Czy energia może dziś kosztować 1471 zł / MWh – bez problemu.
Jest na polskim rynku energii segment który zawsze sprawiał problemy – Rynek Bilansujący. Ostatni segment (poza handlem bilateralnym i giełdowym) – który w założeniu ma spinać wszystkie pozostałe – zapewniając bilansowanie zakupionej lub wyprodukowanej energii. Z samej istoty produkcji – tak jak umiemy robić to dzisiaj – konieczne jest zrównanie energii wyprodukowanej i zużytej w każdej chwili czasowej. Jeśli któraś z firm grających na rynku – popełniła błąd lub celowo zostawiła tzw. „otwartą pozycję” (np. sprzedała energie dalej a nie ma jej gwarantowanej dostawy) – zostanie to naprawione przez Operatora Systemu Przesyłowego (PSE) za pomocą Rynku Bilansującego. Reguły tego rynku – to obraz walki operatora systemu z wytwórcami próbującymi (legalnie) uzyskać jak największe dochody, historia zmiennych regulacji i formuł kosztowych oraz przypadki ekstremalnych cen. Pierwsza faza rozwoju rynku – gdzieś do 2006 roku to organizacja na zasadzie cen ofertowych – wytwórcy proponowali za ile zwiększą lub mniejsza swoją produkcję aby „pokryć” błędy innych – PSE Operator wybierał oferty najkorzystniejsze cenowo a następnie „sprzedawał” je nieszczęśliwcom którzy się źle zbilansowali. Wydawałoby się ze nie można stracić na tego rodzaju biznesie ale jak widać z obrazka poniżej – Polak potrafi wykorzystać każdą formułę matematyczną. Czerwone linie to ceny uzyskiwane przez wytwórców ze sprzedaży na rynku bilansującym (jak widać nawet po 700 zł / MWh) – elektrownie szybko nauczyły się wykorzystywać ograniczenia sieciowe i w kwotować bardzo wysoko cenę usług z niektórych elektrowni i bloków. Operator nie pozostał bierny i za chwile zmienił formułę wyznaczanie cen i rynek chwilowo wrócił do równowagi
Ceny na rynku bilansującym ulegały wciąż jednak dużym wahaniom co było jednym z powodów kolejnej zmiany (rok 2009) w przejścia w model cen krańcowych (jak na giełdzie) – jednej stałej ceny za energię dostarczona (lub zredukowaną) na rynku. Ceny uspokoiły się – ale nawet za bardzo – zaczęły bowiem przypominać do złudzenia ceny giełdowe.
Nastepiło wiec coś zupełnie nieoczekiwanego – koszty niezbilansowania spadły , a nawet więcej – bycie niezbilansowanym (posiadanie otwartej pozycji) zaczeło być opłacalne – patrzac na statystyki w 2010 wielokrotnie lepiej było kupic energię z Rynku Bilansującego niż z Giełdy Energii. Reakcję uczetników nie trudno przewidziec – wiekszy wolumen RB (po co się bilansowac jak praktycznie dostanę energie po cenach rynkowych a może i taniej !!). Ostatnie dni chyba przyniosły otrzeźwienie – rynek bilansujący jest ostatecznościa a nie działaniem podstawowym. 31 sierpnia pomiedzy 12 a 13 tą cena osiagneła poziom ponad 1471 PLN (!!!).
Jeśli komuś zabrakło energii – współczuję rachunku. Wciąż nie ma oficjalnego potwierdzenia skąd taki skok (pisze się o wyjątkowo dużym eksporcie, wypadnięciu dużego bloku, itp.) – natomiast jest to typowe zachowanie rynku o cenach krańcowych w przypadku braku towaru (energii). W takich chwilach następuję gwałtowne poszukiwanie punktu równowagi ( a energii i tak nie ma) co skutkuje czasami cenami księżycowymi.
Nie od dziś widać ze rynek energii to wciąż krzyżowanie rynku długoterminowego z chwilowymi pikami spekulacji lub nieprzewidzianymi skokami cen. Kto ma silne nerwy – pewnie wygrywa. Ale ja mam nadzieje ze rynek energii będzie rynkiem ustabilizowanym i długoterminowym i prawdziwym graczom – energetykom przynosić będzie długoterminowe (choć umiarkowane) korzyści. Taka jest bowiem natura tego sektora. A …gracze „szybcy” – wcześniej czy później nadzieją się na problemy jak 31 sierpnia……