Pomimo bliskiego sąsiedztwa przynajmniej w energetyce wiele rzeczy jest zupełnie innych i niekoniecznie stereotypowych …
Na początek potoczne wyrażenia językowe i zwykłe skojarzenia. Patrząc na związki frazeologiczne, przysłowia i powiedzenia – raczej negatywne z obu stron. Niemcy o Polakach zwykle jak o dzikusach, niezorganizowanych i niechlujnych i z „Polonishe Wirtschaft”, co oznacza nie tylko polską gospodarkę gdzie każdy ciągnie w swoją stronę, ale i skrajną niegospodarność i synonim złego planowania i ogólnej klęski (choć ostatnie lata to zmieniają bo wyniki polskiej ekonomii nie pasują do powiedzenia). Do tego „jedź do Polski, Twój samochód już tam jest” co może miało jakiś sens w latach 80 i 90-tych, ale teraz jest raczej mało adekwatne. I niemieckie spojrzenie z dystansem na polski idealizm i próby szaleńczych strategii. Z naszej strony dla odmiany oczywisty nacisk na bezmyślne podporządkowanie regułom i rozkazom (pokłosie wojny), brak fantazji i oszczędność delikatnie mówiąc skierowana na skąpstwo. Przywiązanie do liczb i planów i konserwatywny sposób rozwoju. Na szczęście stereotypy nie trwają wiecznie i wzajemne odwiedzanie naszych krajów pozwala popatrzeć (obustronnie) z humorem i życzliwością i coraz bardziej widzieć w sobie dobre i przyjazne strony. Niemcy są niewątpliwie doskonale rozwinięte gospodarczo i są też wielką szansą dla naszych produktów i usług. Przezwyciężenie stereotypów, i przekonanie, że dostawy z Polski nawet w sektorach przemysłowych i energetycznych są nie tylko tańsze , ale i o lepszej jakości i funkcjonalności jest możliwe (choć też naprawdę trudne). Wystarczy tylko zaakceptować fakt, że niektóre rzeczy są po prostu inne i z jednej strony jeśli chce się coś tam sprzedać to należy odmienności i te inne uwarunkowania zaakceptować, a we własnym rozwoju brać przykłady najlepsze tylko nie kopiować wszystkiego, bo tak jak w kuchni schabowy z ziemniakami jest podobny, ale krwawa kiszka z sosem jabłkowym (specjalności z Kolonii) chyba do końca u nas nie pasuje.
W wielu dyskusjach energetycznych często mówi się o kopiowaniu modelu niemieckiej energetyki – warto zobaczyć gdzie dokładnie jesteśmy i (jak dużo) nas tutaj dzieli. Zebrałem w tabelkach porozrzucane zwykle w wielu źródłach kilka danych, o tyle też trudnych do porównania, że obecnie często i dynamicznie się zmieniają (energetyka odnawialna).
Niemcy | Polska | |
Produkcja energii | 628 TWh | 156 TWh |
Zużycie energii na mieszkańca (kWh/osobę rok) | 6700 | 3800 |
Same dane globalne pokazują różnice w produkcji i konsumpcji. Niemcy liczą ok 82 mln mieszkańców, a produkują 4 razy więcej energii. Trudno obecnie za to porównywać moc zainstalowaną w elektrowniach (polska 37 tys. MW, Niemcy ok 180 tys. – bo wielki udział nowych źródeł odnawialnych z zupełnie innymi współczynnikami wykorzystania mocy zaciemniają zupełnie obraz). Patrząc na konsumpcję – przy porównywalnym klimacie – zużywamy prawie tylko połowę tego co oni na osobę (jesteśmy gdzieś wg statystyk przed Barbadosem a za Azerbejdżanem) – co pokazuje z jednej strony że mamy jeszcze możliwość podinstalowania wielu nowych urządzeń i maszyn, z drugiej, że nasz wpływ klimatyczny (per osoba) jest jednak niższy.
Niemcy energetycznie znamy głównie za sprawą ich nowej polityki energetycznej – zwrotu w kierunku energii odnawialnej, zamknięciu elektrowni jądrowych (najstarsze już, wszystkie do 2022). Polityka niemiecka to nie tylko prosta decyzja rządowa – to jak nazywane „Energiewende” – zwrot w energii – to nie tylko plan – to rodzaj „umowy społecznej” i długofalowej społecznie akceptowanej strategii (coś prawie u nas niespotykanego – no bo jak to można umówić się z rządem). Koncepcja naprawdę szeroko popierana społecznie polegająca na zastąpieniu starej struktury wytwarzania (w tym zamknięcia energii jądrowej i ograniczenia produkcji z węgla – co niesie ze sobą utratę pracy w niektórych sektorach), a wielkich inwestycjach w energetykę odnawialną – nie tylko w dużych elektrowniach, ale też i małych społecznościach, gminach i lokalnych organizacjach. Z jednej strony więc farmy wiatrowe na lądzie, przy brzegu, a teraz i w projektach na dalekim morzu, z drugiej panele fotowoltaiczne na dachach bloków, farm i domach oraz każdym budynku publicznym. Co ważniejsze „Energiewede” to też i koszt subsydiowania tych nowych źródeł energii pokrywany przez wyższe ceny – i tu umowa społeczna, że konsumenci indywidualni akceptują takie dopłaty i nie widzą nic złego żeby płacić więcej. Efekty przez pryzmat MW i produkcji są imponujące.
Niemcy | Polska | |
OZE całkowicie dziś | 74 000 MW | 3 000 MW |
Udział OZE w produkcji obecnie | 20 % | 9 – 10 % |
Udział OZE w mix energetyczny 2020 (moc zainstalowana) | >45 -55 % | 20 – 30 % ? |
Udział OZE w produkcji w 2020 | 30 -35 % | 15,5 % |
Elektrownie wiatrowe dziś | 33 000 MW (7,5 %) | 2 000 MW (2,5 %) |
Elektrownie wiatrowe do 2020 | 13-15 % | 7-9 % |
Fotowoltaika i solarne dziś | 25 000 MW (3-4 % produkcji) | 1 MW (0%) |
Fotowoltaika i solarne do 2020 | 50 000 MW ? (7 % produkcji) | 2 MW ? (0%) |
„feed in tarriff” dla fotowoltaiki | 13,5 – 19 Ecent/kWh (było wcześniej nawet 21-29 c/kWh a nawet do 50 c/kWh na początku) | Certyfikaty OZE – dziś wsp. 1 – czyli cena hurtowa (200) + ok 270 PLN/MWh = 10c/kWh, nowe propozycje wsp. 2 czyli wtedy ok 17c /kWh |
Energetyka jądrowa obecnie | 8 GW (11 % produkcji) | 0 (0%) |
Energetyka jądrowa 2023 | 0 (0%) | 1 GW (5 %) |
Niemcy słusznie są stawiani za przykład przez wszystkie organizacje ekologicznie jako kraj któremu transformacja się udała (chyba jednak ciut przedwcześnie) i jako lidera zmian „zielonej” Europy – oficjalnie podtrzymywana strategia dalszego zwiększania udziałów energetyki odnawialnej aż do 80 % nowej energii w 2050 (to na pewno do kolejnych wyborów w 2013 bo rola Partii Zielonych nie do przecenienia – języczek u wagi w zwycięstwie). W rzeczywistości trochę na rozdrożu, bo i kłopoty techniczne z integracja takiej ilości zielonych MW w sieci (i konieczne gigantyczne nakłady na rozbudowę) i wielkie dotacje, których nawet pojemny budżet federalny już nie wytrzymuje. Ostatnie przycięcie taryf za fotowoltaike bardzo widoczne (30 % w dół) i myślę, że rok 2012 będzie przełomowy pokazując czy Niemcy to rzeczywiście kraj bardziej zorganizowany wokół idei, czy bardziej liczący pieniądze. Przykład z Hiszpanii czy Czech pokazał, że analogiczne przycięcie dotacji, właściwie zastopowały rozwój energetyki słonecznej. W Niemczech z jednej strony dynamika jest niesamowita – już prawie 75 GW (2x cała Polska), ale samej produkcji dalej niecałe 20 TWH (3-4 % Niemiec – niecałe 13 % Polski). Patrząc przez ilość zainwestowanych pieniędzy (ok 100 mld Euro) – dość jednak drogo, ale jak widać Niemcy nie są stereotypowi i nie liczą pieniędzy jeśli chcą robić coś dla idei. Następne lata pokażą co dalej. Na razie mówi się, że trzeba gdzieś 150 mld do 2020 i prawie 350 dalej do 2030 globalnie na realizację dotychczasowej strategii w całej energetyce …
Polacy, jak widać, mają zupełnie inne podejście do wypełniania zobowiązań energetycznych Unii – tu nieoczekiwanie są skrajnie pragmatyczni i … oszczędni. Wszystko realizowane jest na granicy jak najmniejszych dopłat i przy okazji znajdywania „furtki w regulacjach” (tu może jednak zgodnie ze stereotypami) bo większość tej energii odnawialnej u nas to produkowana w tzw. współspalaniu – a więc drewnopodobne paliwo spalane w zwykłych węglowych kotłach. Jest też coś dodatkowego co nas różni – w Polsce polityka energetyczna jest scentralizowana i zależy od decyzji Ministerstwa (co nie znaczy, że jasna i konsekwentna do końca), w Niemczech na zewnątrz tak, ale naprawdę to wypadkowa 16 różnych „Energiewede” bo inaczej rozumianych w każdym z krajów związkowych (landów). Tam silna władza na szczeblu danego landu jest dodatkowym problemem bo każdy zaczyna ciągnąć w swoją stronę i np. północ chce więcej wiatru , a południowa Bawaria – gazowych elektrowni u siebie, a gdzie indziej wschodnie krainy dalej stawiają na słońce (tam maja produkcję). Zebranie tego wszystkiego do kupy powoli zaczyna być karkołomne i nawet sami Niemcy nieśmiało przebąkują że ambitne plany musza być nieco urealnione i czasowo rozciągnięte (ale na pewno do wyborów oficjalnie nit tak się nie zająknie). W Niemczech inicjatywy małych elektrowni i paneli to prawie 65 % jako samorządowe lub w lokalnych organizacjach, u nas znając niechęć do państwowego i stowarzyszonego i zwyczajowe (stereotypowe) kłótnie w samorządach …chyba nie do powtórzenia.
Warto na koniec zobaczyć kto za to płaci – efekt dla konsumenta końcowego jak w tabeli poniżej.
Niemcy | Polska | |
Cena za energie elektryczna całkowita (www.energy.eu) | 0,278 c/kWh | 0,16 c/kWh |
Uwzględniając parytet gospodarczy (korygując do poziomu życia) | 0,22 c/kWh | 0,23 c/kWh |
Cena w Niemczech prawie dwa razy taka sama – przy okazji energetyka jest dotowana przez klientów indywidualnych (przemysł jest zwolniony z konieczności pokrywania wyższych kosztów „zielonej”) co stanowi dokładnie na odwrót niż u nas, gdzie jeszcze na dodatek ceny indywidualne (G1) są trzymane taryfami URE i paradoksalnie mniejsze niż przemysłowe. Oczywiście można sobie porównać wg zarobków i dochodów i wtedy można popatrzeć dlaczego łatwo jest Niemcom wysokie ceny akceptować jeśli tak naprawdę koszty dla ich portfela (uwzględniając zarobki) są właściwie podobne.
Na koniec coś dla zwolenników zepchnięcia Polski do ekologicznego narożnika i sam wpływ naszych krajów na emisję gazów cieplarnianych.
Niemcy | Polska | |
Emisja CO2 1990 (Kioto) mln t | Ok 990 | 565 (bo 1988 PL rok bazowy) |
Emisja CO2 2005 (UE Pakiet Klimatyczny) | 1001 | 399 |
Emisja obecnie (zmienne dane) | Ok. 850 ? | Ok. 390 ? |
Redukcja CO2 obecnie | 10-15% | 31 % |
Redukcja CO2 do 2020 | (600) 40 % wg Kioto , wg UE | (320) 44 % Kioto, 20 % UE |
Jak widać mamy bardziej CO2 emisyjną energetykę i gospodarkę (4 razy mniej produkcji, a ok 40 % emisji – co wynika z innej struktury – u nas produkcja z węgla prawie tylko. Ale patrząc w liczbach bezwzględnych – i na sam Protokół z Kioto , nie sposób nie widzieć pewnej irytacji Polski na nazywanie nas skamieliną Europy. Literalnie od poziomu referencyjnego zmniejszyliśmy emisje o 30 % (zwiększając produkt krajowy 2 razy) co nie udało się żadnemu z „lepszych” krajów Europy – np. Dania (tak zaciekle krytykujący polskie veta) ma emisję ponad 16 % większą niż targety Kioto (www.energy.eu). Można mówić, że Polsce się udało zamykając energochłonny przemysł i inwestując w nowe urządzenia – ale dlaczego za to nas winić i niedoceniać (efekt dla niedźwiedzi polarnych jest korzystny). Problem w regulacjach UE (Pakiet Klimatyczny) które lata referencyjne przesuwa na 2005 , a nie jak w Kioto – przez co niektórzy zyskują (Dania), a niektórzy dostają mocno w tyłek (Polska). Finalnie w 2020 mamy być chyba światowym rekordzistą w obniżaniu CO2, a niestety chyba stereotypowo zostaniemy dalej największym trucicielem i niszczycielem środowiska.
Niemcy i Polska – różni wiec dalej , ale też różni od stereotypów. Niemcy realizują idealistyczny projekt energetyczny, nie oszczędzają pieniędzy i próbują dalej (przynajmniej w deklaracjach – jak najszybciej, jak najdalej i za wszelka cenę). Polska powoli (to jak zawsze) ale oszczędnie i … „sprytnie” walcząc o korzystne interpretacje i stosując korzystne technologie. Czy można więc kogoś ganić, że chce zmienić stereotypy ? ….
Przeczytałem artykuł z zainteresowaniem. Trafiłem na artykuł, ponieważ szukałem danych o łącznej mocy elektrowni w Niemczech.
Chciałem porównać moc elektrowni w Polsce ( 37 GW) , Niemiec około ( 180 GW ) i USA (1130 GW ). Polska potrzebuje około 23 GW
mocy dziennie. W szczycie potrzebujemy około 24,5 GW. Okazuje się, że w szczycie brakuje nam 1,5 do 2,5 GW. Gdzie są zatem 14 GW
skoro nasze moce wynoszą 37 GW , a niektóre dane podają że nawet 42 GW. Tłumaczenia, że część bloków jest remoncie lub
w planowych przestojach czy uległo awarii jest mało przekonujące. Dowiedziałem się z artykułu wielu interesujących faktów. Jeden
był dla mnie szczególnie przygnębiający. Moc OZE Niemiec 74000 MW i Polski 3000 MW. Nasi władcy twierdzą, że jesteśmy” potęgą”,
że już przegoniliśmy pół UE. Konkluzja moja jest taka. Chyba mają mnie za jełopa, który nic nie wie i nie umie czytać.