Energetyka to charakterystyczna branża, która zawsze podąża własnym torem, często na przekór spekulacjom czy nastrojom panującym na rynku. Ostatnio przyzwyczailiśmy się do „czarno-białych” sporów politycznych, w których właściwie każda z decyzji, propozycji legislacji czy jakiejś regulacji pokazuje dwie, zupełnie odmienne strony barykady.
Tymczasem w sprawie energetyki… a właściwie zatwierdzonej właśnie przez UE reformy systemu handlu emisjami na lata 2020-2030 zapadła zadziwiająca cisza i pełna zgodność.
Ten problem właściwie nie dzieli nikogo i nie pokazuje się na pierwszych stronach wieczornych dzienników. Pomiędzy głównymi ośrodkami politycznymi pojawił się właściwie konsensus. Z jednej strony na pewno spowodowany tym, że energetyka jest słabym medialnie tematem, z drugiej ponieważ wszystkie dawne i obecne rządy osiągnęły zadziwiająco te same rezultaty w europejskich negocjacjach. Wszystko to pokazuje, że dla polskiej energetyki zawsze jest jedna ścieżka – trudna i wyboista.
O co chodzi w skrócie? 22 listopada Rada UE zatwierdziła wstępne porozumienie osiągnięte między prezydencją estońską a Parlamentem Europejskim w dniu 9 listopada w sprawie reformy unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) na okres po 2020 r.
Wszystkie państwa UE przyjęły lekko zmienione propozycje, które ujrzały światło dzienne 15 lipca 2015. i ustaliły europejską politykę dotyczącą emisji CO2 w dekadzie 2020-2030. Większość punktów, które komentowałem ówcześnie na blogu pozostało niezmienionych. Wpis można znaleźć tutaj Dobre, szczegółowe komentarze np. stanowisko Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej pokazują ocenę techniczną. Poniżej przygotowałem skondensowaną informacje raczej na poziomie „dla opornych”- czego można spodziewać się w latach 2020-2030:
-
• Unia Europejska będzie kontynuować i wzmacniać politykę ograniczania emisji CO2 stawiając nowe cele na kolejną dekadę i target minus 43% emisji CO2 (poziom odniesienia 2005) z energetyki do roku 2030
-
• Zamiany w energy mix produkcji energii czyli rezygnowanie z węgla na korzyść OZE. Robiąc uproszczone symulacje dla Polski , wszystko wskazuje na konieczność zmniejszenia udziału węgla w 2030 do ok 50% (z 82 % dzisiaj), przy 27% OZE i reszcie z gazu (opcja budowy energetyki jądrowej zamiast gazu jest iluzoryczna i raczej wygląda dobrze na papierze). Ścieżka odchodzenia od węgla musi być jeszcze szybsza niż prezentowana ostatnio koncepcja dojścia do 50% w 2050 (pojawiały się tez informacje o 60% w 2030).
-
• Niewykonanie celów obniżenia emisji CO2 będzie ryzykowne dla gospodarki, nie tylko z powodu konieczności wnoszenia przez wytwórców z węgla i gazu opłat za emisję CO2 do budżetu i to po cenach, które mogą być bardzo wysokie (dziś 7 EUR/t, ale prognozowane 27 -35 EUR/t a nawet 50 EUR/t). Nieosiągnięcie odpowiedniego poziomu zakładanych emisji krajowych CO2, będzie skutkować koniecznością zakupu dodatkowych uprawnień od innych krajów- czyli wyprowadzaniem pieniędzy za granicę i to na poziomie nawet kilku miliardów złotych rocznie.
-
• Elektrownie węglowe staną więc pod presją kosztów połączonych z kolejnymi zaostrzeniami przepisów technicznych (tu BAT – inne regulacje) i ogólnym trendem lawinowego, całkowitego zamykania energetyki węglowej w części Unii Europejskiej- niektóre kraje deklarują od 2025. Należy liczyć się z kolejnymi niekorzystnymi regulacjami i arbitralnym podnoszeniem kosztów emisji CO2 w dekadzie 2020-2030 za pomocą tzw. Mechanizmu MSR- Market Stability Reserve– nawet jeśli rynkowo emisje będą tanie to MSR może podbić ich cenę do wymaganego poziomu. Mówi się o kwotach wynoszących ok. 30 EUR/t CO2, lub nawet 50 EUR/t. Dla jasności- elektrownia węglowa przy produkcji 1 MWh energii elektrycznej emituje trochę mniej niż tonę– a więc mamy zagrożenie podwojenia kosztów produkcji.
-
• Mechanizmy łagodzące problemy dla Polski to przede wszystkim tzw. darmowe uprawnienia na poziomie 40% , a w ostatniej rewizji nawet 60 %. Teoretycznie koszt dla elektrowni zostanie właśnie o tyle procent zredukowany, ale znowu mamy zdania zapisane małymi literami. Jest to możliwe jeśli elektrownie wykażą ekwiwalentnie do redukcji kosztów, poziom inwestycji w nowe technologie. Kluczowe jest jednak to, że nie będzie to 1:1 (nie płacę bo inwestuję), ale rodzaj aukcyjnego systemu pokazywania gdzie inwestuję (jeśli wygram to dostaje bonus) i to na dodatek aukcji gdzie inwestycje w węgiel, nawet w modernizacje, będą wykluczone. Walka toczyła się o zapisy 450g CO2/kWh jako dopuszczalny poziom emisji dla zaliczanych jako inwestycje projektów, co oczywiście jest dobre dla gazu i OZE, ale zabójcze dla węgla. Zapis oczywiście nie przeszedł, dodatkowo inne sformułowania prowadzą do tego samego – bonus derogacyjny (darmowych emisji) będzie przekształcany wyłącznie w inwestycje w OZE i gaz. Wyjątek zrobiono dla Bułgarii i Rumunii, aby rozbić ewentualny blok przeciwników. W praktyce oznacza to, że najwięcej płacić będą koncerny z elektrowniami węglowymi, ale korzystać z darmowych emisji już niekoniecznie, gdyż tu priorytet ustawiany jest na inwestycje i aukcje na te inwestycje.
-
• Kolejny bonus – Fundusz Modernizacyjny. Będzie istniała możliwość przekazania do krajów, które będą w najtrudniejszej sytuacji zupełnie gratisowych środków- tu nawet 40% z tego Funduszu mogłaby otrzymać Polska. Jednak środki ze wspomnianego funduszu zgodnie z „katalogiem inwestycji dla OZE” nie będą przysługiwać krajom, które inwestują w modernizacje energetyki węglowej. Funduszem zarządza Europejski Bank Inwestycyjny i on wybiera projekty, które dostaną dofinansowanie, a przegłosować go można za pomocą 2/3 głosów członków UE. Fundusz będzie więc kolejnym mechanizmem transferu pieniędzy na inwestycje – ale zmieniające energetykę z węglowej w odnawialną lub tez zwiększającej możliwości wymiany energii pomiędzy krajami (czyli także możliwości importu energii odnawialnej).
Zatwierdzenie polityki klimatycznej Unii, pokazuje, że staje się ona niezmienna i jest właściwie akceptowana prawie bez zastrzeżeń przez wszystkie kraje UE. Nie bez powodu reformy unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji zostały zatwierdzone w czasie COP w Bonn, pokazuje jak napisał górnolotnie Komisarz ds. klimatycznych i energii Miguel Arias Cañete : „Today’s landmark deal demonstrates that the European Union is turning its Paris commitment and ambition into concrete action. By putting in place the necessary legislation to strengthen the EU Emissions Trading System and deliver on our climate objectives, Europe is once again leading the way in the fight against climate change”. Europa stawia na przemiany energetyczne i właściwie godzi się na eliminację węgla. Niemcy, pomimo wielkiego udziału tego czarnego surowca w energetyce rekompensują sobie to własnym postępem technologicznym, kraje, w których energy mixie dominuje węgiel (ale mniej niż w Polsce) jak Bułgaria czy Rumunia zostają przeciągnięte na tę nową stronę za pomocą korzystnych zapisów, w zasadzie jako sojusznika możemy liczyć jedynie na Chorwację, która też ma problem i ma nic z ETS i która jako jedyna głosowała przeciwko. Polska tym razem przytomnie tylko wstrzymała się od głosu – widząc układ sił, który właściwie determinuje pełne przyjęcie finalnego tekstu przez Parlament Europejski. Na chwilę obecną nie widać możliwości wygrania w sposób korzystny dla polskiego energetycznego węgla tej batalii. System ETS, MSR i globalnie polityka dekarbonizacji pasuje dominującej większości w UE, szczególnie jeśli koniunktura gospodarcza jest dobra.
W sensie praktycznym obecna reforma ETS (a za chwilę jeszcze kolejne dodatki w postaci tzw. pakietu zimowego) determinuje możliwe strategie postępowania Polski na kolejną dekadę (2020-2030). Każdy z poniżej przedstawionych wyborów może wygrać pod warunkiem, że zajdą pewne szczególne okoliczności – gdybyśmy mogli tylko na chwilę zajrzeć w gazety z roku 2030 🙂
-
• „wyczekiwanie i powolne odkładanie” – w tej koncepcji Polska realizuje pewną ścieżkę zmiany energetyki, ale dalej przy dominującej pozycji węgla i bez literalnego wypełnienia wszystkich zobowiązań (czyli 60-70% węgla w 2030). Energy mix się zmienia, ale za każdym razem przy wspomaganiu obecnego systemu wytwarzania (np. poprze silny rozwój mechanizmów rynku mocy). Ścieżka optymalnie łączy problem wydatków inwestycyjnych z problemami społecznymi transformacji węglowej, a na dodatek nie powoduje silnego wzrostu zużycia paliwa gazowego. Ta strategia może być wygrywająca jeśli europejska polityka energetyczna i klimatyczna zacznie erodować i powoli stępi swoje anty-węglowe ostrze, a pojawią się inne, znacznie poważniejsze ekonomicznie problemy. Wówczas samo rozumienie ETS i celów klimatycznych może powoli być rozwadniane, a koszty pozwoleń emisyjnych pozostaną niskie. Zagrożeniem niestety będzie sytuacja, w której wszystko utrzyma się jak dotychczas, a na dodatek pojawią się nowe, efektywne kosztowo rozwiązania- nowe generacje OZE, a przede wszystkim magazynowanie energii i powszechna energetyka rozproszona. Wówczas na pewno regulacje będą raczej zaostrzane, a węgiel karany mocniej co finalnie przełoży się na konieczność płacenia miliardów za emisję CO2 i to części tych miliardów za granicę. W pesymistycznym scenariuszu jest to także energetyczne uzależnienie, ale paradoksalnie nie od nośników energii, ale od obowiązkowych norm zużycia energii odnawialnej i ograniczeniach norm wytwarzania (CO2, emisje). Płacić więc będziemy musieli za technologie albo za zagraniczna produkcję czystej energii.
-
• „zdecydowane odrzucenie” – czyli pomimo pojawiania się kolejnych wersji europejskich regulacji, Polska ich nie realizuje a nawet podejmuje odwrotne działania dla oparcia się o własne węglowe zasoby energetyczne. Taka strategia może zwyciężyć jedynie w okolicznościach bardzo silnych turbulencji politycznych i gospodarczych. W momencie pojawienia się hipotetycznych, wielkich napięć wewnętrznych w samej Unii, zewnętrznych w konfliktach na świecie, przy skokowych zmianach cen nośników energii i przy całkowitym załamaniu się światowych polityk klimatycznych i europejskich ich ekologicznych wersji. Scenariusz jest na tyle pesymistyczny sam w sobie, że pewnie nikt sobie nie życzyłby jego realizacji, ale tylko wtedy można dalej budować bloki węglowe lub nawet inwestować w zgazowywanie czy też inne hipotetyczne węglowe technologie. Niestety tu też pojawia się problem, że „tylko dobrze im gorzej”, a więc jeśli nie stanie się nic pesymistycznego i świat będzie kontynuować rewolucję technologiczną to sam polski system energetyczny stanie się całkowicie nieefektywny i zabójczy kosztowo poprzez wprowadzenie kolejnych regulacji UE.
-
• „kosztowna transformacja” – w tym przypadku polska energetyka zaciska zęby i realizuje program dostosowania się do nowych regulacji. Budowana jest długofalowa realistyczna polityka podwojenia OZE (zapewne w oparciu o offshore) wraz z koniecznością odpowiedniej rozbudowy sieci, ale i uzupełniana wkrótce o nowe magazyny energii. Ostatnia, kończona właśnie fala inwestycji w bloki węglowe, zmienia się w konwersję części (w tym elektrociepłowni) na gaz, co skutkuje bolesnym wzrostem zapotrzebowania. Inwestycje gazowe (w tym BalticPipe i nawet rozbudowy gazoportu lub gazoportów) są więc tu nie tylko jedną z alternatyw, ale wręcz natychmiastową koniecznością. Problemem w tej wersji strategii jest sam koszt (finanse, technologia, koszty społeczne transformacji) ale też i konieczność ciągłej obrony przed zaciskaniem kolejnej pętli nowych rewizji pakietów klimatycznych, gdyż nikt nie gwarantuje, że obecna reforma ETS pokazuje wartości finalne – w tym układzie sił za chwilę można przecież usłyszeć kolejne antywęglowe regulacje. Polska energetyka dokonuje jednak skoku technologicznego, na dodatek łapiąc inwestycje w momencie kiedy osiągają one parytety rynkowe (jak OZE w połowie przyszłej dekady) i w praktyce „ślizga” się po możliwych ograniczeniach czyli kombinacji co można zrobić i ile ma się na to pieniędzy.
Paradoksalnie więc – ostatnie nasze problemy z ETS i polityką klimatyczną stają się naszą ogromną szansą. Właściwie nie ma już żadnej innej, hipotetycznej możliwości zmiany europejskich regulacji w najbliższym czasie, co też powoduje, że chyba nie ma możliwości liczenia na kontynuacje „status quo” z ewentualnymi łatwymi inwestycjami. Polska energetyka musi wejść w fazę bolesnej i kosztownej transformacji, ale co ciekawe – w tym przypadku pojawia się możliwość pełnego konsensusu wszystkich sił politycznych. Akurat w zakresie ETS i polityki klimatycznej, nikomu nie udało się lepiej, widać wyraźnie jak europejskie regulacje piętrzą nasze trudności i jak układają się różne polityczne interesy. Energetyka więc może być, a nawet musi być wspólna dla nas wszystkich i wszyscy muszą podjąć odpowiedzialność za ewentualne koszty i problemy społeczne i nie ma możliwości używania jej do gier i politycznych przepychanek. W ten sposób możliwe są do realizacji wspólne, racjonalne reformy.
Nadzieja? Pewnie tak i tylko tak, w końcu „nadzieja umiera ostatnia”
(…)Polska energetyka musi wejść w fazę bolesnej i kosztownej transformacji, ale co ciekawe – w tym przypadku pojawia się możliwość pełnego konsensusu wszystkich sił politycznych.(…)
Tia… zwłaszcza w tych partiach, w których najwięcej mają do powiedzenia polskie Panie Tchatcher.