Przed nami magiczny czas Świąt Bożego Narodzenia, który sprawia, że chociaż przez chwilę świat wygląda inaczej. Już samo umieszczenie dnia narodzin Chrystusa właśnie na 25 grudnia jest magiczne i trochę tajemnicze, bowiem żadna z Ewangelii nie wymienia tego dnia dokładnie, choć znamy przecież z ewangelicznych opisów niemal wszystkie szczegóły – Betlejem, stajenka i pasterze, ale też i takie detale jak ten, że pasterze czuwali w polach przy stadzie, co raczej wskazywałoby na inne miesiące niż grudzień. Historycy mają problem z dokładnym określeniem roku (szukając Gwiazdy Betlejemskiej), a co dopiero z dniem, a w najwcześniejszym chrześcijaństwie podawano różne daty jak 19 kwietnia, 20 maja, 17 listopada czy najbliżej bo 6 stycznia. Jednak Boże Narodzenie jako święto wprowadzane w starożytnym Rzymie w okolicach III lub początku IV wieku, oficjalnie doczekało się dokładnej daty w roku 353 – przypisanej właśnie na 25 grudnia. Jak to bywa w historii ludzkości, w różnych krajach i regionach, zmieszało się następnie z wieloma lokalnymi tradycjami i zwyczajami i dopiero teraz, w czasie Facebooka, Kevina, Mikołajów i reniferów w każdym sklepie zaczyna być takie samo niezależnie czy obchodzone jest w Tokio, Paryżu czy Nowym Jorku.
Polskie obyczaje
Polska jest jednak miejscem szczególnym i tu tradycje świąteczne zawsze były trochę inne i bardziej mistyczne, pewnie dlatego, że zwykle związane były z naszymi lokalnymi wierzeniami, przesądami i zawsze bogatą w zabobony i związaną z przyrodą słowiańską duszą. I tak na przykład pilnie wypatrywano pierwszej osoby przychodzącej do domu w dniu Wigilii. W niektórych regionach odwiedziny kobiety przyjmowane były za złą wróżbę, tam też od samego rana po domach chodzili mężczyźni lub starsi chłopcy i składali życzenia, w innych regionach natomiast wręcz przeciwnie, pojawienie się kobiety w drzwiach miało zwiastować urodzaj w kolejnym roku, tam też wystrzegano się mężczyzn w kożuchu.
Wiele zwyczajów świątecznych dotyczy sfery finansowej. Na przykład, aby w kolejnym roku nie brakowało pieniędzy, przed świętami należało uregulować wszystkie długi, i pod żadnym pozorem nie można było nic pożyczać, należało również włożyć pieniądze pod talerz wigilijny, a schowanie łuski karpia w portfelu gwarantowało mnożenie banknotów lub – w formie nowoczesnej- zwiększaniu stanu limitu na kartach kredytowych. A propos wkładania czegoś pod talerz kolejna wigilijna wróżba szukała tam węgla, soli, pierścionka lub chleba. Oczywiście chleb oznaczał dostatek, sól łzy, węgiel śmierć, a pierścionek wróżył szybki ożenek lub zamążpójście. Jeżeli już mowa o zamążpójściu, tutaj przesądy wigilijne nie kończyły się tylko na niespodziance pod talerzem – w niektórych rejonach liczono porąbane drewna w dzień wigilijny -parzysta liczba oznaczała wyjście za mąż, nieparzysta kolejny rok wypatrywania narzeczonego, gdzie indziej rzucano źdźbła zboża w sufit i ilość tych zaczepionych o belki mówiła o liczbie zalotników, wreszcie wychodzono na dwór słuchając skąd dobiega szczekanie psów, co wskazywało kierunek przyjścia potencjalnego męża.
Ze zwierzętami oczywiście związane są kolejne liczne wierzenia- szansa na rozmowę w ludzkim języku, ale także mniej znana tradycja – możliwość przywołania i nakarmienia wilka – zapraszano go na wieczerzę i wystawiano w oknie łyżkę z grochem co, wg jednych naukowców badających zamierzchłe zwyczaje kulturowe, miało w magiczny sposób ochronić stada bydła lub być pokłosiem tradycji zapraszania zmarłych krewnych wśród których były też i wilkołaki- to interpretacja innych profesorów. Najprzyjemniejsza tradycja i ta dobrze znana i bliska naszym sercom to łamanie się opłatkiem i króciutki moment zapomnienia wszystkich sporów i wybraniu wybaczenia i zgody- ten zwyczaj pochodzi dopiero z XIX wieku, ale miejmy nadzieję nigdy nie zostanie zapomniany.
Polskie obyczaje a energetyka.
Nie sposób od tradycji i wróżb świątecznych uciec, patrząc na polską energetykę i na niepewny rok 2016. Kiedyś było prościej, ponieważ może i świat pełen był magii tradycji to jednak w technice obowiązywały solidne inżynierskie zasady. Dziś z magii została tylko świąteczna fasada reklam w telewizji, a i zasady w energetyce są jakby bardziej magiczne, bo niekoniecznie sprawdzają się wzory inżynierów, a raczej pragnienia i interesy polityków.
Coś jednak można wróżyć i mamy też dużą możliwość interpretacji dawnych obrzędów. Na przykład jeśli chodzi o pojawienie się kobiet w rządowych obszarach decyzyjnych to chciałbym, aby była to jednak ta pomyślna wróżba, należy się tylko wystrzegać facetów w kożuchach.
Trochę gorzej z węglem- to już w dawnych czasach źle wróżyło, jeszcze na dodatek te niespłacone długi i dodatkowe pożyczki na święta. Ten problem będzie największy – wiedzą o tym wszyscy – nawet z wróżb z poprzedniej Wigilii. Niestety tu nie ma dobrych znaków, należy tylko liczyć na to, że nie zabraknie determinacji w restrukturyzacji i zrozumienia w sektorze górniczym i że zmiany muszą nastąpić, a sam węgiel, aczkolwiek ważny, nie będzie już tak modny i strategiczny jak kiedyś.
Niedawne, symboliczne zamknięcie ostatniej kopalni w Wielkiej Brytanii pokazuje, że wszystko co kiedyś było wielkie, po jakimś czasie się kończy. Sektor, w którym w Anglii, w szczytowym okresie pracowało prawie milion (!) osób, nieodwracalnie został porzucony w burzliwych czasach Margaret Thatcher, a od lat 80-tych, kiedy jeszcze zatrudnionych było ok. 100 tys. górników , czyli tyle ile u nas jest teraz, zjechano do zera. Bolesna lekcja, która powinna być przestrogą, że z nieuchronnością procesów należy się zmierzyć, a nie odkładać je na jutro. Problemem, który dziś wszystko to nakręca są ceny paliw, które malały w 2015 i pewnie dalej będą spadać w 2016. Ropa, węgiel, gaz – wszystkie surowce tanieją, a końca skali obniżek nie widać.
Wszelkie, skomplikowane analizy opracowywane w znanych ośrodkach prognostycznych są mniej warte od dawnych metod rzucania źdźbeł pod strzechę, bo w magiczny sposób dalej wszystkim opłaca się eksportować ropę i węgiel nawet jeśli ceny spadły więcej niż dwukrotnie (a zaraz i trzykrotnie). Cena węgla ARA na dziś, która wynosi 47,5 $ za tonę i perspektywa nawet 40$ za tonę w przyszłym roku to najgorsze możliwe wróżby dla sektora górniczego, ale i dla energetycznego, bo tu mariaż stron właściwie jest przesądzony. Wszystkie górnicze panny są już albo wydane za energetykę (Bogdanka) albo czekają, z której strony koncernów będzie słychać wołanie, bo program wspierania od energetyki jest pewny, ale i dla energetyki bardzo bolesny i finansowo ryzykowny. Tu znowu pomóc może chyba tylko karpiowa łuska – przy napiętym finansowaniu obecnych inwestycji i chyba nierozwiązywalności problemu polskiego energy mix-a – jak mieć i OZE i jednocześnie węgiel i spełnione wymogi pakietów klimatycznych i jeszcze pieniądze w portfelu i zadowolonych inwestorów na giełdzie.
Będzie raczej niedobrze, ponieważ i spadki wartości spółek energetycznych i budzące się demony wilkołaków niezależności energetycznej przy naciskach na Nordstream II, nieuniknionym wzroście zużycia gazu w polskiej energetyce, a także widocznym na horyzoncie mocnym i nieuniknionym sporze z europejską polityką energetyczną. Cała nadzieja w łyżce grochu i obłaskawieniu wilka, choć na dobrą sprawę nie wiem jakby miało się to stać we współczesnym pogmatwanym świecie. Kiedyś chyba było łatwiej, bo było bardziej zgodnie z przyrodą, a potem w XIX i XX wieku z inżynierskim myśleniem o postępie. Dziś przy niekończących się kłótniach, swarach i walkach na prawnicze zapisy lub finansowe przywileje, może na chwile wróćmy wiec do tradycji łamania się opłatkiem, wyciszenia i zgody choć na ten jeden wigilijny wieczór.
I choć przyszłość chmurna i niepewna to tych kilku radosnych chwil z rodziną i świątecznym spokojem życzę wszystkim.