Upływa mniej więcej 25 lat od realnych początków Internetu, którego prekursorem, w latach 80-tych była sieć ARPANET służąca dla celów militarnych i jednocześnie łącząca pierwsze ośrodki akademickie. Niektórzy naukowcy, którzy dostali to narządzie jako pierwsi do ręki (tak samo z resztą jak i komputery), pamiętają pewnie pierwsze połączenia tekstowe, przesyłanie maili i odbieranie plików graficznych jako dość skomplikowaną kombinację wielu komend, gdyż potrzebne było odebranie, odkodowanie, a często i połączenie kilku plików, aby coś zobaczyć. Czymś co dzisiaj pewnie byłoby niezrozumiałe, było ściąganie grafik- zdjęć i obrazów nie na podstawie podglądu czy nawet miniatury, a jedynie nazwy i opisu. Kolejne kroki potoczyły się już z prędkością lawiny- modemy, telefonicznie wydzwanianie się, złącza stałe, kable, a potem już tylko WiFi, smartfony i dostęp do Internetu z każdego praktycznie miejsca na Ziemi i z każdego urządzenia. Zanim wymarło jedno pokolenie… ludzkość wkroczyła na drogę przejścia od indywidualizmu i rozwoju jednostki do kolektywizmu, kierującego nas do roli mrówek w ludzkim, globalnym mrowisku. Jednak już w tym momencie widać mały efekt uboczny istnienia sieci – niedługo, pewnie w kolejnych dwóch pokoleniach, nie będziemy samotnymi bohaterami, a jedynie jednym, wielkim, skomplikowanym organizmem, będziemy kolejnym krokiem w epokowym rozwoju ludzkości – kolektywną świadomością i organizmem – ludzkim (?). Nazwijmy to „The Web”.

Otwierając pierwszą lepsza przeglądarkę, czytając nowe informacje portalowe czy też szukając kolejnych hasztagów, a może hejtów, rzadko zdajemy sobie sprawę z faktu, że wokół nas zachodzi również gigantyczna przemiana socjologiczna. Ludzie stają się czymś więcej niż zbiorem indywidualnych jednostek, nawet czymś więcej niż nacją (w rozumieniach opracowań patriotycznych, nacjonalistycznych czy rasowo aberracyjnych) lub też posiadającym zaczątki świadomości tłumem (jak to doskonale opisywał francuski psycholog społeczny Gustaw Le Bon). Ludzkość przechodzi transformację jakiej nie było od początków jej historii, zaczyna uzyskiwać połączenie wszystkich ludzi w jeden obszar informacyjny, złączenie, do tej pory osobnych, jednostek w jedną, wspólną świadomość i powstanie czegoś na kształt holistyczny… ludzkiego mrowiska z własnymi celami i dążeniami-zupełnie innymi czy też w pewien sposób wyższymi lub też niepojmowalnymi w stosunku do banalnych pragnień i ideałów pojedynczych ludzi. Obecna faza przejściowa jest z jednej strony imponująca, z drugiej zaś przerażająco smutna. Dzisiejsze pokolenie, które nie zna życia bez internetu, podporządkowuje poniekąd swoje, codzienne czynności nowej organizacji – „The Web”. Komunikacja pomiędzy powoli łączącymi się jednostkami, ich praca, kopiowanie przez nich niektórych starych wzorców życia społecznego czy jakiekolwiek czynności życiowe nie istnieją już bez „The Web”, a to jest z kolei powodem napędzania i przyspieszania przez nich kolejnych zmian.

Koncentrujemy się na samym wierzchołku – technologii – nowych gadżetach, jeszcze szybszym dostępie do informacji, nowych zmianach biznesowych- uberach lub cyfrowych sklepach nowej generacji. Powoli jednak zmieniamy także i ludzką socjologię, „The Web” wpływa na nasze przyzwyczajenia i kształtuje nasze poglądy. W ciągu kilku kolejnych lat lub dekad nowa świadomość zwycięży w pełni, a nowe generacje naturalnie zaakceptują życie kolektywne jako coś naturalnego i dobrego w odróżnieniu od bycia indywidualistycznym outcastem. My, będąc naturalnie przywiązanymi do starego indywidualizmu, bo przecież pamiętamy świat bez „The Web”, łatwo znajdujemy same negatywy i narzekamy platońsko na upadek i kiepskie kopie ideałów. Jednolitość komunikacji i uproszczona płytkość przekazu boli i niesie nostalgię za starymi czasami. Zalewa nas ilość informacji błyskawicznych, coraz szybszej i większej, ale jednocześnie coraz bardziej powierzchownej, bezrefleksyjnej i właściwie takiej samej masy bodźców, czego mamy już pierwsze rezultaty– większość czytelników nudzi się po przeczytaniu drugiego zdania artykułu, lub czyta jedynie ich tytuły. Zdania skomplikowane i zawiłe wydają się niezrozumiałe- chyba trochę boję się, że nikt już nigdy nie zagłębi się monologi wewnętrzne Leopolda Blooma. W końcu ograniczenie wpisu do 160 znaków na Twitterze, żeby udzie za bardzo nie mogli się rozpisywać czemuś musi służyć. Ludzie przestają analizować zdania, a jedynie bezkrytycznie je przyjmują, co patrząc przez pryzmat wielu kierunków filozoficznych opierających teorię poznania właśnie na analizie i krytycznym podejściu, będzie prowadzić do stępienia i czegoś w rodzaju wtórnego analfabetyzmu poznawczego. Teraz „poznaje się” raczej szybko i efekciarsko, na pewno nie trudno i efektywnie. Nikt już nie chce zbawiać świata, nikt nie jest buntownikiem albo rebeliantem, jednostki piszą wierszy lub manifesty, bo o wiele prościej jest być szafiarką i codziennie wstawić hasztag #ootd czekając z niecierpliwością na lajki (dla osób niewtajemniczonych #ootd to „outfit of the day”- takiego hasztaga używają szafiarki po wybraniu codziennej garderoby, zrobieniu sobie zdjęcia i wstawieniu go na portal społecznościowy- najczęściej Instagram, albo Snapchat.

