Zimową przerwę i Nowy Rok spędzałem z rodziną w polskich górach. Tu już zwyczajowo śniegu nie ma, więc rekompensatą problemów ze sportami zimowymi i tysiącami osób w kolejkach do nielicznych płatów sztucznego śniegu, są długie, zdrowotne spacery i zajadanie się góralskimi oscypkami. Pytanie tylko czy dzisiaj spacery podhalańskimi szlakami wśród góralskich wiosek są naprawdę korzystne dla zdrowia? Wrogiem numer jeden staje się smog – zanieczyszczenie powietrza za pomocą cząstek stałych, pojawiające się podczas mroźnej, bezwietrznej pogody, kiedy bak cyrkulacji powietrza utrzymuje chmurę zanieczyszczeń blisko ziemi.
Jak zawsze podróż z moją żoną jest wielkim stresem, bo kiedy ja prowadzę, mam do dyspozycji bardzo wąskie okienko prędkości – powyżej 120 km/h to „już nie przesadzaj, zaraz będzie niebezpiecznie” a poniżej 95 km/h „rusz się trochę bo nawet jakiś mały Smart nas wyprzedza”. Zamieniliśmy się więc miejscami po półgodzinnym postoju do bramek na autostradzie, jednak było jeszcze gorzej. Żona za kierownicą miała jakąś inna perspektywę i nie schodziła poniżej 140-150 km/h twierdząc, że zaraz po Nowym Roku to właściwie nie ma kontroli drogowej, a na moje nieśmiałe uwagi o radarach odpowiadała rezolutnie, że jest jakaś nowa ustawa o likwidacji radarów, a to, że tylko gminne to już mój problem, bo jak przyjdą jakieś zdjęcia, to ja nie mam punktów i mogę wziąć na siebie. Tak więc czekam na pocztówki z podróży i będę brał na siebie 🙂
Ale na zdjęciach problem widać wyraźnie. Kraków – perła polskiej kultury i mekka wszystkich turystów z kraju i zagranicy – jest otulona kołderką brudno brunatnego smogu. Zapach i nawet chyba smak pyłu czuć na ulicach, tak jak i czuć go we wszystkich góralskich wioskach Podhala, położonych w malowniczych dolinach i przy samochodowych drogach. Smog powodowany przez koncentrację pyłu w powietrzu jest mierzalny i zestandaryzowany np. dla PM 10 (MP to od ang. particulate matters – pył, a 10 to wielkość cząstek – 10 oznacza rozmiar 10 mikrometrów filtra, który nie zatrzymał mierzonych cząstek – czyli PM10 oznacza wszystko mniejsze niż 10µm – tu norma stężenia wynosi 50 miligramów na m3 (średnia dobowa). Dopuszczalne są przekroczenia w ciągu 35 dni w roku i próg informowania na wysokości 200 µg/m3 i poziom alarmowy na 300. Ale smog to też i cząstki stałe o mniejszych rozmiarach i tak na przykład na Zachodzie, śledzi się też PM 2,5 z normą 25 µg/m3. Wielkość pyłu jest o tyle istotna, że z powodów zdrowotnych – im mniejszy tym gorzej – mniejsze cząsteczki wnikają głębiej do płuc i tak PM 2,5 dojdą do oskrzeli a PM 0,1 nawet do pęcherzyków płucnych. Badacze prześcigają się w przenoszeniu zmian koncentracji pyłu na efekty zdrowotne populacji- czyli zwiększenie śmiertelności lub większe współczynniki zachorowań – można dyskutować czy wyniki analiz są dokładne, ale jedno jest pewne- smog stanowi zagrożenie dla zdrowia ludzi.
W Krakowie, w Sylwestra i zaraz po nim, stężenia pyłu PM 10 było nawet na poziomie 190-322 µg/m3 (nie podawano lub nie znalazłem niestety pomiarów PM 25), a więc poziom był alarmowy – czego nie dało się ukryć, smog było widać i czuć. Miasto zareagowało nawet wprowadzając darmową komunikacją miejską dla właścicieli pojazdów i ich pasażerów w nieco naiwnym chyba pragnieniu, że ludzie zamiast jeździć samochodem będą spacerować wśród smogu idąc do najbliższego przystanku autobusowego.
Z czego bierze się pył i smog? Drobne cząstki stałe są pozostałościami po procesie spalania paliw – a głównymi jego sprawcami są energetyka, przemysł, komunikacja i tzw. „niska emisja” – ogrzewanie domów za pomocą indywidualnych pieców. Kolejność tak naprawdę powinna być odwrócona, bo przynajmniej w rejonie Podhala i Krakowa przemysł pyli już mniej, duża energetyka- nieznacznie, z uwagi na dobrej jakości obowiązkowe odpylania, natomiast numerem jeden pozostaje transport i paleniska domowe. Tu w zależności od rozmiaru cząstek Smog Wawelski się zmienia – w zakresie najmniejszych pyłów (np. PM 1 i PM 2,5) praktycznie dominującym sprawcą są silniki samochodów i tak naprawdę to te typu Diesla, a jak nasze cząstki zwiększają rozmiar to i zwiększa się udział, a potem nawet przeważa (PM 10 to już ok 88%) wpływ pieców w małych domach. Czym się tam pali widać zresztą gołym okiem podczas spacerów po Krakowie lub na Podhalu – tam zwłaszcza domowy piec jest traktowany jako dogodny sposób na eliminację śmieci, bo przyjmie wszystko – od najtańszych węgli (a więc największej ilości pyłów) po plastiki, torby i butelki i wszystkie inne rzeczy które potem dają tak egzotyczne kolory dymów nad domami. Zanieczyszczenie rośnie więc makabrycznie i mamy gwarantowane przekroczenia za każdym razem jak tylko nie wieje wiatr.
