Właśnie pokazała się (po 11 miesiącach !!) nowa wersja PEP (Polityki Energetycznej Polski) do roku 2040. Niezależnie od cyferek, zdań czy niektórych obłych zapisów – nad którymi można wciąż dyskutować – uważam, że zdążyła się rzecz przełomowa – po raz pierwszy w określaniu strategii energetycznej – przyjęto (realnie) konieczność odchodzenia od węgla i długoterminowo – radykalnej zmiany polskiego energy mix – w celu realizacji strategii klimatycznej EU. Być może zbyt dyskretnie, być może zbyt nieśmiało i ostrożnie – ale jest to moim zdaniem pierwszy raz próba realnego zwrotu polskiej polityki energetycznej – odejście od zaprzeczania rzeczywistości i „twardogłowej” obrony węgla na rzecz „nowej energetyki”.
W samych cyfrach wydaje się, że zmieniło się niewiele (56-60 % udziału węgla w 2030), pewne zwiększenie OZE (warunkowo w zależności o możliwości uzyskania środków) do 21-23 %, dalej rola energetyki jądrowej (enigmatycznie jak zwykle jak to zrobić) i niezależność gazowa. Ale patrząc na wykresy i na powoli wyłaniająca się między wierszami linie tego dokumentu – tak naprawdę polityka energetyczna Polski się zmienia. Odejście od węgla jest przesadzone, czarne słupki maleją szybciej i tak naprawdę bardzo szybko już w dekadzie po 2030, co może nawet sygnalizować koniec około 2050. Wraca do łask wiatr na lądzie (przynajmniej nie maleje) – choć w pierwszym czytaniu nie zobaczyłem zniesienia ustawy 10h. OZE rośnie szybko i docelowo wraz z energetyka jądrową wypiera węgiel. Można się oczywiście czepiać do tysięcy rzeczy, wielu podanych numerków, niejasnych zdań i nawet całych akapitów. Dalej prognozowany jest wzrost konsumpcji energii (nieco wolniej), dalej pewnie mamy problem z celami klimatycznymi redukcji CO2 w 2030 (w bezwzględnych wartościach mln ton z energetyki a nie powtarzanych jak mantra zaklęciach o obniżeniu poziomu emisji z roku 1990). W prognozach cen certyfikatów jest 17 euro za tonę w 2020 (dziś EEX 24,6 – ale to może antycypacja Brexitu), ceny energii są delikatnie wzrostowe i około 19 eurocentów na 2040 (nie wiem czy w ogóle będziemy wtedy płacić za energie czy nie jak w telefonii komórkowej – za abonament uczestnictwa w systemie energetycznym). Energetyka jądrowa wyłania dostawce już w 2021 na mocy jakiejś magicznej specustawy (w 2020) i rozwiązuje problemy finansowania (też w 2020) , co patrząc ze jest listopad 2019 wydaje się naprawdę szybko 😊, i w ogóle kwestia finasowania gdzie raz piszemy o złotówkach z przecinkami a gdzieniegdzie o 40 miliardach – tak na oko 😊 …. Ale nie patrzmy na drobiazgi.
Całość może nieśmiała, może dalej niewyraźna – ale moim zdaniem przełomowa jak na sposób myślenia o energetyce. To już nie PEP 2040 z początku roku – kiedy tak naprawdę była to strategia twardowęglowa (… dalej będziemy używać węgla i co nam zrobicie) ale cos nowego – nieśmiała próba pokazania ze Polska wchodzi na europejska drogę zmian klimatycznych i sygnalizuje – będziemy zgodni z europejskimi trendami (oczywiście jeśli znajdziemy odpowiednie pieniądze na transformacje). Pierwszy raz – literalnie – próbujemy (wciąż oczywiście jeszcze nie do końca całkowicie) wcisnąć się w trend zmian i przynajmniej rysujemy te zmiany w jakimś realnym horyzoncie. Rok 2040 to już zupełnie inna energetyka niż poprzednio.
W jeszcze bardziej strategicznym spojrzeniu, widać tu być może nawet jakąś daleka zgodę Polski na zapisy UE o neutrality (zawetowaną w tym roku politykę całkowitej eliminacji CO2 z przemysłu i energetyki i transportu) do roku 2050 (a może i nawet 2040). A więc i zgodę na całkowitą eliminację węgla i przejście na „europejska ścieżkę energetyczną” . To prawdopodobnie tez pierwszy znak – zmieniającej się strategii negocjacyjnej z UE i negocjacji o jak największe fundusze na transformacje ale i znak „nowej polskiej energetyki” – największej zmiany sektora w dziejach.