Wszystko ostatnio jest „smart” – sprytne, inteligentne – słowo to weszło niedostrzegalnie do naszego codziennego życia przynosząc smart cards, smartphones, Smart samochód, nawet smar city i wiele jeszcze innych „mądrych” rzeczy. Energetyka i sieci dystrybucyjne nie mogły się oprzeć magii tego słowa i pewnego czasu najbardziej popularne jest „smart grid”. Jak każde z wielkich idei – największą siłą sztandarowych haseł jest ich pojemności i pena „nieokreśloność” – właściwie każdy może znaleźć w nim coś dla siebie.
„Smart Grid” to nowa koncepcja sieci energetycznych (a właściwie nawet całego systemu energetycznego), który uzyskujemy poprzez wyposażenie odbiorców w czytające zużycie energii „inteligentne liczniki” (smart metering – jakby mogły się nazywać inaczej) – które na bieżąco komunikują się z systemem centralnym – w którym główną role grają nowe , wielkie systemy informatyczne. To połączenie nowych pomiarów (przypomnijmy – dzisiaj wciąż wiele odczytów naszego zużycia energii robione jest jak 50 lat temu – inkasent z walizką) z nowymi systemami informatycznymi w założeniu otwiera drogę do optymalizacji zużycia energii, lepszym zarządzaniem siecią dystrybucyjną i wielu innym nowym rozwiązaniom.
Jak każdy nowy pomysł – można oceniać krytycznie i entuzjastycznie.
Po Polsku – wiec na początek krytyka. Jedno z pierwszych założeń to wprowadzenie możliwości on-line (bieżącego) odczytu dla konsumenta, zużycia energii elektrycznej – a wiec kontrolowania swoich rachunków za energię elektryczną (wiemy ile kosztuje nas zapalenie każdej żarówki, wiemy ile płacimy w ciągu dnia). Opracowania „za” – zakładają, że da to około 2-4 % zmniejszenia zużycia energii elektrycznej, a konsumenci będą reagowali świadomie – co w połączeniu z konkurencyjną ofertą równych sprzedawców energii (zniżki, mocne zróżnicowanie cen Energia szczytowa i w nocy) umożliwi lepsze wykorzystanie energii w najbardziej praktycznym zastosowaniu – gaszenie żarówek i przekładanie energożernego prania z godzin popołudniowych na głęboka noc (tania energia). Brzmi sensownie, ale i trochę idealistycznie – w obecnych warunkach – nasi rodzimi sprzedawcy nie kwapią się z dobrą ofertą , która pozwala na korzystanie z kilkuskładnikowej taryfy i taniej energii nocnej (jakbym super się przyłożył , zmienił dostawcę, przebrnął przez biurokrację a następnie prał tylko w nocy – zaoszczędzę jedynie kilka (literalnie) PLN). Doświadczenia (m.in.) z Danii pokazują, że sama obserwacja bieżącego zużycia to nie wszystko – po pierwszym entuzjazmie wszytsko wraca do punktu wyjścia – a zużycie wcale nie spada -– bo świadomych i zdyscyplinowanych konsumentów jest mało , a nawet najbardziej Ci wytrwali – potrzebują działania automatycznego, a nie biegania po domu żeby wyłączać żarówki. Na dodatek samo „smart metering” – pierwszy krok w kierunku „smart grid” to nie mały wydatek – w realiach polskich około 400-500 PLN na każdy domowy licznik (liczba 16 milionów konsumentów jako mnożnik daje obraz skali inwestycji) …czy więc cały ten program to nie uderzenie w próżnię ?
