Nie sposób dziś mówić o energetyce bez smart grid – inteligentnych sieci. Koncepcja – (po pierwsze) smart metering – inteligentnych liczników zużycia energii w naszych domach i rozwinięta o całą informatyzację systemu przesyłowego – ma być jednym z kamieni węgielnych nowej rewolucji energetycznej. Obok nowych „ekologicznych” źródeł wytwarzania, smart grid ma przynieść nowe możliwości zarzadzania siecią a przede wszystkim wpływać aktywnie na odbiorców końcowych – zmieniać ich „energetyczne” przyzwyczajenia i skierować w stronę oszczędzania i efektywnego wykorzystania energii a koncerny energetyczne zachęcić do wprowadzenia elastycznych cen (wysoka cena energii w szczycie, nisko lub darmowo w nocy) oraz taryf przypominających rynek telekomunikacyjny (pakiety, darmowe megawaty, premie i nagrody dla najlepszych klientów).
Niektórzy (naukowcy i wizjonerzy) ukuli już nazwę – prosument – na świadomego uczestnika nowego energetycznego świata, który w swoim domu będzie zużywał energię elastycznie (to nazywa się DSM – Demand Side Management – wg zachęt cenowych z nowych taryf), a też i czasami produkował energię dla sieci ze swojego przydomowego wiatraka i panelu słonecznego.
Z jednej strony – smart grid – rozwija się znakomicie. Ilość linków w Internecie, komisji i konferencji naukowych – rośnie ekspotencjalnie. Nie jest to tylko też zabawka naukowców – projekty wyposażania sieci w inteligentne liczniki energii rozpędzają się coraz szybciej – w Polsce liderem jest Energa – właśnie weszła w fazę realizacyjną projektów pilotowych – wytypowano trzy obszary: Kalisz – gęsta zabudowa, Drawsko Pomorskie – wieś i półwysep helski (mieszane) dla pełnej instalacji ok 100 tys. liczników i zbadania działania systemów. Praktycznie we wszystkich krajach Europy – co chwila informacja o nowych projektach. Producenci prześcigają się w nowych konstrukcjach i marketingu, a spółki dystrybucyjny dostosowują swoje budżety inwestycyjne na najbliższe lata. Smart grid będzie rozwijał się dynamicznie.
Jak zwykle w takich przypadkach – krok w przód i krok w tył. Pomimo natłoku budujących relacji z nowych projektów – brak na razie pozytywnych referencji, że systemy naprawdę działają – nie w sensie technicznym (połączenia, odczyt, komunikacja), ale zmieniając dotychczasowego konsumenta i przynosząc oszczędności energii. Pierwsze pilotowe instalacje miały pokazać, że samo patrzenie na zużycie energii na bieżąco zmusi nas do oszczędzania (Dania) – realnie konsument może na samym początku zareagował troszeczkę, ale za chwile wrócił do swoich dawnych przyzwyczajeń. Co gorsza, są inne złe znaki na niebie. Google (tak ten gigant komputerowy z aspiracjami także w energetyce) właśnie poinformował o zamknięciu swojego projektu PowerMeter. Ten portal Google dawał możliwość oceny zużycia energii elektrycznej w swoim domu, połączenia z ofertami korporacji energetycznych i próbę optymalizacji – określenia najbardziej ekonomicznych zachowań i wyboru najlepszych cen. DSM w najlepszej postaci. Teraz niestety została tylko strona startowa i koniec projektu we wrześniu.
Analogicznie postąpił chwile potem Microsoft ze swoim produktem Hohm. Okazuje się (opinie firm w czasie ogłaszania zamykania portali), że IT nie trafiło ze swoją ofertą w przyzwyczajenie użytkowników – tylko nieliczni (mikropromil) użytkownicy koncernów energetycznych aktywnie użyli PowerMeter dla analizy swojego rachunku.
Nie wiadomo wiec co się dzieje – teoretycznie wszystko pięknie – a w praktyce klient jest jakiś niereformowalny. W każdym z sondaży potwierdza, że interesuje się problemem i z chęcią by podziałał, ale potem nic nie robi. To jest według mnie – jeden z największych problemów (obok cyberbezpieczeństwa) smart grid i smart metering. Czy rzeczywiście końcowy użytkownik (domowy) zmieni swoje przyzwyczajenia i stanie się wizjonerskim prosumentem. To co jest możliwe dla firm (w Polsce już właśnie 13 tys. zmieniło swojego dostawcę) jest nieosiągalne dla normalnych ludzi (około tysiąc osób na 13,5 miliona i to głównie pracownicy firm energetycznych zmieniających na pracodawcę). Albo mechanizm zły albo ceny (w Polsce na pewno) jeszcze za niskie i za mało elastyczne taryfy żeby zachęcać do aktywności.
Na razie ….Google wychodzi z rynku energetycznego i żegluje na dobrze znane wody. Właśnie pokazują się nowe zajawki Google + – cos co ma przypominać (i być konkurencją) Facebooka.
Tu można być pewnym pozytywnej reakcji . Na razie chętnych jest tak dużo że Google nie udostępnia otwarcie tylko powoli zwiększa liczbę użytkowników za zaproszeniami. Nowy pakiet ma być lepszym uaktualnionym Facebookiem – kilka niezłych pomysłów z lepszą filtracją informacji i kręgami znajomych i pomysł Sparks – automatycznej analizy informacji z sieci (pewnie sieci semantyczne w użyciu) dla dostarczania wybranych informacji z całego stosu codziennych danych. Znak nowych czasów – zrobimy wszystko żeby pokazać swoje nowe zdjęcie w sieci, a braknie nam czasu i inicjatywy żeby popatrzeć na swój rachunek za energie elektryczną. W końcu, chyba dalibyśmy rade żyć bez prądu, ale na pewno nie bez ….Internetu.