Oddawanie niechcianych kart w energetyce – Węgla każdy chce się pozbyć, ale dystrybucji już nie

Przy okazji okresowych prezentacji strategii energetycznych wielkich koncernów łatwo można wszystko wytłumaczyć, jeśli kiedykolwiek grało się w karty w tzw. „czarną Helenkę”. Gracze na początek przekazywali sobie (w kółko) po kilka niechcianych kart, a następnie rozgrywali klasyczną turę z braniem lew. Każda wzięta karta kosztowała odpowiednie punkty, ale najwięcej kosztowała nasza Helenka – Dama Pik. Każdy więc chętnie na początek sprezentowałby ją komuś innemu i tylko czekał, żeby do tych pików w żadnym razie nie dotknąć się w rozgrywce. Dokładnie tak dzieje się w energetyce.  Koncerny energetyczne chętnie zostawiają coś co cenne i daje gwarantowane przychody i zyski (a więc dystrybucja). Tu taryfa zatwierdzana przez URE, gwarantująca pokrycie kosztów i odpowiedniego udziału wydatków inwestycyjnych, bezpieczny biznes i na dodatek wielkie, stabilne przychody (i comiesięczny wpływ gotówki) – model biznesowy uwielbiany przez banki i kredytobiorców. Po drugiej stronie polska „czarna Helenka” – generacja węglowa będąca pod presją OZE zabierającego rynek, cen węgla rujnującego koszty i dodatkowego obciążenia certyfikatami CO2, przesuwającego na koniec kolejki pośród konkurujących cenowo źródeł. Helenki nikt nie chce i zaraz chętnie by ją oddał – kiedyś do NABE teraz dowolnie komu. Ministerstwo Przemysłu jest wciąż w organizacji – więc w żadnym razie tych problemów nie weźmie, a prosta sprzedaż nie wchodzi w grę z uwagi na całkowity brak kupców na rynku. Gra toczy się dalej, ale też już wiadomo co będzie na koniec – koncerny cały czas będą chciały upchnąć węgiel (wytwarzanie) w nowej formie organizacji dotacji publicznych (co prawdopodobnie skończy się czymś w rodzaju centralnie sterowanej rezerwy interwencyjnej generacji zarządzanej przez PSE) a ten koncern, który od węgla nie ucieknie – stanie pod ścianą (bankową) i zbankrutuje. Energetyczna gra karciana trwa dalej – jak widać czasy przyniosły zmierzch brydża (piki tam najsilniejsze) i powrót to tysiąca (najsłabsze).

Trudny wybór kadry kierowniczej… ale na pomoc ruszają znane programy z telewizji

Sektor energetyczny uważnie śledzi proces zmian najwyższej kadry managerskiej. W wielu koncernach trwają konkursy lub pojawiają się nagłe zawirowania (szybkie zwroty akcji po 24 godzinach). W największym multi-koncernie na kandydatów zgłosiła się podobno rekordowa liczba 260 osób. Wobec tego procedura przeciąga się, przesłuchania trwają (tu widać znak czasu – teraz natłok kandydatów, dawniej nikt się nie zgłaszał, ale i tak od razu było wiadomo kogo wybrali). Według ostatnich informacji – na pomoc ruszają znane formaty z telewizji i proces za chwilę ma być oparty na znanym i lubianym show – The Voice of Poland. Na chwile obecną kontynuowany jest etap „blindów” – „przesłuchania w ciemno” a oceniający już odwracają krzesła i zbierają własne drużyny. Za chwilę bitwa, półfinał i końcowy wybór zwycięzcy.  W tym roku nie przewiduje się jednak głosowania publiczności. Nowy pomysł jest powszechnie z entuzjazmem przyjmowany na rynku i za chwilę zawita także do wyborów politycznych. Trwają prace nad polską edycją wyborów europejskich (na lokalne już nie zdążymy) jako wyborczy zestaw „Taniec z gwiazdami” skompilowany z „Moja twarz brzmi znajomo”. Tu na dodatek jednak głosowanie widzów zdecyduje o zestawie polskiej grupy w europarlamencie. Jak widać… można i tak a może będzie nawet lepiej i szybciej?

Bóle legislacyjne przy modyfikacji ustawy wiatrakowej…

To, że należy zmodyfikować ustawę regulująca lokalizacje elektrowni wiatrowej jest podkreślane w każdej dyskusji energetycznej. Nawet wiadomo co trzeba zrobić – zmienić zapis o minimalnej odległości wiatraka od zabudowań z obecnych 700 m na 500 m.  Z nieznanych przyczyn – w kraju nad Wisłą proces legislacji niektórych nieskomplikowanych rzeczy przypomina próbę budowy rakiety kosmiczne na Marsa ze sklejki i papieru zamiast prostego przybicia gwoździa. Najpierw zrobiono „na szybko” – tzn. od razu pojawiła się nowa, wielostronicowa ustawa wiatrakowa, ale ku zdziwieniu wszystkich, z kryterium hałasu i minimalnymi odległościami nawet 300 m. teraz robi się „na wolno” i pracowicie przygotowywana jest kolejna holistyczna wersja ustawy – tak szczegółowa i dopracowana, że nic się nie zmienia, tzn. mija kolejny miesiąc i nic się nie pojawia. Czy na szybko czy na wolno – efekt taki sam – nasza wiatrakowa rakieta – nie lata. Twórcza podpowiedz standupowa to w nowelizacji USTAWA z dnia 9 marca 2023 r. o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw – w następującej postaci: w art. 4 ust 1 zastępuje się „700” na „500”. No ale chyba świat jest za prosty w satyrycznych postach.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *