Właśnie z soboty na niedziele zakończyła się światowa konferencja w Durbanie – wielka konferencja klimatyczna będąca kontynuacją przełomowego spotkania w Kioto (1990) kiedy część państw po raz pierwszy zgodziło się ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Od 1990 i obowiązywania Protokołu w Kioto (legislacyjnie wszedł on w życie w 2005 !!! kiedy nastąpiła ratyfikacja jego postanowień przez odpowiedni procent państw) było już następnych spotkań kilka – Poznań, Kopenhaga, Cancun a teraz Durban. Scenariusz zwykle jest podobny – astronomiczna liczba państw (teraz 190) i delegatów (kilkanaście tysięcy) , luksusowe hotele, doskonała wyżerka, wielkie sale konferencyjne , eleganckie prezentacje z coraz bardziej alarmującymi danymi … i kompletna klapa organizacyjna – decyzyjna.
Tym razem konferencja musiała być przełomowa bo zbliża się koniec obowiązywania Protokołu z Kioto (2012) , który choć był niesłychanie słaby (nie przystąpiły do niego ani USA ani Chiny) jakiś kaganiec na niekontrolowaną emisję nakładał i przynajmniej zwracał uwagę na potrzebę przyjrzenia się problemom zmian klimatu być może spowodowanymi przez człowieka. Piszę być może, gdyż miedzy wieloma ośrodkami badawczymi trwa zażarta dyskusja czy rzeczywiście nasze spalanie paliw to główna przyczyna (kiedyś jakiś słynny naukowiec powiedział „nie łudźmy się za nasze małe ogniska będą widziane z kosmosu”) , ale uważam że choćby jakaś wspólna polityka, badania i kontrola tego co robimy w energetyce i przemyśle na pewno by się przydała. Tymczasem kolejne kroki przypominają bezradne szamotanie na ruchomych piaskach. W Kioto zaplanowano zmniejszenie emisji CO2 (i innych gazów cieplarnianych) a przynajmniej liczono na utrzymanie poziomu z lat 90-tych i w miarę stabilizację. Z jednej strony uruchomiło to kompletnie przesuniętą w stronę ekstremizmu politykę klimatyczna w Europie – i narzucenie – m.in. Polsce ograniczeń znacznie bardziej wymagających i konieczność (od 2013) kupowania całkowitej emisji CO2 z elektrowni na płatnych aukcjach, z drugiej jest zupełnie ignorowane przez największych światowych emitentów – USA (w ogóle nie zgadzają się na ograniczenia) ale przede wszystkim Indie i Chiny (całkowicie ignorujących zakazy i pułapy). Na wszystko nakłada się globalizacja, kryzys finansowy a przede wszystkim partykularne interesy państw. Efekt – w ciągu dwudziestu ostatnich lat światowa emisja CO2 …zwiększyła się dwukrotnie (!!!) (europejska w miarę kontrolowana – a udział w światowej spadł z 15 na 11 % obecnie). Pokazuje to też rzeczywiste przesunięcie problemu na kraje rozwijające się (zwłaszcza Indie , Chiny , teraz też i Brazylia) które jak wiadomo nie maja żadnego interesu w dokładaniu sobie dodatkowych kosztów czy ograniczeń.
Teraz Durban , ostatnia szansa na porozumienie … i właśnie końcowy wynik ogłoszony wielkim zwycięstwem. Na dziś pierwsze wypowiedzi – trudno zebrać wszystkie dane – ale już widać … że nic nie da się zrozumieć. „Pakiet zawiera mapę drogową dojścia do nowego porozumienia w 2015 r., które obowiązywałoby po 2020 r., a także deklarację prowadzącą do przedłużenia protokołu z Kioto na drugi okres rozliczeniowy” to główny komunikat wskazujący jaki to osiągnięto sukces – czyli ogadano się jedynie że należy opracować jakiś plan ale pewnie i spotkać się po raz kolejny w fajnym, turystycznym mieście. – „ To przełomowa decyzja, zmienia obraz świata. Nie oznacza, że stanie się to od razu, ale decyzje zostały podjęte” ogłosił z kolei polski negocjator – fajnie, ale jako zwolennik pragmatycznych kroków wolałbym nawet małe decyzje ale przegłosowane a nie wielkie zapowiedzi wielkich decyzji. „Jeszcze nie wiadomo, jak długi będzie – czy 4, czy 7 letni. Ten drugi okres obowiązywania protokołu będzie nas prowadził do nowego porozumienia, w którym będą znaczenie poważniejsze zobowiązania wszystkich stron” – to znów o przedłużeniu starego Kioto ? czy nowym ? hipotetycznym ? tym z mapy drogowej i nowego spotkania ? porozumieniu.
Jest kilka dobrych cytatów na podsumowanie obecnej sytuacji – autorem jednego z nich jest Nikita Chruszczow, o którym można na pewno powiedzieć że miał dobre doświadczenie w propagacji kitu – „Polityce wszędzie są tacy sami, obiecują zbudować most nawet tam gdzie nie ma rzeki” – wszyscy doświadczyliśmy tego kiedyś w fazie permanentnej do 1990 roku a i potem przy każdej kampanii wyborczej. Z tymi konferencjami klimatycznymi niestety przestaje być nawet śmiesznie – bo pokazuje całkowita indolencję światowego procesu podejmowania decyzji, a obawiam się że jeśli zmiany klimatyczne i jakieś poważne następstwa przyrody naprawdę zaczęły by ludzkości zagrażać, to zanim zebrało by się wszystkie państwa, ich tysiące delegatów zjadłoby lunche i przekąski , a firmy konsultingowe opracowałyby prezentację, foldery i propozycje porozumień …. woda, lód ogień lub piorun .. cała przyroda mocno by nam dołożyła. A dla ludzkości … pozostaną tylko optymistyczne hasła i prezentacja malowane w kolorowe wzorki. W końcu znane jest to od dawna – już Platon twierdził ze kłamstwo rządzących jest uzasadnione – jeśli tylko służy dobru państwa. Choć z drugiej strony … naczelna wartością jego filozofii jest sprawiedliwość …