Ameryka – grudzień 2011 – kraj który się zmienia. Dla wszystkich, którzy byli tam wielokrotnie, to co rzuca się w oczy, to małe dyskretne zmiany, które jednak pokazują, że nic nie będzie jak dawniej. Dla samych Amerykanów, to niedostrzegalne, ale jeśli jest się co kilka miesięcy – a znów ląduje w tych samych miejscach na wschodnim wybrzeżu – od razu wiadomo, że proces transformacji się rozpoczął. Co z tego wyjdzie – nie wiadomo.
Ameryka nie jest już krainą szczęśliwości – zarówno przychodowo jak i w nastrojach społecznych. Status materialny ludzi słabiej wykształconych i podejmujących najprostsze prace – dramatycznie spada. Tu nie trzeba nawet statystyk tak chętnie cytowanych przez budzące się ruchy socjalistyczne (tak… tak tu powoli takie się pokazują) ..że przez ostatnie 20 lat wzrost dochodów ludzi o najniższych kwalifikacjach to …18 % – wobec ponad 450 % w sektorach finansowych – wyższej kadrze bankowości. Najgorsze prace dają możliwość utrzymania się na progu ubóstwa – bez większej nadziei na amerykański sen. Może być czasami też i gorzej – nigdy tego nie widziałem, a teraz tak – ludzie w napisami „Hungry, Homeless” na kawałku tekturowej planszy, stojący przy zjazdach z autostrady. Ta najsłabsza dochodowo część ameryki gwałtownie się pauperyzuje – nic dziwnego przy obecnych trendach globalizacji i przekazywania najprostszych prac do Chin i tamtych okolic i ciągłej presji na podnoszenie efektywności finansowej – czyli płacenia najsłabszym jeszcze mniej. Złe nastroje przechodzą powoli w klasę średnia i budzą niepewność. Większość znajomych – inżynierowie z którymi rozmawiam – narzekają i nie widzą jasnej przyszłości. Ich płace też stoją w miejscu – tu my agresywnie atakujemy rynek światowych usług, ale też i korporacje chętnie zasiewają strach przed przyszłością aby tylko zmniejszyć oczekiwania finansowe. Wydaje mi się, że przez ostatnie 20 lat, Ameryka odeszła od ideałów dostatniego społeczeństwa – pewności że jeśli będzie się stabilnie i uczciwie pracować to zostanie zapewniony dobrobyt dla rodziny, a następne pokolenie będzie miało lepiej. To już nie istnieje – szybkie zmiany na rynku pracy, dramatyczna dalej krocząca przecena rynku nieruchomości i zmiany globalne – sieją niepewność i niezrozumienie otaczającego świata. Klasa średnia …. narzeka. Coś co nigdy nie miało miejsca, a było pokrywane niezmąconym entuzjazmem …. wyparowało. Teraz (przynajmniej ludzie z którymi rozmawiam najczęściej) atakują rząd i liczą na zmianę. Biała klasa średnia …czeka na przegraną Obamy i liczy na powrót prosperity. To jednak, co rzadko widać u nas zza oceanu, to zabawny spektakl szybkiego przemijania kolejki potencjalnych republikańskich kandydatów na prezydenta. Było już ich chyba z siedmiu i każdy po chwili entuzjazmu został zdruzgotany przez media z uwagi na braki kompetencyjne (jeden z nich na przykład kompletnie nie umiał występować publicznie i w wywiadach telewizyjnych), ale przede wszystkim na romanse pozamałżeńskie. Jak na razie wydaje się, że nie ma Republikanina na stanowisku i gotowego do startu w wyścigu o prezydenturę, który miałby tylko jedna żonę, brak kochanek i w miarę uporządkowane życie zawodowe – co jest niezbędnym prerekwizytem wygranej. Z drugiej strony najuboższa część społeczeństwa też jest rozczarowana – oczekuje większej redystrybucji dóbr i mocnego rozprawienia się z bogaczami z Wall Street. Stanowią różnorodną grupę ludzi, którzy po części oczekują czegoś za nic, ale i dużo z nich to elektorat podstawowych prostych zawodów – którym płaci się naprawdę mało. Po raz pierwszy od wielu lat – chyba od wojny w Wietnamie, pojawiają się demonstracje i gaz łzawiący na ulicach. Co będzie w przyszłym wyborczym roku – wielka niewiadoma.
W energetyce tez zmiany – ale bardziej w kierunku ochrony własnego rynku i własnych zasobów. Złoża shell (łupkowego) gazu – zmieniło kierunek rozwoju energetyki. Dzięki intensywnemu wydobyciu (czasami może krytykowanego ekologicznie) jednak USA kompletnie zmieniło swoją zależność od importu i stało się nagle światowym producentem gazu. Przestawiło to myślenie o energetyce – teraz gaz jest na topie i instalacje gazowo-parowe najczęściej budowane. Ceny gazu są stabilne i nie zależą od OPEC i czynników światowych, co daje technologiom gazowym wielką przewagę konkurencyjną. Stawia się też i na węgiel – bo pewny, tani i krajowy. Ameryka nie przejmuje się emisją CO2 , ważniejsze dla nich jest pewność i bezpieczeństwo. Na celowniku wiec pozostają – elektrownie na mazut (ropa naftowa) – to zwiększą eksport i napycha kieszenie krajom naftowym –więc główne wysiłki to przestawienie się na produkcję krajową. Widać też inwestycje w źródła odnawialne i szeroką paletę możliwości – od wiatru do palenia też odpadów w produkcji kukurydzy. Hasła które wszyscy popierają – amerykańskie surowce, wykorzystane przez amerykańskich inżynierów i robotników w amerykańskich elektrowniach dla zasilania amerykańskich domów i fabryk. Mocno izolacjonistycznie i antyglobalistycznie.
Co przyniesie przyszłość …nie wiadomo. Jak zawsze jedno jest pewne – nigdy nie będzie już tak jak dawniej.
Skoro Ameryka się socjalizuje w coraz bardziej przerażającym tempie, to nie ma co się dziwić, że „amerykański sen” się nie spełnia.
No i „Ci którzy rezygnują z Wolności w imię bezpieczeństwa, nie zasługują na żadne z nich.”
Poza tym, istnieje taki „stabilny rodzinnie” kandydat po stronie Republikanów – Ron Paul, choć osobiście bardziej cenię go za jego poglądy na politykę zagraniczną i gospodarkę. gość jako jeden z niewielu pamięta dzięki czemu ludzie USA osiągnęły bogactwo