Od rana we wtorek, rynki giełdowe i inwestycyjne szumią informacją o złożeniu przez PBG (jedną z największych grup budowlano-inwestycyjnych) wniosku o upadłość układową . To kolejna wielka spółka, mająca w portfelu budowę dróg, stadionów (to przecież budowniczy Stadionu Narodowego) jak i gracz energetyczny (PBG niedawno zakupił RAFAKO – polskiego producenta kotłów (chyba dziś największego w Europie) i aktywnie uczestniczy w przetargach na nowe bloki energetyczne). I jednocześnie kolejna, mająca problemy po wygraniu i realizacji wielkich inwestycji.
Analogia historyczna jest oczywista i nasuwająca się ze znanym od wieków powiedzeniem „pyrrusowe zwycięstwo”. Pyrrus to król Epiru (kraina obejmująca dzisiejszą Albanię i północno zachodnią Grecję) z około 300 roku p.n.e, którego życie było właściwie jednym pasmem intryg, walk, ucieczek, zwycięstw i eliminacji wrogów (już jako 12-letnie dziecko musiał uciekać po tym, jak jego ojca pozbawiono tronu i potem jeszcze kilka razy na zmianę po odzyskaniu i ponownych przewrotach). Obdarzony niewątpliwie dużym talentem organizacyjnym i osobistą odwagą, pracował usilnie nad stworzeniem z Epiru regionalnego mocarstwa wykorzystując wszystkie dozwolone jak i wyjątkowo przewrotne chwyty. Dostając posiłki wojskowe z Egiptu (ożenił się z córką króla) jak i z innych krain (ożenił się z inną córka innego króla równolegle) doprowadził Epir do wyjątkowego momentu w historii i jak to zwykle bywa, rzucił się w wir kolejnych intryg i podbojów. Prawdopodobnie zniknąłby prawie nieznany w odmęcie czasów gdyby nie jego wyprawa do Italii (został skuszony obietnicami miast w południowej części półwyspu), gdzie rozpoczął walkę z coraz to potężniejącym Rzymem. Pyrrus w kolejnych dwóch bitwach odniósł zwycięstwo w czym walnie pomogły mu egipskie słonie , wówczas w Italii nieznane, a które jeszcze kilkadziesiąt lat później w wersji kartagińskiego dowódcy Hannibala niosły Rzymianom śmierć i zniszczenie. Zwycięstwa Pyrrusa były jednak okupione tak dużymi stratami – sam powiedział, że „jeszcze jedno takie zwycięstwo a znikniemy bez śladu” , a determinacja Rzymian w kontynuowaniu walki tak silna, że Pyrrus wycofał się z powrotem na terytoria greckie, kontynuując najazdy i podboje. Podczas jednej z bitew w Argos zginął gdy na początek padł nieprzytomny pod ciosem … dachówki z budynku rzuconej przez starą kobietę, i w ten sposób nawiązał też analogie do sektora budowlanego.
Obecny problem również jest poważny i niestety długotrwały. PBG to kolejna spółka po szeregu wykonawców dróg, mostów i nasypów, która albo bankrutuje albo ma wielkie kłopoty finansowe. Strategie wykorzystania boomu inwestycyjnego, Euro 2012 i zbudowania przy okazji regionalnych, mocarstwowych spółek, niestety się nie sprawdzają. Pierwszym ciosem były projekty drogowe, gdzie nagły wzrost cen (materiały, ludzie) z uwagi na wysyp projektów, przyniósł duże straty. W tej chwili paradoksalnie należy szukać firm budowlanych, które w żadnym wypadku nie budują dróg … inaczej musimy liczyć się z 90-cio procentowymi stratami w zainwestowanym giełdowym kapitale. Drugie „pyrrusowe zwycięstwo” to samo zakończenie inwestycji, gdzie w większości przypadków dochodzi (z różnych przyczyn) do przekroczenia terminów i zaraz na firmy spadają lawiny kar umownych (właśnie okazuje się, że PGE stadion Narodowy, zbudowało ale dostało też 300 mln kary). Problemy drogowo-inwestycyjne skorelowane są mocno z rynkiem inwestycji energetycznych, bo stowarzyszone z PBG RAFAKO ma budować nowe bloki w Opolu , a jednocześnie też grzęźnie w sporach związanych z zakończonymi kontraktami z Alstomem – gdzie obie firmy nawzajem wysyłają sobie faktury za kary umowne. Alstom – wielki inwestor rynku energetycznego, wczoraj jeszcze sojusznik poprzednich firm na polskim i europejskim rynku, przeniósł bowiem swój punkt ciężkości na Azję, tworząc spółki z chińskimi producentami kotłów i tam lokując powoli większość produkcji. Na wszystkich nakładają się działania banków, które oczekują szybkich zwrotów z inwestycji w rentownych kilkuletnich projektach, a nie ryzykownej dziś, długoterminowej energetyce. Nie kwapią się wiec z finansowaniem, a czasami szybko obcinają linie kredytowe. To już bolączka wszystkich, nie tylko krajowych drogowco-energetyków, bo i największe europejskie i amerykańskie firmy budujące duże instalacje mają coraz więcej „pyrrusowych” kontraktów w portfelu. Wydaje się że na rynku mogą wytrwać jedynie firmy z potężnym zapleczem kapitału oraz ogromnym rynkiem własnym.
Rozwiązania u nas nie widać, z jednej strony sztywne prawo zamówień, z drugiej mordercza konkurencja na ceny i parametry powoduje, ze firmy prześcigają się w walkach i chwilowych sojuszach. Ucząc się i patrząc na historię – widać, że Epir z Macedonią i całym zestawem greckich państw, miast, przegrały z kretesem, a świat wszedł w epokę dominacji Rzymu. Może stać się tak i teraz, a za kilka , kilkanaście lat, na rynku pozostaną jedynie wielkie koncerny o dźwięcznych nazwach Szanghaj Boiler Co, COVEX itp. …. wszystkie zarządzane przez nowe wschodzące mocarstwo.