Co można więc zrobić? Oczywiście tak jak w przypadku eliminacji klasycznych Smok-ów – uderzać celnie i bezwzględnie. Wcześniej czy później konieczne są dość brutalne działania administracyjne powiązane z zachętami (jak i karami) finansowymi – na początek uderzające w dwóch głównych winowajców – transport i „niską emisję” – domowe paleniska.
• Konieczne jest radykalne ograniczanie ilości samochodów z silnikami Diesla w centrach miast. Niestety ostatnie doświadczenia z niemieckim koncernem i dość rachityczna reakcja jego niemieckich i zagranicznych konkurentów wskazuje na to, że prawdopodobnie nie ma dziś na rynku naprawdę ekologicznych silników Diesla, a na pewno nie można wierzyć w zapewnienia producentów o spełnieniu norm. Z uwagi na kluczowy wpływ na emisję ultradrobnego pyłu – takie samochody muszą być stopniowo eliminowane z zatłoczonych centrów i z transportu publicznego. Dzisiejsze działania w postaci darmowej komunikacji miejskiej są pewne dobre dla propagandy i dla zrobienia reportażu telewizyjnego, nie mają natomiast żadnego wpływu na eliminację zanieczyszczeń. Przyszłością jest niestety całkowity zakaz poruszania się samochodów Diesla w przypadku przekroczenia poziomu alarmowego stężenia pyłów, a dla miasta pewnie program przestawienia transportu miejskiego na autobusy elektryczne. Bolesne i kosztowne, ale patrząc na sino-bure chmury nad Krakowem – konieczne.
• Indywidualne ogrzewanie węglowe (a właściwie węglowo-śmieciowe) musi zostać zmodernizowane. Tu nie wierzę do końca w zapewnienia i koncepcję, że można kontrolować jakość spalanego paliwa w tysiącach domów i przekonać do używania wysokiej jakości węgla, bo cena zawsze zwycięży. Obecna ustawa antysmogowa pewnie w przyszłości dalej musi być zaostrzona, a domowe piece na węgiel wymienione albo na ogrzewanie gazowe albo na tzw. ciepło systemowe – podłączenia do centralnych systemów ciepłowniczych – to zwłaszcza w obszarach o dużej gęstości zaludnienia. Dla indywidualnych użytkowników również będzie to bolesne i kosztowne, bo nie będzie to tylko sam koszt wymiany instalacji na przykład na piec gazowy, ale i paliwa. Nie ma co ukrywać, ogrzewanie gazowe będzie, co najmniej, dwa razy droższe, ale innego wyjścia tak naprawdę nie ma, gdyż przekroczenia i alarmy smogowe są coraz częstsze. Muszą być więc zaostrzone przepisy dotyczące między innymi eliminacji pieców węglowych, a przy okazji zwiększone programy pomocowe – dotacje do nowych pieców czy też wprowadzony, tam gdzie się da, kompleksowy program kogeneracji. To bolesne nie tylko dla użytkowników, ale i dla górników – wcześniej czy później dramatycznie zmniejszy się rynek zbytu węgla dla klientów indywidualnych, ale to niestety twarda rzeczywistość. p>
Czy mamy inne drogi i czy smogu można się pozbyć ? Dwa przykłady z różnych czasów i różnych kontynentów. Jeszcze całkiem niedawno, w połowie poprzedniego wieku, zupełnie nie zwracano uwagi na zanieczyszczenia pyłem. Centra niektórych miast w USA były tak zanieczyszczone, że nie widać było okolicznych budynków, a w letni dzień, po południu, trzeba było zapalać uliczne latarnie – smog przesłaniał wszystko. Ludzie oczywiście chorowali i umierali prawie masowo, jednak… do czasu. O amerykańskiej lekcji w tej materii i szybkich zmianach pisałem tutaj.
A poniżej moje ulubione zdjęcie z Pittsburgha – ten sam pejzaż w 1954 roku i po dekadzie – w pierwszym przypadku wieżowce zasłonięte smogiem, na drugim zdjęciu miasto jest już czyste. Oczywiście tam cel został zrealizowany poprzez rygorystyczne normy emisji i… eliminację przemysłu stalowego.
W którą stronę pójdzie to w Polsce? Na razie zaczęło wiać i urządzenia pomiarowe w Krakowie pokazują że sytuacja jest opanowana. Ale prawda jest brutalna i oczywista- musimy zrezygnować z Diesli, przesiać się na elektryczne samochody i niestety zrezygnować z węgla w małych domowych piecach.
Witam Panie Konradzie.
Z dużą satysfakcją czytam Pana blog. Imponuje Pan wiedzą na temat spraw energetycznych.
A co do powyższego artkułu o smogu niestety ze smutkiem obserwuję to co leci z kominów w mojej okolicy a mieszkam na śląsku.
I tak się zastanawiam jakie mamy wyjście, (myślę o budownictwie jednorodzinnym), żeby ten stan naprawić ?
O ile w przypadku nowych budynków możemy znacznie ograniczyć ich konsumpcję na energię (budownictwo pasywne) od wielu lat propagowane na zachodzie, to co zrobimy ze starymi, w których mieszka biedna babcia i pali w piecu śmieciami ?.