Elektryczne rowery z dotacjami od Ministerstwa, teraz czekamy na elektryczne kosiarki a może i sokowirówki…
Dynamiczny rozwój programów pomocowych transformacji energetycznej dotknął „Mój Prąd” i właśnie będziemy mieli nową możliwość otrzymania dotacji… na elektryczne rowery. Nawet do 5 tys. złotych dla osób prywatnych i prawie 50 tys. elektrycznych rowerów (w tym cargo) w programie dotacyjnym. Zawsze dotacje na transformacje uzasadniane są na dwa sposoby – że albo zmniejszają emisję CO2 poprzez odchodzenie od paliw kopalnych albo też i zwiększają możliwości polskiego przemysłu. Dla rowerów u osób indywidualnych trudno mówić o jakimś zmniejszaniu śladu węglowego – tu raczej zamieniamy prace mięśni i budowę tężyzny fizycznej na pracę baterii ładowanych z gniazdka, ale program na pewno zostanie przyjęty z entuzjazmem przez hurtownie rowerów elektrycznych być może i częściowo składanych w Polsce, ale na pewno z ogromnym udziałem chińskich komponentów. Zachęcony rozmachem rozwoju „Mój Prąd” i wpływem na zmniejszenie polskiego śladu węglowego, proponuję nie zatrzymywać się i podjąć kolejne kroki. A elektryczne kosiarki do trawy? Miliony spalinowych, głośno warczących kosiarek do trawy mogłyby zostać wymienione na elektryczne. Dzięki dotacji, na przykład do 2 tys. złotych jednorazowo dla jednego gospodarstwa domowego, moglibyśmy zmniejszyć emisję CO2 w kraju o setki tysięcy kilogramów rocznie. A jak przyjemnie będzie – skończy się hałasowanie kosiarkami na osiedlu zaraz po godzinie 17, kiedy wszyscy wracają z pracy. Może warto pójść jeszcze dalej? Może warto dofinansować producentów AGD? Na przykład przenośne suszarki do włosów (dotacja do 300 zł) albo campingowe sokowirówki na baterie (dotacja do 700 zł na rodzinę)? To rozwiązania zarówno ekologiczne, jak i zdrowe, a także korzystne dla rozwoju przemysłu. Myślę, że w kolejnych kwartałach kolejne odsłony programu „Mój Prąd” już niczym nas nie zaskoczą.
Kopalnie do likwidacji, ale nikt nie straci pracy – czyli perpetuum mobile transformacji górnictwa
Transformacja górnictwa, za którą odpowiada Ministerstwo Przemysłu, wchodzi w fazę przyspieszenia i innowacji. Mimo że nadal brakuje notyfikacji UE w sprawie programu pomocowego dla górnictwa, co uniemożliwia transfer 7 miliardów złotych do sektora, który właśnie wszedł w fazę galopujących strat finansowych (w 2024 r. już prawie 0,6 mld złotych), nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa. Pojawiają się jednak propozycje radykalnych zmian – właśnie zapadła decyzja o wcześniejszym wstrzymaniu wydobycia w jednej z kopalni. Zapowiada to dynamiczne zmniejszanie wydobycia, ale z innowacyjnym podejściem do zatrudnienia, ponieważ ogłoszono, że nikt w zamkniętej kopalni nie straci pracy. Chociaż zgodnie ze starym programem wygaszanie kopalń przewidziane jest na 2049 r., nie ma tu sprzeczności. Być może zastosowane zostanie innowacyjne podejście, polegające na wcześniejszym zamknięciu kopalń przy jednoczesnym zagwarantowaniu, że nikt nie straci pracy aż do 2049 r. Spotyka się to z aprobatą wszystkich 21 związków zawodowych. Najciekawsze w tej intrygującej koncepcji jest to, że może być ona opłacalna ekonomicznie. Resztki węglowej energetyki będą zasilane węglem z importu, ponieważ wydobycie drogiego węgla w polskich kopalniach zostanie wstrzymane. Dotychczasowe załogi będą nadal pracować, mimo zamknięcia kopalń, dzięki finansowaniu z programu pomocowego. Na szczęście niewiele osób pamięta paradoksy ekonomii socjalistycznej, ponieważ trudno ocenić, kiedy sytuacja była bardziej satyryczna.