W życiu każdego człowieka nieuchronnie przychodzi chwila, kiedy zaczyna czuć się stary i niepasujący do obecnych czasów. Powoli przestaje się rozumieć trendy oraz koncepcje i podświadomie wraca do czegoś z przeszłości jako wzorca do naśladowania. Naszło mnie to ostatnio jak graliśmy w brydża (teraz coraz mniej osób w to gra bo w obecnym szybkim czasie to za skomplikowane, ale warto pamiętać, że kiedyś Polacy byli jednymi z najlepszych na świecie, a mnie samemu przyszło w czasach studenckich grać (oczywiście przegrać) z brydżystami, którzy zostali mistrzami świata lub co najmniej Polski). W czasie gry włączony był telewizor i jednym okiem oglądaliśmy teledyski z programów muzycznych. Obejrzałem dwie listy przebojów – łącznie z 40 ostatnich topów. Poczułem, że wiele się zmieniło. Pierwsze wrażenie – we wszystkich tych klipach dziewczyny zawsze (!!) pokazywały majtki, a w jednej trzeciej znacznie więcej. Na pewno nie można mnie podejrzewać, że jestem pruderyjny i tego nie lubię, ale byłem przyzwyczajony , że aby to zobaczyć (majtki) potrzeba trochę czasu (a może i rozmowy, wysiłku i inwestycji). Teraz okazuje się, że skąpa, koronkowa bielizna to strój grzecznej dziewczyny na pierwszą randkę, z którego na dodatek trzeba wyskoczyć gdzieś w połowie teledysku bo a nuż uprzedzi konkurencja, więc dzisiaj mężczyźni mają na pewno znacznie prościej. Zmieniły się też układy muzycznych klipów. Większość nie ma żadnej akcji (tylko tańczące dziewczęta), a tam gdzie była, to dotykała istotnych problemów jak morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, gwałt lub w ostateczności czynności fizjologiczne po zażyciu nadmiaru środków odurzających. Romantyczne dawne klipy Goerga Michalea – Last Christmas lub Carless Whispers, które kiedyś stanowiły tzw. oldschool są już zupełnie niezrozumiałe bo jak to możliwe że w ciągu 3 minut nie można pokazać jak się kompletnie zaprawić. Zmieniły się też istotne wzorce zawodów do naśladowania – kiedyś żyliśmy w czasach gdzie promowano strażaków, pilotów czy inżynierów, a w wersji najbardziej ekstremalnej piosenkarzy rockowych otoczonych grupą wielbicielek. To też już całkiem passe wobec nowych dynamicznych zawodów ( w teledyskach) jak handlarz narkotyków, przemytnik, zawodowy morderca czy sutener. Teraz stojąc u progu kariery zawodowej ma się zupełnie inne możliwości do wyboru – na pewno związane z większą płacą, możliwościami podróżowania i wieczornymi atrakcjami, no może jedynie z pewnym zagrożeniem czasowej izolacji w miejscach udostępnienia w towarzystwie innych profesjonalistów.
Pomyślałem o energetyce i jak w czasie nauki otrzymywałem informacje o technologiach. Wówczas energetyka jądrowa uważana była za hi-tech, energetyka węglowa to ta co produkuje najwięcej i jest przyszłościowa, a generalnie głównym zadaniem sektora była produkcja energii elektrycznej i dostarczanie jej końcowym odbiorcom. Istotnymi zadaniami było też ograniczenie zanieczyszczeń bezpośrednio wpływających na przyrodę, optymalizacja techniczna wykorzystania urządzeń, bezpieczeństwo pracy i ciągła poprawa techniczna. Teraz już powoli wykładając studentom, łapię się, że nowe trendy są już zupełnie inne i zmieniły nasze postrzeganie rzeczywistości. Teraz najważniejsze nie jest produkowanie i dostarczanie, a zarabianie pieniędzy (w końcu rządzą finansiści, a nie inżynierowie). Zarabiać można różnie, ale najlepiej jak zawsze w prawdziwym powiedzeniu że „gram handlu więcej niż kilogram produkcji” – co pokazuje gdzie teraz jest punkt ciężkości. Na dodatek najlepiej handlować czymś co właściwie nie bardzo można połapać – myślę o CO2 – gdzie latająca tona w Unii Europejskiej może być warta 25 Euro (albo 7), a jeśli nieopatrznie przekroczy granicę z Białorusią już zupełnie nic. Handel rozwija się więc