Jest rano 2 października i nie tylko pada, ale ulice są bardziej zatłoczone niż zwykle, bo studenci zdecydowali się wreszcie wrócić na zajęcia. Cały świat energetyczny w Polsce czeka na wyrok NSA w sprawie zaskarżonej decyzji środowiskowej o budowie nowych bloków energetycznych w Opolu.
Przez chwile czekałem na wiadomość w porannym serwisie, ale zorientowałem się, że jest za wcześnie i na razie sędziowie budzą się i piją poranne kawy, aby założyć togi gdzieś koło 11-tej i na wczesne popołudnie wydać wyrok i komunikat prasowy, który jak zwykle może być na tak na nie, lub jak najczęściej prawniczo tak/nie i jeszcze z dodatkowym uzasadnieniem i przesunięciem terminu. W międzyczasie skupiłem się na dwóch innych alarmujących wiadomościach, tym razem ze sfer policyjno-kryminalnych i udziału wymiaru sprawiedliwości w ochronie obywateli przed przestępcami. Najpierw złapano jednego z sędziów lub prokuratorów (wielka ciężarówka zajechała mi drogę więc niedosłyszałem), ale wiem jaki zarzut …. przyjęcie korzyści majątkowych w postaci dwóch półmisków ryby w galarecie – w jednym węgorze w drugim szczupak. Porażony skalą przestępczego procederu słucham dalej, a tam o rozbiciu wielkiej grupy przestępczej w Poznaniu. Na ławie oskarżonych ponad 40 osób – jak się okazuje wszyscy to taksówkarze, którzy wieczorem wozili klientów do podejrzanych przybytków, wypełnionych upadłymi dziewczętami. Ta mafia, brała dodatkowe pieniądze za kurs do nocnych klubów, a rekordzista zarobił chyba 150 tysięcy przez jakieś cztery lata. Ogarnął mnie jakiś nieokreślony smutek, po trochu już z jesiennej pogody, a po części z mglistego absurdu w jakim się poruszamy. W żadnym wypadku nie popieram przestępczości ani wykorzystywania kobiet i uważam że trzeba walczyć jak tylko się da. Mam tylko jakieś dziwne wrażenie, że walczymy z wiatrakami lub dyskutujemy o sprawach zupełnie nieistotnych lub zastępczych. Zastanawiam się wiec czy rzeczywiście już polska mafia jest tak przetrzebiona, że łapie się jej ostatnie grupy złożone z emerytowanych facetów na Taxi w zdezelowanym oplu i też ogarnia mnie strach, że co się stanie jak Polską zainteresuje się prawdziwa mafia – włoska, rosyjska, kolumbijska a nawet z Kamerunu – my jesteśmy w stanie wystawić jedynie taksiarzy, których dochód z niecnych operacji to około 3 tysie miesięcznie. A może jednak … jak nie potrafimy skupić się na prawdziwych kryminalnych historiach to idziemy na łatwiznę i zamiast jakości w ilość – w końcu ponad 40 członków zorganizowanej grupy przestępczej to już coś.
Teraz Opole i jego energetyczny proces. Sprawa jest nad zwyczaj interesująca i jak w soczewce pokazuje się w niej kolejna kwintesencja naszych czasów – parada absurdu i prymat papierów, prawników i lobbystów nad jakimkolwiek sensem technicznym. Nowe bloki energetyczne są w Polsce niezbędne z uwagi na zagrożenie deficytem energii, ale niekoniecznie dla wszystkich bo w całym procesie najmniej już mają do powiedzenia inżynierowie, a najwięcej finansiści i prawnicy – w chwili obecnej spierający się nad prawomocnością tzw. decyzji środowiskowej (części pozwolenia na budowę opisującej uwarunkowania ekologiczne). Decyzja jest zaskarżona przez profesjonalna firmę prawnicza Client Earth Poland – która jest międzynarodową sieciową reprezentującą interesy grup ekologicznych. Oddalę się od dywagacji komu i czemu cały spór ma służyć , choć nie mogę oprzeć się komentarzowi ze kiedyś żeby coś zbudować potrzebna była wiedza, umiejętności i łopata, a dzisiaj przede wszystkim prawnik z teczką. Z technicznego punktu widzenia najbardziej intrygujące jest to, że spór (w zaskarżeniu) idzie głównie po linii absurdalnie technicznej, a mianowicie spraw z przygotowaniem inwestycji do zastosowania technologii CCS (Carbon Capture and Storage – wychwyt CO2). Technologia CCS pięknie wygląda na slajdach i prezentacjach, zwykle jednak powoduje gęsią skórkę u inżynierów i techników bo wszyscy wiedzą, że coś nie tak. Idealistyczne założenie, że da się CO2 ze spalin powstałych w procesie spalania węgla wychwycić, a następnie zmagazynować , ładnie prezentuje się w kolejnych strategiach i prawniczych analizach, natomiast inżyniersko jest kompletną porażką. Porażka wynikającą zresztą z samej istoty procesu – CO2 w spalinach w typowym procesie spalania w dużym kotle energetycznym jest ok 13-14 %, a samych spalin są grube tysiące jeśli nie miliony metrów sześciennych na godzinę. Próba wyłapania CO2 ( w takiej ilości) a następnie zatłoczenia (sprężenia i transportu) gdzieś głęboko pod ziemię lub ocean – inżyniersko jest tak samo absurdalna jak budowy mostów z plastikowych klocków . Oczywiście jak wrzucić gigantyczne pieniądze i wysiłek ludzi, to pewnie coś powstanie, ale właściwie po co i jaki to ma sens, nikt już poza prawnikami nie wie, bo lepiej jednak budować ze stali lub betonu. CCS powoli więc delikatnie jest usuwana z pierwszej linii podręczników, a projekty pilotowe wspominane coraz rzadziej. Polski Bełchatów (pilot za pieniądze UE) ślimaczy się niemiłosiernie bo wszyscy co mają budować wiedzą, że i tak technicznie się nie uda, no chyba że zgodzimy się zabrać 8-10 % ze sprawności bloku, tylko po co wtedy taki blok uruchamiać, ale dziś to nie jest pytanie do inżynierów.
Pogoda pod psem i jesień atakuje nasze samopoczucie. Czekamy na decyzję z NSA, a wszyscy inżynierowie zaciskają kciuki żeby wreszcie coś sensownego zbudować. Mam mieszane przeczucia … a może to pogoda. Na wszelki wypadek też nie jem ryby w galarecie ani wieczorem nie korzystam z taksówki.