W energetyce mało rzeczy dzieje się natychmiast. Oczywiście pierwsze efekty można zobaczyć już następnego dnia po wdrożeniu nowej ustawy lub jakieś wielkiej decyzji inwestycyjnej. Ale końcowe efekty energetycznej układanki, wzajemne interakcje pomiędzy różnymi segmentami rynku i sam finalny efekt – jak zmieni się energetyka – to może zabrać nawet lata. Dziś zmieniana jest ustawa OZE – energetyka jak zawsze, powoli zacznie się dostosowywać.
Zmiany w ustawie OZE –nowelizacja ustawy 27 lipca 2017,właśnie podpisana przez Prezydenta Dudę – to wprowadzona w stosunkowo szybkim tempie nowelizacja ustawy OZE która zmienia sposób wyznaczania opłaty zastępczej dla rynku zielonych certyfikatów (obecnie jest to 125 % wartości średniej z poprzedniego roku) i kluczowo oddziałuje na farmy wiatrowe, które są najważniejszym segmentem OZE. Nowelizacja w różny sposób wpłynie na uczestników rynku.
Burzliwa dyskusja pomiędzy różnymi uczestnikami rynku pokazywała czego można spodziewać się krótkoterminowo: inwestorzy OZE, którzy uzyskują dochody ze sprzedaży zielonych certyfikatów (wg poprzedniego systemu wsparcia przed wprowadzeniem systemu aukcyjnej FiT) znajda się pod kolejną presją spadku przychodów, a kluczowy rezultat poprawki to wpływ (korzystny dla kupujących) na długoterminowe kontrakty zakupowe, które wcześniej zawierane były przez koncerny energetyczne z producentami OZE, często z klauzulami ceny minimalnej uzależnionej właśnie od wartości opłaty zastępczej. Zawirowania finansowe już powodują spory prawne a można przewidywać kolejną falę pozwów o rozwiązane kontrakty składanych przez polskie podmioty na rynku, bo tylko takie zostały wobec systemowego wycofania inwestorów zagranicznych. Ustawa wpłynie pośrednio na kondycję sektora finansowego, a szczególnie banków zaangażowanych historycznie w rozwój OZE, które będą musiały inaczej wyceniać ryzyko kredytowe i przygotować się na problemy z dużą ilością kredytów.
Następnie średnioterminowo: nowelizacja ustawy przełoży się w różny sposób- dla jednych na plus dla innych na minus, na odpowiednie zmiany w bilansach i sprawozdaniach finansowych firm. Dla koncernów energetycznych z jednej strony zmiany będą pozytywne poprzez zmniejszenie wartości kontraktów długoterminowych zwykle podpisywanych przez spółki zależne lub wartości spornych w aktualnych negocjacjach rozwiązanych kontraktów. Z drugiej strony mamy zmiany negatywne spowodowane wyceną przychodów własnych jednostek wytwórczych OZE lub nawet w niektórych przypadkach w wartości przejętych od innych inwestorów inwestycji OZE wraz z kontraktami długoterminowymi. Zdecydowanie negatywnie finansowo nowelizacja wpłynie na właścicieli farm wiatrowych wybudowanych na podstawie kredytów bankowych i mających podpisane umowy długoterminowe na sprzedaż certyfikatów. Utrzymująca się od dłuższego czasu dekoniunktura i obecna nowelizacja zmiany obliczania wartości zastępczej wpłynie albo na rozwiązanie kontraktów albo na ich bankową wycenę co z kolei spowoduje reakcję banków,– które także muszą uwzględnić problemy we własnych bilansach. W 2018 roku niezależni producenci OZE znajdować się będą pod presją niewypłacalności, a nawet bankructwa co finalnie może zmienić strukturę rynku.
Długoterminowo: Możliwa jest kolejna fala konsolidacji na rynku energetycznym.
