Diagnoza obecnej sytuacji jest dobrze znana. W Polsce musi być niedługo wybudowanych kilkanaście nowych bloków energetycznych – ostrożne szacunki wskazują, że około 8 do 15 tys. MW w ciągu najbliższych 10 – ciu lat. Im później zaczynają się inwestycje – tym mniej czasu na wybudowanie i bardziej ograniczone technologie (np. energetyka jądrowa potrzebuje około 8-10 lat na cały proces wybudowania bloku od pozwoleń do produkcji energii). Wybór jest ograniczony do węgla (z którego można będzie zasilić tylko kilka bloków – z uwagi na nowe regulacje Unii Europejskiej – CO2 – i pozwolenia darmowe będą dostępne tylko dla niektórych obiektów), energetyki jądrowej (kosztowna – program w toku, pierwsza elektrownia (blok) w 2020-2022 lub po Fukushimie to już w ogóle niewiadoma), albo gazu (tu na dzień dzisiejszy jedyna możliwością dostaw jest import z Rosji) …
Jak do tej pory nikt nie obliczył optymalnej strategii. Szkoda, rachunek prawdopodobieństwa jest dobrze znany i wykorzystywany szeroko – choćby w różnych odmianach pokera. Nawet nie będąc specjalistą można wyczuć, że prawdopodobieństwo otrzymania super silnej karty nie jest za duże – w typowym pokerze – trójka z ręki to około 2 % (poker królewski już tylko 0,00015 % – chyba nikt z nas nie dostał – no chyba, że ma zręczne palce). Można tez popróbować w Texas Hold – tu dość dobrze opracowana strategia oceny siły ręki – tzw. outsy (odsyłam np. do Wikipedii), albo wystarczy pooglądać zawody mistrzów i śledzić wyświetlane obok każdej ręki prawdopodobieństwo wygranej.
Wbrew pozorom wcale niedaleko od pokera do naszej polityki energetycznej. Bez (jakiejkolwiek) decyzji i rozpoczęcia budowy nowych bloków (a nie idzie to za szybko) powoli zaczynamy zachowywać się jak zdesperowany pokerzysta w Texas Hold już dawno po flop, a czekający na dobre karty w „the turn” i „the river” (ten kto grał wie, że to ostatnie dwa wyłożenia kart). Jeśli nie przyjdzie wysoka figura do naszej bladej karty, to nasza pula szybko zniknie. Ponieważ energetycznie nie mamy dużego wyboru – zaczynami (co jest polską specjalnością) – modlitwy, podbijanie stawki i czekanie na cud. Tą wysoką kartą w tej chwili jest gaz łupkowy. Koncesje, Firmy, Inwestycje i dużo medialnego szumu – i przekonanie, że Polska ma drugie na świecie złoża gazu łupkowego. Jeśli je wykryjemy i wydobędziemy – to z głowy mamy surowce energetyczne – łatwo zbudujemy silną energetykę gazową i jeszcze będziemy eksportować. Boje się, że właśnie „the turn” – na stole odkrywana jest kolejna karta – za chwilę wstrzymamy wszystkie inne inwestycje, bo czekamy na gaz łupkowy. Nawet jeśli trochę się to przesunie i będą jakieś kłopoty z eksploatacja to mamy czas (a kłopoty musza być – w Europie nikt tego nie wydobywał, cała ocena to firmy konsultingowe na podstawie składu skał, nie ma do końca prawa wydobywczego, a w ogóle nie chce myśleć o problemach ekologicznych Natura 2000 i zdesperowanych rolnikach w widłami, gotowych do upadłego bronić swoich pól przed zatruciem). Zdesperowani i coraz bardziej zdenerwowani czekamy na ostatnia kartę na stole (bo na horyzoncie braki w dostawach energii, a ostatnie koncepcje PSE Operator – zaczynają mnie niepokoić naprawdę – chodzi o wykorzystanie agregatów rezerwowych w czasie szczytu i pojawiające się przebąkiwania, że przecież szpitale (i inne budynki użyteczności publicznej) mają rezerwowe zasilanie (agregaty prądotwórcze), to jakby je wszystkie uruchomić w szczycie to około 1000 MW dostaniemy – brrr … to już naprawdę strategia ostatniej szansy. A jeśli nie wydobędziemy gazu łupkowego – i pojawią się duże problemy techniczne. Co wtedy ? Jakby nie patrzeć na tabele prawdopodobieństwa – liczenie na ostatnią dużą kartę, to naprawdę wiara w cud. Choć z drugiej strony mamy silnie zakorzenioną wiarę i zaufanie, opiekę Boga nad ojczyzn. Może wiec ten 2 %-towy as w ostatnim rzucie nam się przydarzy?