Teraz jednak za …jesteśmy chyba na początku rewolucji technologicznej i od „smart” nie ma odwrotu. Nie tylko że są nowe regulacje Unii Europejskiej (jakby mogło być inaczej J) i plan wyposażenia 80 % gospodarstw domowych w inteligentne liczniki do 2020 , ale raczej z uwagi, że całe „smart grid” to nieodzowny komponent całych zmian w energetyce. Zapadła bowiem decyzja żeby zmienić produkcję na odnawialną (wiatraki, słońce, woda) z dodatkiem jądrowej (tu teraz się trochę wahamy) i gazowej. Wprowadzenie OZE (źródeł odnawialnych) niesie ze sobą konsekwencję „nieprzewidywalności” produkcji – pisałem o tym wcześniej na blogu. Musimy wiec nieco inaczej sterować siecią przesyłową i próbować wpływać na zachowania konsumentów. Jesteśmy wiec na początku drogi – następne kroki będą może rozłożone w czasie ale nieuchronne i automatyczne. Energetyka będzie zmieniać wytwarzanie , a gospodarstwa domowe będą dostawać (w płatnym prezencie) nowe liczniki. Systemy informatyczne będą obejmować automatycznym odczytem wszystkich konsumentów i zmieniać powoli taryfy cen w kierunku tego, co dzieje się na rynku telekomunikacyjnym (dynamiczne taryfy, mocne zniżki, premie za zużycie nocne – tak jak dzieje się to nawet teraz w Niemczech – nawet prawie darmowa energia). Swoje dorzucą producenci urządzeń domowych – wszystkie nowe domy i apartamenty to będą „smart house” (wymyśliłem właśnie tą nazwę – zaraz pojawi się na rynku) – gdzie urządzenia elektryczne same będą się dostosowywać do najlepszych taryf i do ograniczania zużycia energii. W garażach pojawią się elektryczne samochody które „sprytnie” będą ładować się tanią energią z wiatraków w nocy. Niedostrzegalnie już za …10 lat …zmienimy swoje przyzwyczajenia (i automatyczna pralka naprawdę będzie prać w nocy) i otaczać będą nas „smar grid” ..….i jeszcze jedno 😉 – energia za chwilę (na całym świecie) – mocno zdrożeje (trudno oczekiwać że jak drożeje wszystko od żywności poprzez surowce to energia pozostanie na starym dobrym poziomie) – a to w powiązaniu ze zmianami technologicznym będzie największym bodźcem dla producentów (wszystkich urządzeń) – droższa energia – wtedy dopiero opłacalność oszczędzania. Tak wiec już niedługo obudzimy się w nowym , pięknym i mądrym systemie, ale niestety nie mogę zagwarantować że będzie taniej 🙂
wizja darmowego nocnego prądu całkiem kusząca, ale skoro oszczędności mają być na dobrą sprawę żadne (przy wysokich nakładach inw.), to właściwie po co ta zabawa? klienci zapłacą kilkaset złotych po to, by można było (m.in.) efektywnie wykorzystać energię z wiatraków już dotowanych z kieszeni tego właśnie klienta! jak na mój gust to kolejny krok do ekonomicznego samobójstwa Europy – utoniemy w tych regulacjach i „darmowych” prezentach 😉
To nie do konca tak pesymistycznie ….
po pierwsze bez uwolnienia cen na rynku klientów indywidualnych (taryfa G) – nie bedzie konkurencji (złe i niestety mocnych podwyżek)
po drugie – smart grid zaczną działać przy dużej skali opomiarowania klientów – a więc miliony uzytkowników – co zajmie dobrych kilka lat – wtedy dobiero wejdzie w praktyce dynamiczne (jak w teleconach) taryfowanie
to proces na naprawdę 10 lat – ale warto popatrzec w przeszłość – na poczatku faxy były niesłychanie drogie i nikt nie chciał kupować, bo komu można coś wysłać – po kilku latach mieli je wszyscy ; analogicznie z kolejami w 18 i 19 wieku – znowu były drogie i nieefektywne (poczatkowo) – wielu chciało zostawić jak jest (dyliżans i statek) ; niestety każda rewolucja przemysłowa musi być w pewnej mierze dotowana poczatkowo – choc rzeczywiscie w Polsce i Unii Europejskiej jest duża chec dotowania z kieszeni obywateli bezpośrednio