językami co wiadomo do czego prowadzi. Ogólnonarodowe wyparcie umysłowe, które po kolejnych 10 latach jest jeszcze większe.

Nie jesteśmy więc w ogóle świadomi jak dziś wygląda inwazja i wojna na Ukrainie dla przeciętnych Rosjan. Oficjalny przekaz – ograniczona operacja wojskowa w celu pozbycia się „nazistów” i przede wszystkim przerwania „ludobójstwa” w separatystycznych republikach i to tylko wojska DRL i LRL (tych republik) walczą o swoje obszary. W ogóle nie ma żadnych map i informacji, że walki toczą się na całej zachodniej Ukrainie i że ostrzeliwane są miasta a na dodatek, że spadają rosyjskie samoloty a kolejne kolumny pancerne rozbijane są ukraińskimi pociskami. Może jedynie jakieś pociski i samoloty bombardują (słusznie) wojskowe bazy NATO na Ukrainie i prewencyjnie niszczą zagrożenie dla ojczyzny. Nawet telefony i komunikacja z ludźmi z Ukrainy (dużo Rosjan ma przecież tam przyjaciół i krewnych) nic nie zmienia. Oni po prostu nie wierzą w te informacje, oni wiedzą, że tam było ludobójstwo nazistów z Ukrainy, a wszystko to słuszna operacja wojskowa, która przyniesie wielką Rosję a większość Ukraińców jest teraz po prostu zmylona przez „nazistowskie” rządy w Kijowie i zaraz się to naprawi…

Naprawdę !!!!

„Rosyjską prawdę” przynoszą portale rosyjskie jak Ria nowosti. Jest tam felieton „Jak wyzwolić Ukraińców z syndromu sztokholmskiego”  – czyli, że wszyscy którzy strzelają jakoś ulegli fascynacji rządowi, który wziął ich jako zakładników, zaraz także „Należało przeprowadzić denazyfikację Ukrainy w 2014 roku” – czyli, że trzeba było ich najechać 8 lat wcześniej, bo byłoby łatwiej aż po sążnisty komentarz „Dlaczego Zachód nie widzi nazistów na Ukrainie” – i że Zeleński (pomimo żydowskiego pochodzenia co nawet podkreśla portal) to naprawdę krypto banderowiec i nazista (tu naprawdę trudno podążać za główną myślą autora).

Są też kolejne koncepcje na pograniczu „pure nonsensu” – na wieść o śmierci przedstawicielki OBWE podczas ostrzału Charkowa w lenta.ru pojawiła się natychmiast informacja (szybko zdjęta), że… właśnie Ukraińcy porwali przedstawicieli ONZ w Charkowie. Chyba autor zdał sobie sprawę z absurdalności koncepcji jaką chciał rozwinąć, że najpierw porwali a potem pewnie zabili i potem podłożyli na miejscu wybuchu pociski (w co może i rosyjscy czytelnicy by uwierzyli), ale z kolei trzeba by jeszcze udowodnić, że to sami Ukraińcy ostrzelali Charków, w którym są, bo przecież rosyjskiego wojska koła Charkowa i Kijowa nie ma a to tylko operacja w separatystycznych republikach.

Na dziś – większość rosyjskiego społeczeństwa, biernego i przyzwyczajonego do „putinizmu” i dekady propagandy – wierzy w to bezgranicznie. Zmiana przyjdzie dopiero po pewnym czasie – kiedy do Rosji dotrą ciężarówki oznakowane Gruz (Ładunek) – 200 – to rosyjski wojskowy kod- nazwa transportów ze zwłokami i kiedy kolejne rodziny usłyszą telefony od synów z jednostek wojskowych.

Na razie nie ma co liczyć na resztki mediów – blokada jakichkolwiek niezależnych kanałów informacyjnych i resztek niezależnych informacji jest szczelna. Właśnie przestaje nadawać Echo Moskwy i kanał Dożd – o tym otwarcie informuje każdy reżimowy portal (np. interfax russia) otwarcie pisząc, że „Agencja nadzoru powiązała zarzuty wobec stacji telewizyjnej z „ukierunkowanym i systematycznym umieszczaniem” na stronie internetowej „informacji nawołujących do działalności ekstremistycznej, przemocy, a także celowo nieprawdziwych informacji dotyczących działań rosyjskiego personelu wojskowego w ramach operacji specjalnej chronić DPR i LPR.” Dla nas może wydawać się kuriozalne i nawet śmieszne, ale jak pisał Gogol w Rosji jest i „śmiesznie i strasznie”. Właśnie przyjmowane jest rozporządzenie Dumy, że fałszywe informowanie o wojsku rosyjskim, czyli fejk (jest takie słowo i w rosyjskim) zagrożone jest karą więzienia do lat 15 (i na pewno będzie egzekwowane). Nic więc dziwnego, że redaktor naczelny Dożd od razu wyjeżdża za granicę, a redakcja „potrzebuję siły i czasu, aby odetchnąć i zrozumieć, jak dalej pracować” – tak dokładnie pisze interfax. Za fejk bowiem będzie uznane jakiekolwiek zdjęcie rozbitego rosyjskiego czołgu lub kolumny, a nawet informacja, że jest to wojsko w miejscu, w którym właściwie być nie może. Tak wygląda właśnie ostatni etap walki z niezależnymi mediami i promowanie – jednego, właściwego przekazu.

Pozostaje jedynie – czytanie między wierszami, na przykład o stratach – Rosjanie przyznają się obecnie do 500 zabitych, a nawet potwierdzili śmierć swojego dość znanego generała (był zastępcą 41 Armii) – Andrieja Suchowieckiego. Bardziej świadomy odbiorca, widząc przy okazji co się dzieje na ulicy – spadający rubel, zamkniętą giełdę, wycofujące się z Rosji firmy (o tym bez problemów informuje rosyjski mainstream) oczywiście rozumie całą sytuację, ale wciąż nie liczmy, że większość Rosjan będzie widziała prawdę.

Niestety ani Dostojewskiemu, Tołstojowi, Gogolowi ani nawet Puszkinowi – taki koszmar się nie śnił…

 

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *