Opublikowano na www.newsweek.pl : http://opinie.newsweek.pl/swirski–nowy-blok-w-kozienicach–czyli-resuscytacja-polimexu,96315,1,1.html
Dzięki podpisaniu umowy na nowy blok w kozienicach na naszych oczach dokonuje się zabieg reanimacji wielkiej firmy. Wynik jak w takich przypadkach – niepewny.
Lekarze zawsze maja fajne nazwy. Jeśli kliknąć na reanimacje to zaraz głębiej okazuje się, że nie tylko po prostu ratujemy kogoś, ale dokonujemy resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Do tego potrzebny jest defibrylator – urządzenie które teraz można zobaczyć nawet na niektórych lotniskach i w gmachach użyteczności publicznej (małe czerwone skrzynki za szklana szybka). Traktują one mięsień sercowy dość sporą dawka prądu stałego o wysokiej energii (zwykle około 150 – 300 J). Defibrylacja jest już strategią ostatniej szansy i ze skrajnie skróconym czasem na wykonanie, bo za chwile u pacjenta pojawia się nieodwracalne zmiany.
Na naszych oczach odbywa się resuscytacja w wielkiej skali biznesowej. Zawałowi uległ koncern budowlano-inwestycyjny – Polimeks, który jak inne wielkie firmy w tym sektorze (PBG), został ciężko ugodzony działaniami przy budowie autostrad, centrów kongresowych oraz innych projektów infrastrukturalnych.
Niedoszacowanie kosztów i zły stan rynku spowodowały, że Polimex zanotował 370 milionów straty, a jeszcze kwartał temu 17 mln na plusie. Reakcja banków kredytujących operacje była oczywista, wypowiedzenie umów kredytowych i gwarancji. Doprowadziło to do zatrzymania akcji serca firmy w sensie przenośnym jak i dosłownie w wynikach wartości giełdowej (Polimex jest wart na giełdzie obecnie 300 mln zł. co wydaje się wręcz śmieszną sumą na takie przedsiębiorstwo).
Ożywczy impuls
Ostatnie dni i godziny to czas decydujący, czy porozumienia wierzycieli umożliwią dalsze działanie firmy, czy tez nie uniknie ona bankructwa. Konsekwencje mogą być wówczas daleko bardziej istotne niż nawet życie samego Polimexu. Na szali staje bowiem przyszłość polskiej energetyki, która czeka w desperacji na rozpoczęcie projektów inwestycyjnych – budowy nowych bloków energetycznych w Opolu i Kozienicach.
Oba przetargi wygrał właśnie Polimex – w pierwszym przypadku rozpoczęcie budowy jest zablokowane przez oprotestowanie tzw. „decyzji środowiskowej” i czeka na rozstrzygnięcie w sądzie (na razie przełożone do 2 października), w drugim przypadku doszło właśnie do zawarcia kontraktu.
To kluczowy moment i właściwie ostatnie sekundy na uruchomienie defibratora, który może ożywić przepływy finansowe w spółce. Ciężko negocjowane porozumienie z bankami (jeszcze w czwartek wieczorem wydawało się niemożliwe), prawdopodobnie także pod cichym naciskiem sfer rządowych, ujrzało szczęśliwie światło dzienne. Dzisiejszy podpis jest równoznaczny z wpompowaniem pierwszej zaliczki i wielkim reanimacyjnym impulsem dla spółki. Czy cała kuracja się uda i pacjent przeżyje , wcale nie wiadomo, na razie oddaliło się jedynie widmo końcowego akordu.
Jeden przetarg
Konsekwencje jednego przetargu jak domek z kart wywracają cały proces inwestycyjny w polskiej energetyce. Wszystkie założone harmonogramy są już bowiem przekroczone, a każde opóźnienia w wejściu firm na budowę, przynoszą coraz większe prawdopodobieństwo braków w dostawach elektryczności gdzieś w latach 2016-2019.
Budowa kilku jednostek jest niezbędna (i chyba nawet zaakceptowana przez każdego w miarę racjonalnie myślącego obywatela, bo niezależnie od możliwości produkcji energii z wiatru, wody czy słońca (ograniczonych), musimy mieć podstawowa cześć energetyki opartą wciąż o węgiel).
Tymczasem sytuacja jest paranoiczna, koncerny energetyczne maja pieniądze i desperacko pragną rozpocząć inwestycje, a inwestycyjny grunt pod nogami usuwa się z przyczyn formalnych i słabości biznesowej dostawców. Inwestycja w Kozienicach ma jeszcze drugie dno – chiński Covec jako potencjalny wykonawca. Otóż w bezpośrednim starciu przetargowym Polimex wygrał (i obroniono nawet protest firmy chińskiej), ale w przypadku ogłoszenia upadłości i braku zabezpieczeń bankowych, inwestycja przejdzie w ręce drugiego z oferentów – właśnie chińskiego Covecu znanego z naszej autostrady A2 (i porzucenia placu budowy). Alternatywa spędza więc sen z powiek koncernowi Enea a i pewnie części rządowych decydentów bo jest dramatycznie zła lub jeszcze gorsza – konieczność reanimowania Polimexu porozumieniami bankowymi (tez po części państwowymi) i pewnie pomocą z agencji rządowych czy też oparcie priorytetowej inwestycji na firmie chińskiej, na dźwięk której nazwy cierpnie skóra u inwestora.
Na dziś zabieg resuscytacji wydaje się dawać szanse, bo pacjent wykazuje oznaki życia. W pozytywnym scenariuszu umowy z wierzycielami luzują gorset pętli zadłużenia, pierwsze zaliczki z inwestycji w Kozienicach dają oddech finansowy, a pozytywne (być może) rozstrzygniecie w sprawie inwestycji w Opolu (październik) daje natychmiast uruchomienie kolejnego wielkiego kontraktu i kolejnych zastrzyk, desperacko potrzebnej gotówki.
Reanimacja i skomplikowane zabiegi trwają więc nadal. Czas wkrótce pokaże czy Kozienicka energetyczna defibracja uratowała Polimex czy też była to złudna nadzieja w przypadku kompletnej asystolii.
Tradycyjnym dostawcą bloków energetycznych do
elektrowni w Polsce były Zamech i Dolmel ,obecnie
Alstom.Tym razem wygrał nie mający doświadczenia
w budowie turbin czy generatorów Polimex.Najprawdopodobniej na podobnej zasadzie jak
kontrakty drogowe.Źle policzył lub zaniżył koszty inwestycji i wygral nierealną ofertą.Będzie zatem jak przy autostradach -pewne bankructwo.