Kto długo czeka ..poczeka jeszcze trochę” to cytat Marqueza z książki „Nie ma kto pisać do pułkownika”. Zwolennicy odkładania na później odczytają to jako pochwałę , zwolennicy szybkich decyzji jako przykład że brak decyzji jest gorszy niż jakakolwiek decyzja. W rzeczywistości , cała historia i cały świat to konflikt sprzeczności czy należy cos robić i czy jeśli już robić to czy we właściwym czasie.
Problem z odkładaniem rzeczy na później dotyczy nas wszystkich, szczególnie miło pamiętam czasy szkolne kiedy prace domowa lub przygotowanie do poniedziałkowej klasówki odkładało się na początek na piątek wieczór, potem jednak zwyciężała impreza i planowało się na sobotę, która minęła szybko i imprezowo i odłożyło się na niedzielę która w końcu jest jeszcze przez poniedziałkiem. Potem następowało popołudnie i wieczór i właściwie zniechęcenie i rozgoryczenie, bo jest tak mało czasu że chyba jakiekolwiek działanie skazane jest na porażkę. Taka taktyka była kiedyś srogo karana przez nauczycieli a dziś jest na to naukowe wytłumaczenie które zwie się prokrastynacja. Okazuje się ze jest to medyczne schorzenie (które pewnie dotyka każdego z nas) ale rozpoznane klinicznie jako patologiczna tendencja do przekładania niektórych czynności na później. Prokrastynację rozpoznano dopiero niedawno bo okazało się niektórzy nie robią (zwlekania i przekładania) ze zwykłego lenistwa a jest to cos więcej bo rodzaj psychicznej patologii – wynikającej jak się okazuje często ze skrajnych leków – leku przed porażką i lęku przed sukcesem. Przekładają więc decyzję , zwlekają , rozpatrują i piętrzą problemy i alternatywne strategie, a na koniec nie robią nic w cale lub odwrotnie rzucają się nagle w jakimś końcowym straceńczym akcie działania.
W pewnym sensie prokrastynację można znaleźć u Ryszarda III – tragicznego króla Anglii, którego unieśmiertelnił Szekspir cytatem „Królestwo za konia..”. Panowanie Ryszarda III przypadło na czasy burzliwe, wojen, buntów i potyczek, a koniec na sierpień 1485 i pola pod Bosworth. Król podażą pospiesznie aby stłumić bunt Henryka Tudora. Ma lekka przewagę liczebna i jego wojska zajmują korzystniejsza taktycznie pozycje. Henryk ze swoimi oddziałami musi dopiero rozwinąć szyki wychodząc z wąskiego przesmyku, a prawdopodobny atak Ryszarda mógłby szybko zakończyć sprawę. Król jedna waha się i kalkuluje. Sytuacja jest niepewna bo obok stoją jeszcze wojska lorda Stanley który obiecał swoja pomoc zarówno prawowitemu władcy jak i buntownikowi, a tylna straż jego wojsk tylko czeka na jakikolwiek niekorzystny zwrot w bitwie. Ryszard III czeka więc , rozważa za i przeciw, nerwowo chce skłonić trzecia stronę (Lord Stanley) do ataku na Henryka i odkłada jakiekolwiek decyzje. Wreszcie gdy wojska przeciwników w pełni rozwinęły szyki i zaczynają wyglądać naprawdę groźnie , w końcowym stresie podejmuje szaleńcza decyzje – sam prowadzi szarże w sam środek wojsk Henryka i w jego kierunku, aby jednym pchnięciem miecza zakończyć bitwę. Walczy dzielnie i straceńczo, ale nagle zostaje ugodzony śmiertelnym ciosem lub według innych przeszyty 12 strzałami z kuszy. Pada krzycząc „Zdrada, zdrada” (tu Szekspir dopisał własne zdanie) a obok jego wielki biały koń. Śmierć króla szybko rozwiązuje sprawę, bo wszystkie wahające się wojska natychmiast przechodzą na stronę Henryka a w Anglii rozpoczyna się panowanie dynastii Tudorów. Przypadek Ryszarda III poza nieśmiertelnością w cytatach literackich , uchodzi też w strategii wojen, za klasyczny przykład niewłaściwego podejmowania niewłaściwych decyzji w niewłaściwym czasie.
Rok 2012 dziś już za nami, a wschodzi 2013. To 2012 miał być rokiem przełomu a był typowym rokiem przekładania i odkładania. Energetycznie stało się niewiele (w budowie i decyzji) mieliśmy za to to strategie wyczekiwania i przekładania. Pierwsze kontrakty na budowę nowych bloków ogłoszono i rozstrzygnięto, ale poza Kozienicami (i te z trudnością) nie da się mówić o szybkim postawieniu nowych mocy. W elektrowni jądrowej zastój i przesuniecie decyzji na okolice 2014-15, a za to stawianie na gaz łupkowy ale dość powolne uruchamianie pilotowych odwiertów. Najlepiej idzie przekładanie – nowa ustawa o OZE i modyfikacja Prawa Energetycznego, która miała przynieść rewolucyjne zmiany zarówno w mechanizmach dotowania energii odnawialnej jak i wprowadzeniu mikroinstalacji do polskiej energetyki (niezależnie od ich samych technicznych problemów) na razie łatwo i zgrabnie mija kolejne (ostateczne) terminy wprowadzenia w życie i teraz tak celuje gdzieś w połowę 2013. Problem z emisja CO2 z instalacji węglowych rozwiązano dzięki otrzymano z unii derogacjom i przesunięto na 2019 (na dziś nie musimy się tym przejmować a kto wie co będzie za 6 lat). Wiele osób straszyło brakiem mocy w roku 2016 (wycofanie starych bloków) co zgrabnie właśnie rozwiązano w ostatnich dniach starego roku przesuwając terminy (ostateczne jak zawsze) nowych norm SO2 i NOx na rok 2020. Uzupełniając utrzymaniem taryfowania URE cen energii elektrycznej dla użytkowników końcowych (taryfa G11) co najmniej do połowy roku (czyli pewnie i do końca roku), i w momencie widocznego lekkiego kryzysu i spadku zapotrzebowania na energię, mniejszych cen na rynku hurtowym i globalnego trendu w obniżce cen surowców – daje wypadkowa strategię – problemy przesuwają się gdzieś pod koniec dekady – a to już wystarczający czas żeby spać spokojnie. Na razie strategia wygląda na zwieranie szyków – pilotowe poszukiwania gazu łupkowego, pierwsze próby liberalizacji rynku gazu i zapowiedzi rozbudowy sieci przesyłowej, możliwa dywersyfikacja (za 2 lata_ w imporcie gazu skroplonego i lekkie wyczekiwanie co przyniesie przyszłość. Dość szumna zapowiedź strategicznej spółki „Inwestycje Polskie” która ma zapewnić finansowanie projektom infrastrukturalnym – szczególnie w energetykę i sieci przesyłowe.
Czekamy więc na 2013. Rok zwlekania …. Czy rok przełomu. Z jednej strony jeśli wszystkie ambitne zapowiedzi się spełnią – ruszą inwestycje, rynek, rozwiną skrzydła budowy i pierwsze dostawy dla nowych elektrowni. Patrząc jednak na otoczenie … piętrzą się zagrożenia, kryzys , spowolnienie, perturbacje polityczne i niekorzystne strategie energetyczne ze Wschodu i Zachodu. Może więc warto poczekać jeszcze trochę i odłożyć wszystkie decyzje na później….
Ryszard III na małych wniesieniach pod Bosworth tez się wahał i czekał …..
Czy nie sądzi Pan, że w tych okolicznościach rozsądnym ekonomicznie rozwiązaniem było by zboduwanie mostu energetycznego między Polską i Kaliningradem?
ten wariant widac w strategii „chciałbym ale boję się” budując połaczenie Polski z Litwą. Projket znany od 20 lat – teraz podobno termin 2015 (ale widziałem już wiele). Zagrozenie wiszące nad głową to 2400 MW w Kaliningradzkiej elektrowni atomowej – wg planu już sukcesywnie od 2017. Z jednej strony kusi tania energia (przy pomocy mostu PL-Litwa da się pewnie zaraz wpuścic i energie z Kaliningradu) z drugiej niepokoi zagrozenie monopolizacją dostaw nie tylko surowców ale i przetwozonej energii. Jak zawsze pewnie wariant coś po srodku – połaczenia dalej będa opóxniane a elektrownie powoli budowane