Nowe trendy, które sieć elektryzują też muszą mieć te dwie cechy: szybkość i efekciarstwo. Manequin challenge, selfi z karpiem zamiast dziubka czy selfi w windzie rozprzestrzeniają się po sieci z szybkością światła, ale równie szybko gasną, tylko po to by zaraz dać miejsce dla nowych sieciowych impulsów. Pytania jakie zadają sobie nowi, sieciowi podróżnicy nie mają już nic wspólnego z dylematami Harrego Hallera czy nawet kawałkiem przemiany przyjaciela Aleksisa Zorby, teraz jest to zwykle szybka odpowiedź na Tak lub Nie albo czy sukienka ma kolor niebieski czy zielony, czy też – którego kotka wybierasz. Można narzekać, jednak trudno tu nie zauważyć głębokich socjologicznych efektów. Powstaje kolektywna świadomość, milcząca, efekciarska, hipnotyzująca większość przyswaja nowe obrazki i filmiki i natychmiast dostosowuje się do stylu #ootd najmodniejszej szafiarki, którą za chwilę zastąpi jeszcze bardziej modna i lepiej rozebrana następczyni. Przed nami jeszcze jeden, mały krok- nawet chyba jesteśmy w jego trakcie. Wzrastająca cyberprzestępczość, hejt i przemoc zapędziła wolną wymianę myśli do kąta i powoli zrodziła powszechną zgodę na wzrastającą kontrolę treści. Rosnąca kontrola to nowy trend w samoorganizacji „The Web”, która już łączy i nastraja umysły, musi jeszcze tylko, na wszelki wypadek, wyeliminować wszelkie wątpliwości i myśli niepożądane. Rządy, tajne służby , polityczne spiskowe organizacje wdrażają z ochotą kontrolę internetu myśląc, że zapewni im to łatwy sposób kontroli społeczeństwa myląc się tak samo jak filmowi twórcy Skynetu w „Terminatorze”. „The Web” obróci kontrolę treści na swoja korzyść, omijając drobne poziomy państw czy bloków politycznych – nasz nowy krok w ewolucji bowiem to nie są drobne idee jednego, silniejszego od innych państwa, ale kompletna zmiana jakościowa – nowy człowiek… kolektywny, połączony informacyjnie i właściwie odbierający nowe trendy – życia w mrowisku.

Nowa generacja będzie już miała to wszystko. Podobno kiedy umiera ostatnie pokolenie, które potrafi opowiedzieć innym o czasach minionych, umiera też i właściwa pamięć o tych czasach. Zostanie tylko drobny wpis w nowej światowej Wikipedii, który być może będzie wyglądał jak poniżej- cała historia ludzkości toczyła się w prymitywnej i małoznaczącej, mylnej indywidualistycznej ciemności, aż do lat 90-tych XX wieku, potem nastąpił „The Web”.

2 komentarze do “THE WEB. Historia o tym jak w ciągu jednej generacji zaczynamy żyć jak mrówki w mrowisku.”

  1. „We, The Web”

    Kto by tam chciał być Siecią, tylko Siecią, skoro można by być:

    „WE, THE WORLD”

    to brzmi dumnie!

  2. Bardzo mi się podoba Pana tekst. Ja sam często o tym mówię.
    Sam tekst nie nastraja pozytywnie. Internet dał możliwość zaistnieć każdemu. Ci których bez internetu by nikt nawet nie zauważył mogą się „wykazać” a że mało wiedzą to ich retoryka jest tak agresywna (przyciąga uwagę) – drwiny ze śmierci dzieci czy ofiar wojny. I w ten sposób objawia się obecnie ludzki indywidualizm bo człowiek w internecie jest anonimowy ale może się podpisać jakąś ksywą (pół anonimowy i pół znany).
    Jedynie nadzieja, że wg. Hegla ludzkość nie wie dokąd zmierza i przyszłość jest nieznana a człowiek to bardzo ciekawa istota czyli jeszcze wszystko przed nią.
    Pozdrawiam.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *