Osiągnięcie dorosłości na świecie przynosi ze sobą wiele konsekwencji – od możliwości podpisywania aktów prawnych, legalnego stosowania różnych używek jak i wygaśnięcia opieki prawnej. W różnych krajach poziom wieku dorosłości określany jest inaczej ale zwykle od 18 (szereg krajów i Polska) do 21 (większość stanów USA). Są też wyjątki gdzie dorosłym można być szybciej – Uzbekistan nawet mając 14 lat, Malta i Holandia 16 a Wielkiej Brytanii to jak zwykle różnie bo w Anglii właściwej od 18 ale już udając się do Szkocji dwa lata wcześniej. Jakby nie liczyć .. polski rynek informatyczny od chwili przełomu epok gospodarczych – już 22 lata – na pewno wkroczył w dorosłość.
W tym tygodniu odbyła się konferencja „Polski rynek ICT – perspektywa 2012-2015” , zresztą przy okazji ogłoszenia raportu TOP 200 Computerworld. Osobiście nie doczekałem niestety wręczenia samego raportu, ale zaobserwowałem, z jednej strony, pozytywne trendy – rynek w 2011 urósł o ok 12 % i patrząc na ilość osób głosujących za tym, że będzie lepiej czy gorzej – widać równo podzielone opinie (choć pewnie za bardzo optymistyczne). Z całych miliardów wydanych na informatykę w Polsce ciągle dużo pochodzi ze sprzętu – tu 57 %, reszta to oprogramowanie i usługi, co nie jest znakiem pełnej dojrzałości rynku – za takie uznaje się gdy te dwie ostatnie kategorie są dominujące i rosną.
Zupełnie inne wrażenie jest jednak jak spojrzeć na uczestników konferencji – byli tam raczej top managerowie z największych firm informatycznych i ze zgrozą zobaczyłem … że bynajmniej nie jestem najstarszy, a nawet mieszczę się w tzw. niskich stanach średnich koło statystycznej mediany, a dolne rozkłady młodych drapieżnych prezesów nowo wschodzących firm reprezentowane były nader rzadko. Albo firmy te są bardzo zajęte tworzeniem nowych innowacyjnych produktów i prasowaniem zarobionych pieniędzy, aby zmieściły się w walizkach albo … polski rynek informatyczny wkroczył dosłownie w fazę dojrzałości, a co za tym idzie szybko zmierza w stronę kryzysu wieku średniego.
Jak wiadomo kryzys wieku średniego dotyka każdego z mężczyzn (w odpowiednim wieku). Pojawiają się nowe sportowe samochody, bardziej wyrafinowane ubrania markowych producentów, niecodzienne hobby i egzotyczne wyjazdy, a często też nowa (znacznie niższa metrykalnie) partnerka u boku, często też wymieniana na kolejny model w czasie nawrotu kryzysu. Andropauza – ładna nazwa tego kryzysu, w wydaniu męskim, powoduje wiele gwałtownych zdarzeń i zjawisk, i może prowadzić do całkowitej zmiany dotychczasowych struktur i zjawisk. Sam termin (midlife crisis) został wprowadzony w 1965 roku przez kanadyjskiego psychologa Elliota Jaquesa, który zaobserwował, powtarzający się wzorzec stanów depresyjnych (przeplatanych z desperackimi próbami pogoni za utraconą młodością) u właściwie całej populacji swoich pacjentów w pewnym wieku. Co ciekawe, kryzys wieku średniego bardzo rzadko występuje (przynajmniej w raportach psychologicznych) w Japonii i Indiach, w pierwszym przypadku co można pewnie wytłumaczyć japońskim poszanowaniem obowiązku i przyzwyczajeniem do nieuchronności zdarzeń. Psychologowie mają trudności w dobrym zdefiniowaniu zjawiska, ale zwykle symptomem (u mężczyzn) jest kupno sportowego samochodu (90 % kolor czerwony) i rzucenie się ku poszukiwaniu czegoś nowego – zwykle niezdefiniowanego. Filmowo elementy tego stanu na pewno najlepiej można znaleźć w „American Beuty” i „Lost in Translation” co mnie bardzo niepokoi gdyż są to filmy, które szczególnie lubię. Zalecaną najczęściej terapią jest dieta i częste ćwiczenia fizyczne, a okres ustępowania zjawiska od kilku do kilkunastu lat.
Polskie ICT chyba właśnie powoli zmierza ku jednemu z pierwszych „midlife crisis”. Rynek zaczyna być ustabilizowany, podstawowe potrzeby klientów wypełnione, miejsca na nowe wielkie systemy niewiele, a przetargi w administracji i e-administracja taka jak zwykle. Wszystkie firmy okopują się wokół swoich obszarów technologicznych i wzmacniają bariery wejścia. Trudno pokazać jakiś wielki nowy trend, wobec czego wszyscy zaczynają mieć poczucie małej pustki i czegoś niezdefiniowanego wiec należy się liczyć z kilkoma nowymi pomysłami (czerwone samochody) zwykle w postaci nowych portali informatycznych i nowych możliwości wykorzystania sieci. Pewnie trzeba się z tego cieszyć – rynek od roku 90-tego urósł pewnie 20-30 krotnie i stał się czymś w rodzaju standardowego rynku nowej Europy. Nie jest ani mały (jak w małych krajach Unii), ani tak duży i lukratywny (ale i mocno lokalny) jak rynek niemiecki. Jedynym ciągłym odświeżającym trendem i nadzieją na przedłużenie młodości, to wciąż aktywny transfer outsorcingu , developmentu i częściowo R&D do Polski. O ile same wydatki na systemy informatyczne i wielkie komputery będą raczej w stagnacji , to kolejnych transferów centrów rozwojowych lub BPO do naszego kraju będzie więcej. To rodzaj – korzystnego sportu i wysiłku fizycznego – który cały czas będzie podsycał płomień ICT i budował markę polskich inżynierów i programistów. Dojadając do tego dietę nadchodzących kryzysów … można śmiało powiedzieć że midlife crisis w ogóle nam niestraszny.