Po opuszczeniu rynku wytwórczego (energetyka konwencjonalna i ciepłownictwo) przez koncerny zagraniczne, a wcześniej także odsprzedaniu większych instalacji OZE przez inwestorów zagranicznych, nastąpi także konsolidacja całego segmentu energetyki wiatrowej w ramach przejęcia (wykupu) pozostałych (niezależnych) obiektów przez polskie koncerny (to jedyny dziś kupiec na instalacje OZE obciążone kredytami i stojące w obliczu przejęcia przez banki lub niewypłacalności). Z jednej strony nastąpi praktyczne uporządkowanie rynku z punktu widzenia rządowej polityki energetycznej- a więc łatwe sterowanie planowanymi do uzyskania celami udziału OZE w energy mix, ale jednocześnie za cenę praktycznie całkowitej konsolidacji wszystkich segmentów wytwórczych (konwencjonalna, ciepłownictwo, OZE) w ramach struktury największych koncernów energetycznych (z dominującym udziałem skarbu państwa). Przyszłe inwestycje OZE mogą być realizowane przez spółki posiadające większe możliwości kredytowania, aczkolwiek już w dużej mierze wyczerpane przez odbudowę energetyki konwencjonalnej, z drugiej jednak strony po negatywnych doświadczeniach zmienianych ustaw OZE, przez długi czas polska energetyka nie będzie miała żadnych, niezależnych inwestorów zagranicznych lub krajowych prywatnych. Oczywiście można się spierać czy dotychczasowe inwestycje nie były w dużej mierze jedynie stymulowane przez krótkoterminowy kapitał spekulacyjny, jednak należy rozważyć, że w przyszłości cała polska modernizacja energetyki musi być realizowana ze środków koncernów (brak banków i funduszy zagranicznych, większy opór i ryzyko banków polskich) To może być problemem np. w segmencie małych jednostek komunalnych lub przemysłowych, które będą podlegać nowym regulacjom BAT (a nie będąc własnością koncernów mogą mieć problemy z pozyskiwaniem kapitału na inwestycje).
Generalnie – rozwój rynku OZE wpisuje się w trend, że systemowe działanie energetyki polskiej zdominowane będzie poprzez silnie scentralizowane decyzje rządowe, łatwo wdrażane przez „quasirzadowe” koncerny energetyczne, a rola niezależnej energetyki i innych graczy zostanie zmarginalizowana. Jednocześnie długoterminowa polityka w zakresie OZE (np. do 2030) wciąż pozostaje niejasna wobec braku do końca określonej polityki energetycznej Polski i pełnego statusu finalnych negocjacji pakietów energetycznych w ramach UE.
„Komuna wraca pełną gębą” – w sensie centralizacji i ręcznego sterowania realizowanego na zamówienie polityczne i przez nie „kumających” istoty sprawy (w znakomitej większości) polityków/urzędników…… Nie jest problemem sama centralizacja tylko sposób zarządzania oparty nie na rzetelnej wiedzy tylko po uważaniu i widzi mi się. Inwestycje infrastrukturalne w energetyce szeroko rozumianej odpowiednio zorganizowane mogły by być finansowane z systemu emerytalnego a w długim okresie czasu stanowić dla niego wsparcie poprzez generowanie wartości dodanej do tegoż systemu. Oczywiście trzeba by przeorganizować Budżet Państwa dogłębnie , wymusić zgody UE na takie działania (albo tak to zorganizować aby UE się nie czepiała a środki nie „wyciekały” z Polski).
Poza tym aby „załatać dziurę” w systemie emerytalnym należało by znowuż przekopać Budżet pod kontem pozbycia się obciążeń niczemu nie służących czyli optymalizację (w dobrym znaczeniu tego słowa) kosztów i kierunków działania Państwa praktycznie we wszystkich kierunkach. Jak już pisałem , kiedyś z tekstem jednolitym Ustawy Budżetowej „znalazłem” 50 miliardów w przeciągu 30 minut , nie naruszając podstawowych obowiązków Państwa. Przypuszczam , że gdyby posiedzieć nad nią 1 dzień to znalazło by się dalsze 100 miliardów. Oczywiście podniósł by się „kwik” różnych „ryjków” uwłaszczonych na państwowym korytku ale kwik ten byłby nieakceptowany społecznie, stąd też sprawa jest do załatwienia tylko trzeba mieć „wole polityczną” .