Opublikowane z Newsweek.pl
Często można USA krytykować na forach internetowych i wieszczyć kres gospodarki amerykańskiej … ale chyba trochę przedwcześnie. Czasami działania Amerykanów wydają nam się mało finezyjne i siłowe, ale w niektórych przypadkach okazuje się, że wynik jest zadziwiająco dobry (dla nich).
Od mniej więcej dekady USA konsekwentnie dążą do uniezależnienia od importu surowców energetycznych i posiadanie zarówno własnych źródeł energii jak i niezawodnego i silnego systemu wytwarzania. Prezydenci się zmieniają, kampanie wyborcze trwają, a ten fundament polityki gospodarczej trzyma się mocno. Patrząc dokładnie można zobaczyć kilka stałych elementów strategii:
– zmniejszenie zależności gospodarki od ropy naftowej – głównie poprzez wprowadzanie bardziej ekonomicznych pojazdów. Każdy kto był w Ameryce, jeździł na pewno samochodem (bo inaczej się nie da) i pokonywał wielkie odległości. Samochód w USA jest atrybutem kultury masowej i nierozłącznym towarzyszem życia, nie tylko dlatego, że mamy restauracje, bary, kina, a nawet bankomaty przystosowane do obsługi klientów, którzy nie wysiadają z samochodu, ale że do niektórych miejsc praktycznie nie da się dojść na piechotę. Prosta zależność – średnie zużycie paliwa na 100 km (oni liczą inaczej – ile km da się przejechać na jednym galonie – to dla nas mordercze zadanie arytmetyczne) warunkuje ile ropy naftowej będzie importowane. Przez ostatnie 20 lat średnie zużycie spadło o mniej więcej 2 l na 100 km (teraz poniżej już 8 – a samochody mają naprawdę duże silniki) a target to 4,3 w 2025. Strzelające ceny paliw na stacjach robią swoje , wszyscy konsumenci są świadomi i przekonują się do ekonomicznych silników. Dodatkowo USA strategicznie dywersyfikuje swój import (nie tylko kraje Zatoki Perskiej), rozwija własną produkcję i inwestuje w nowe technologie (łupki roponośne). Niektóre szacunki mówią wręcz o tym, że w 2025 to USA będą eksportowały,a nie importowały ropę także.
– shell gas (gaz łupkowy) i całkowicie odwrócenie roli importera. Szybko to bardzo poszło , jeszcze na początku obecnego wieku nic, praktycznie początek w 2002, a już obecnie 34 %b krajowego zużycia. USA wyprzedziły Rosję w produkcji gazu i są obecnie samowystarczalne. Na efekt nie trzeba długo czekać – nawet ceny gazu w USA (już ok 70 $ za 1000m3 – właśnie padł rekord najniższych cen od 10 lat) są niższe niż regulowane ceny w Rosji (!!!) – warto porównać to z komentarzami, że Gazprom za chwile zbankrutuje jeśli nie podniesie cen na rynku wewnętrznym. Długoterminowy trend stabilny (wreszcie) z lekką tendencją zniżkową (warto porównać nasze ceny i tendencje – Polska płaci – prawdopodobnie, bo ceny są tajne, ok 400 do 500 $ a ma spór z Gazpromem w arbitrażu). Dzięki temu wystrzeliły inwestycje w bloki gazowo-parowe – teraz nie projektuje się i nie buduje niczego innego. Sektor wydobycia rozwija się bardzo dynamicznie (mimo zacięć ekologicznych i gdzieniegdzie sygnalizowanych problemów), i prawdopodobnie podwoi przychody za trzy lata. Już dziś na szybko przerabia się terminale morskie, które kiedyś służyły do importu na bazy LNG gdzie będzie się pakować amerykański gaz na tankowce i rozsyłać po świecie, a zbiorniki w USA są pełne po brzegi. Scenariusz którego nikt nie przewidział kilkanaście lat temu.
– racjonalne podejście do energetyki odnawialnej. Tu USA też nadążają za modą i wprowadziły silne naciski na budowę elektrowni słonecznych i wiatrowych. Poszczególne stany ustalają różne pułapy wykorzystania źródeł odnawialnych w bilansie (nawet 15 -20 % ale też i 0) racjonalnie, w zależności od możliwości i ekonomiki. Ostatnio im tańszy gaz (łupki), a w gospodarce ciężko, tym mniej „religijne” podejście i coraz częściej bloki gazowe zamiast odnawialnych są akceptowane.
– bynajmniej nie rezygnacja z energetyki jądrowej – może nie tak szybko i optymistycznie jak przez Fukushima, ale właśnie wydano pierwsze pozwolenie na rozbudowę elektrowni jądrowej Vogtle w Georgia. Ruszają inwestycje – w projektach kolejne 6 – 8 reaktorów do 2020. Energetyka jądrowa traktowana jest jako backup innych źródeł energii i konieczny bufor systemu energetycznego. Może nie jako podstawa, ale na pewno stare bloki będą odbudowywane. Ruszają mocniej też projekty badawcze nowych reaktorów i to wcale nie reaktorów IV generacji (co pewnie nastąpi za 20 – 30 lat jak dobrze pójdzie) ale coś co nazywa się reaktorami modułowymi. W tej pojemnej nazwie wszystko co ograniczy moc jednostkową. Obecnie jest ok 1000 MW co fajnie jeśli chodzi o jednostkowy koszt wytwarzania ale problematyczne jeśli chodzi o całkowity koszt inwestycji – za duże zaangażowanie finansowe w niepewnych czasach. Idą więc projekty zmniejszania mocy reaktora, ale zrobienia bardzo modułowej , powtarzalnej konstrukcji – tu są pomysły zarówno 300 jak i 125, a także po 30 MW. Te ostatnie paradoksalnie mogą zaraz być skojarzone z ropą z łupków (tam potrzebne duże ilości pary czasami na odludziu, a wtedy mały modułowy reaktor jak znalazł).
Można wiec dalej krytykować na forach i komentarzach, ale pewnych faktów technicznych i ekonomicznych nic nie zmieni. Za chwilę – Ameryka będzie całkowicie samowystarczalna energetycznie i stanie się jednym z globalnych eksporterów (!!!) surowców i energii. Od tego już tylko krok do radykalnej obniżki cen surowców na świecie – przynajmniej tych z Bliskiego Wschodu. Ten trend to dobry znak dla amerykańskiej gospodarki i żółta kartka dla rozrzutnych krajów arabskich które naftowe bogactwo przekształcają w palmowe wyspy i imponujące wieżowce. To też mała refleksja dla Europy, która postanowiła być zielona i droga energetycznie – ale jak widać cała reszta świata ma zupełnie inne zdanie. Jak zawsze wcześniej czy później – zadecyduje ekonomia. Szkoda tylko, że nie można niestety powiedzieć, że niedługo Polska też będzie samowystarczalna energetycznie ……