dynamicznie. Niezależnie od tego, że ostatnim 10-leciu w Europie produkcja (światowy udział) spadła z 15 do 11 % ; to i tak mówi się, że musimy nasze limity obniżenia do 2020 jeszcze zweryfikować i je zaostrzyć. Trochę jak w drugim powiedzeniu „na złość babci odmrożę sobie uszy” – w momencie kryzysów i ostrej konkurencji światowej, Europa obciąża swój przemysł i energetykę wielkim ciężarem finansowym, który właściwie nie wiadomo czemu miałby służyć jeśli nie ma globalnego porozumienia. Mrozi nie jedno ucho, ale i dwa, forsując ponad miarę rozwój energetyki odnawialnej. Bardzo ładnie oczywiście wygląda na papierze sprawozdawczym i w statystykach produkcji gdzie osiągnęliśmy już ponad 7,5 % oczywiście za cenę dotacji (licząc certyfikaty zielonej energii – ten prąd jest dwa razy droższy). Jak popatrzeć dokładniej – tu odnoszę się do opracowania Instytutu Energetyki Odnawialnej – analiza skutków wystąpienia nadpodaży świadectw pochodzenia .. połowa z tej produkcji to współspalanie – a więc dorzucanie tzw. biomasy do kotła na węgiel. Nie mogę za bardzo protestować i pójdę z prądem, ale odzywają się we mnie cały czas jakoś pod spodem stare czasy, kiedy energetyka miała wykorzystywać bardziej zaawansowane paliwo, a nie drewno. Jakoś inżyniersko i logicznie trochę mnie to uwiera, że drewno (eufemistycznie nazywane biomasą) też produkuje CO2. Technicznie jakie problemy konstrukcyjne i eksploatacyjne wiedzą wszyscy, a ekonomicznie trzyma się to jedynie na zasadzie dopłat, które skądś trzeba wziąć – wiadomo z rachunku końcowego konsumenta. Coraz dalej pojawiające się propozycje palenia zboża w kotłach (ekonomicznie może być opłacalne) zaraz może doprowadzić do tego, że fabryki mebli cierpiące na skutek wzrostu cen drewna nie będą produkować na rynek, a może palić w swoich elektrowniach …. meblami.
Porównania i dywagacje można dalej mnożyć, więc żeby się zrelaksować puściłem jeszcze raz muzyczny kanał i kolejne teledyski. Na pierwszych dwóch znowu zobaczyłem majtki na zgrabnych tancerkach, ale kolejne dwa to już czołgi, karabiny i atakujące grupy szturmowe. Może więc być jeszcze gorzej więc cieszmy się z tego co mamy …..
Otóż nastały czasy gdzie się buduje bo się opłaca (tudzież zostanie wypromowane przez media), a nie bo można (pochwalić się szczytem osiągnięć technologicznych).
Tak jak jest powyżej napisane, ekologia ładnie wypada na papierze i to podchwyciły media. Ludzie lubią łączyć się w grupy i promować jakąś ideę. Idealnie to pokazuje chociażby aktualna walka z ACTA, większość ludzi nawet nie wie co to jest, ale slogany jak zamknięcie internetu dobrze na nich działają. Tak samo z ekologią, Greenpeace wypromował się przez media, ludzie nie rozumieją dogłębnie problemu, żyją sloganami (jak np. przez CO2 umrzemy, niedługo zaleje nas woda). Tak teraz wygląda nasze życie, slogany z TV, gazet, internetu kreują nasz światopogląd. Mało komu już się chce myśleć nad problemami. Lepiej krzyczeć w grupie, bo przecież jest anonimowa. Co więcej później Ci ludzie zostają wybierani do rządzenia danym krajem…
Paralela jest tez taka, ze tak jak rozsadni ludzie juz dawno przestali ogladac „muzyczna telewizje” i rzeczy im odpowiadajacych szukaja w internecie, tak rozsadne kraje coraz bardziej przestaja sie ogladac na to, co wyprawia UE, a po prostu robia swoje.
Na marginesie ACTA, o tym nacisku na zarabianie pieniędzy czyli „finansjalizacji” pan Jacek Żakowski bardzo ładnie napisał w swoim artykule „ACTA ad acta. Co ma wspólnego internet z biblioteką”.
Zagdzam się z nim w 100%, że jest to zjawisko niepokojące, bo:
1. opiera się na przedkładaniu chciwości ponad altruizm
2. prowadzi do degradacji, bo zazwyczaj można wydusić większą marżę ze sprzedaży chłamu niż produktu lepszego technologicznie, więc inwestycje idą w chłam